170 14 4
                                    

Drogi pamiętniku,

Niestety nie udało mi się opracować scenariusza do „Zagubionej w Buenos Aires".
Potrzebuję chyba trochę więcej czasu i wizji artystycznej żebym zaczął cokolwiek tworzyć.


A z takich dobrych rzeczy: obudziłem się u boku Minho. Już myślałem, że będę miał powtórkę z rozrywki, a tu proszę. Ed Sheeran we własnej osobie. I to w moim łóżku.

Rudzielec wyglądał naprawdę słodko, gdy spał. Zupełnie jak mały rudy kotek zwinięty w kłębek.

Nie miałem serca go budzić, więc uznałem, że przytulę się do niego z powrotem i zdrzemnę się jeszcze na godzinę dopóki chłopak sam się nie obudzi.

To trochę dziwne, ale mój poziom niezręczności w towarzystwie Minho powoli spadał. Nadal gdzieś z tylu głowy panikowałem, gdy tylko moje spojrzenie i rudzielca się spotykały. Ale i tak trzeba przyznać, że zrobiłem progres w tym zakresie.

Moja strefa komfortu już dawno była zaburzona, ale jakoś niespecjalnie mi to przeszkadzało. Kociarz ładnie pachniał, był ciepły i przede wszystkim nie drapał, a to najważniejsze.

Lee Minho z rana był bardzo interesującym zjawiskiem. Chyba pierwszy raz w historii naszej znajomości typ nie wypowiedział żadnego słowa w moją stronę przez 15 minut.

Miałem cichą nadzieję, że potrwa to trochę dłużej. Niestety tuż po wyjściu typiarza z łazienki wszystko wróciło do normy.

Ku mojemu zdziwieniu chłopak zadeklarował się nawet by zrobić mi śniadanie.
Skoro tak powiedział...

Poza tym muszę zweryfikować po śniadaniu, czy gość nadaje się na potencjalny materiał na męża. W końcu ja nie będę gotował, bo prędzej spalę kuchnię i siebie przy okazji.

Dla jasności, ja oczywiście nie szukam męża. Po co komu mąż, w tym wieku zwłaszcza. Ja tutaj tylko planuję poważny biznes, jakim jest wysłanie Minho do programu „Rolnik Szuka Żony". (Nareszcie doświadczenie w pracy w polu i umiejętność jeżdżenia traktorem mu się do czegoś przydadzą.)

Co do umiejętności – muszę przyznać, że Lee naprawdę dobrze gotuje. Może i jajecznica nie jest wybitnym daniem, ale to był chyba pierwszy raz, kiedy rzeczywiście mi ono smakowało i nie przypominało żółtej brei.

- Nie myślałeś może o karierze kulinarnej zamiast fryzjerskiej? Albo o zostaniu pokojówką? Mógłbym cię wynająć żebyś robił mi śniadania. – zapytałem bardzo poważnie.

Moja propozycja niestety została zrozumiana jako żart, gdyż rudzielec tylko się zaśmiał.

No cóż, jego strata.


Dzisiejszy dzień zapowiadał się naprawdę dobrze. Pogoda robiła wrażenie całkiem znośnej, a na dodatek mogłem jeść same pyszne rzeczy.

Mając na myśli pyszne rzeczy chodziło mi oczywiście o nic innego niż truskawki.

Babcia sadząc te owoce na polu chyba nie zdawała sobie sprawy jak dużo rzeczywiście ich będzie. Z drugiej strony – lepiej dla mnie. Przynajmniej mogę się nimi objadać w nieskończoność, a i tak nikt nie zauważy, że część z nich ubyło.

Dlatego też przy okazji zrywania owoców na sprzedaż gdzieniegdzie podbierałem elegancko jeden lub dwa, by chwilę później trafiły one prosto do mojego brzucha.

Ku mojemu nieszczęściu moją sielankę przerwał nikt inny jak mój towarzysz do zbierania truskawek – Lee Minho. Kiedy chciałem delektować się smakiem kolejnego owocu, ten tak po prostu zjadł mi go przed nosem wprost z mojej ręki.

❝𝙤𝙣𝙚 𝙨𝙪𝙢𝙢𝙚𝙧 ❞ || hyunhoWo Geschichten leben. Entdecke jetzt