PROLOG

3.7K 118 36
                                    



     Znowu ta sama sytuacja.. Widzę go całego we krwi, krzyczącego moje imię. Próbuję do niego podbiec, ale czuję ogromny ciężar na kostkach i nie mogę postawić nawet kroku w jego stronę, nie mogę mu pomóc. Bezsilnie zaczynam krzyczeć jego imię zalewając się łzami. Zdzieram gardło, ale to na nic się zdaje. On już tylko w ciszy leży na ziemi i wykrwawiając się mówi szeptem, że mnie kocha i przeprasza za wszystko co przez niego przeszłam i dalej przechodzę. Mimo, że mówił to szeptem był on cholernie głośny, niemalże czułam pieczenie wewnątrz uszu. Nie chciałam tego. Ponownie poderwałam się do biegu, ale ponownie próba była nieudana. Tym razem i ja wylądowałam na ciepłej od rozprzestrzeniającego się pożaru ziemi. Próbowałam przeczołgać się do jego ciała, ale gdy tylko spojrzałam na jego zakrwawioną twarz wybuchałam gorzkim rykiem kiedy jego oczy...

- Ver! Veronica! Obudź się!!- usłyszałam krzyk Michaela. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam jego zmartwioną twarz. 

- Co się..- nie dokończyłam pytania, bo doskonale wiedziałam co znowu się wydarzyło. 

- To samo?- zapytał Michael siedząc przy mnie na łóżku i gładząc moje ramiona. 

- Jak zawsze.- westchnęłam głośno.- Znowu cię obudziłam, przepraszam.- dodałam cicho, wycierając dłońmi mokrą od łez twarz. 

- Już się przyzwyczaiłem.- próbował zażartować. 

- Która godzina?- zapytałam wyglądając przez okno. 

- Dochodzi piąta.- odpowiedział wstając z mojego łóżka. Po chwili ja również zaczęłam się z niego podnosić. 

Miałam na sobie jedynie satynową koszulę, ale nie czułam skrępowania przy Michaelu. W ciągu tych dwóch lat stał mi się niezwykle bliski. To on zawsze budził mnie z moich regularnych koszmarów, wspierał mnie gdy przechodziłam załamanie nerwowe i najbardziej pomógł wdrożyć mi się w gangsterski świat. Oczywiście pozostali też mnie wspierali, ale mimo wszystko do Michaela miałam największe zaufanie. 

- Wstajesz już?- zapytał zdziwiony. 

- I tak już nie zasnę więc pójdę pobiegać.- poinformowałam go.- Mam nadzieję, że nie obudziłam Chrisa.- bąknęłam mijając Michaela w drodze do mojej garderoby. 

- Jeszcze tutaj nie wparował więc dalej śpi jak suseł.- powiedział z uśmiechem.- Może pójdę pobiegać z tobą..

- Jak masz ochotę to się pośpiesz.- uśmiechnęłam się do niego wychodząc z garderoby ubrana w sportowy strój. 

- Daj mi pięć minut.- wyszedł w momencie kiedy robiłam sobie wysoką kitkę. 

Po godzinie biegania w całkowitej ciszy wróciliśmy do posiadłości. Michael poszedł zająć się sobą, a ja stwierdziłam, że wezmę szybki prysznic. 

Ubrana w zwykłą czarną bluzkę, jeansy i trampki wyszłam z mojej sypialni i skierowałam się do drzwi na przeciwko. Weszłam cicho uchylając drzwi i powoli podeszłam do łóżka stojącego po prawej stronie pokoju, urządzonego w motywie minionków. Tak mój syn miał prawdziwą obsesję na punkcie tych żółtych stworzeń. 

Ukucnęłam przy łóżku i delikatnie pogłaskałam mojego syna po głowie, składając delikatny pocałunek na jego skroni.

- Wszystkiego najlepszego z okazji drugich urodzin Chrisie Luke'u Hemmingsie.- szepnęłam, a następnie ponownie ucałowałam małą główkę syna, po czym opuściłam jego pokój. 

Przechodząc przez hol natknęłam się na Malije, naszą jedyną gosposię. Gdy Luke jeszcze tutaj był miał trzy, ja stwierdziłam że lepiej mieć jedną, najbardziej zaufaną. 

OdwróceniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz