Rozdział 39

2K 67 56
                                    

Staliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę. Zupełnie tak jakby dopiero teraz doszło do nas, co jeszcze chwilę temu się działo, a pożądanie wypełniło wszystkie inne myśli. Niczym wirus zawitało nieproszone, zabijając wszystkie zdrowe myśli i przejmując władzę. Ubezwłasnowolnieni przez krążące po głowie myśli. Żadne z nas nie było w stanie się uratować przed zagładą cichych słów krążących w powietrzu. Zagładą pragnienia, z którą nie potrafiliśmy walczyć, jednak wiedząc, że to nieodpowiednie zrobilibyśmy tak również drugi raz. Jednocześnie nie potrafiłam się wyrwać z tej pozycji, gdzie mogłam dokładnie wsłuchiwać się w jego oddech. Nierównomierna harmonia.

Po chwili na zapleczu znalazła się Smith, a ja zauważając jej postać w drzwiach lekko odsunęłam się od Matt'a. To nie byłoby zbyt komfortowe, gdyby widziała nas w takiej pozycji.

– Boże, jak ja kocham wasze występy, obiecuję, jestem waszą fanką numer jeden – rzuciła podekscytowana, trzymając jednocześnie kamerę w dłoni. Jej zaraźliwy uśmiech przeniósł się na nas, a ona sama włączyła wideo i ukazując nam fragment z moim wokalem, dodała: – Sami spójrzcie, wy nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak to wszystko działa na widzów, o właśnie ten moment, gdzie robisz takie gryzmołki na jej szyi, wygląda tak mega realistycznie, a jak pasuje do piosenki! Nie mogę się doczekać, by wysłać to Roxanne i zobaczyć jej reakcję – odparła cała w skowronkach, a następnie odeszła.

Odeszła, zostawiając nas obu w tej niezręcznej sytuacji, kiedy nie wiesz, jak zareagować, by nie zepsuć tego wszystkiego, co do tej pory się wydarzyło. Kiedy twoje ciało i umysł to dwa odrębne stany, gdzie jeden z nich pragnie kontynuować rozkosz, a drugie nie pozwala, nie wiedząc, co tak naprawdę czuje.

Tę niezbyt komfortową ciszę przerwał Matt, lekko obejmując mnie i szepcząc wprost do ucha.

#Matt

– Przepraszam, nie powinienem. To było w pewien sposób takie rozładowanie stresu. – Gówno prawda. – Zapomnijmy o tym. – Choć wcale nie chcę.

Z delikatnym, wymuszonym uśmiechem odszedłem i biorąc za wymówkę ważny telefon, zostawiłem ją, kierując się w stronę toalety. Zamknąłem się w kabinie, mając ochotę rzucić telefonem lub czymkolwiek, co mam pod ręką, o ścianę.

Jeszcze trochę, a wszystko byś zjebał Foster.

Po raz pierwszy w życiu dłonie zaczęły mi się trząść, a sam czułem naprzemiennie zimne i ciepłe poty. Zupełnie tak, jakbym dopiero teraz zrozumiał, co zrobiłem.

Ale powoli naprawdę zaczynam nienawidzić tego czekania.

Czy kiedykolwiek uda się nam również rozmawiać o naszej relacji, a nie jedynie śpiewać na pokaz? Czy tylko ja to wszystko czuję?

Kiedy nastąpi ten dzień, gdy będę mógł być w pełni szczery?

Mam nadzieję, że już niedługo, bo powoli zaczynam się robić niecierpliwy. Czekam aż wszystko, o czym zwykła śpiewać, stanie się rzeczywistością, tak jak moje kwestie przekształciły się w prawdę.

Wszystko pogarszają jeszcze te wszystkie rady, w które zwykłem kiedyś wierzyć, a okazały się nieprzydatne. Rady osób, które nie są w twoich butach, ale lepiej wiedzą, co powinieneś robić, jak i kiedy. Chociażby taka jak: "Jeśli chcesz, by cię pokochała, rozśmieszaj ją. Kobiety uwielbiają facetów, z którymi mogą pożartować."

Tylko dlaczego w takim razie, to ja z każdym jej uśmiechem, zakochuję się coraz bardziej?

Wyszedłem z kabiny, a następnie skierowałem się w stronę umywalki, gdzie oprócz dłoni, zdecydowałem się lekko ochlapać moją twarz. Otarłem ją lekko papierem, po czym skierowałem się w stronę pokoju dla występujących, gdzie wśród zgiełku i hałasu, znajdowała się również Alice, wyglądająca, jakby miała tu zaraz zejść. Była cała blada, niczym ściana, i nie mam tu na myśli jedynie policzków, które zazwyczaj lekko zaróżowiałe aktualnie zmieniły zabarwienie, dokładnie ukazując, w których miejscach była pomalowana podkładem, lecz również ust, które to wtapiały się w poliki. Jedyne co oprócz wypukleń sprawiało, że widać było, że są to usta, to lekko przez nią wcześniej ugryzione fragmenty, z których pojawiły się plamki krwi. Szybkim krokiem podszedłem do niej, a nadal jedyne co mogłem usłyszeć to jej ciało walczące o oddech. Wyglądała jak w jakimś transie, brała trzy krótkie wdechy, na które przypadał może jeden wydech, i wyglądała, jakby ledwo do niej docierało, co mówię. Nie wiem, czy to przez stres, czy może to reakcja po chorobie, ale czułem, że za chwilę to minie. Może nie od razu, ale za kilka minut powinna już być w lepszym stanie.

Little Bit Of Your Heart - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz