170 18 6
                                    

Drogi pamiętniku...

Nadal nie wymyśliłem lepszego wstępu. Żałosne.

Dzisiaj musiałem sadzić jakieś cebulki w ogrodzie po tym jak przekopałem grządki.

Nie bardzo rozumiem, w jaki sposób cebula ma upiększyć ogród, ale zgaduję, że na wsi to są inne standardy, więc się nie kłóciłem.

Jak lubią zapach szczypiora o poranku to niech mają.

Rano kolesia z kotami na rękach nie widziałem, więc jak tylko skończyłem babranie się w ziemi, wyruszyłem na poszukiwania.

Musiałem być bardzo ostrożny żeby nie wyglądać na zbyt podejrzanego.
Jeszcze bym wyszedł na jakiegoś psychopatę, co śledzi ludzi i co wtedy.

Już i tak wystarczy, że moja reputacja znajduje się na minusie.

Moją misję poszukiwawczą zacząłem od ogrodu.

Przejrzałem wszystkie krzaki i szopę, ale nie widziałem nikogo o rudej czuprynie.

Za to w szopie zaatakował mnie jakiś wielgachny pająk i znalazłem koszyk z borówkami.

Podjadłem ich trochę, ale mam dziwne wrażenie, że te borówki miały być na sprzedaż.
No trudno. Babcia chyba nie zbiednieje.

Po przeszukaniu ogrodu przeniosłem się do sadu za domem. Przejrzałem dokładnie każde drzewo. Nigdy nie wiadomo, czy skubany gdzieś nie siedzi i nie zeskoczy na ciebie w każdej chwili jak ten pająk.

Niestety, tam również nie było nikogo.

Wziąłem tylko jedno jabłko na wszelki wypadek, w razie gdybym go spotkał mógłbym go poderwać sposobem na jedzenie.

Później skierowałem się w stronę stodoły. Miałem nadzieję, że chociaż tam go zastanę. (Jednak nie zastałem.)

Wchodzenie tam to był błąd, bo zapomniałem totalnie o gęsiach na dopalaczach i znów musiałem uciekać przed nimi jak nienormalny.

Dodatkowo musiałem podjąć bardzo ważną decyzję na śmierć i życie, a mianowicie poświęcenie mojego jabłka.

Trzeba było jakoś odgonić te gęsi, a nie widzi mi się umierać umierać, więc rzuciłem w jedną, ale chyba wkurwiły się jeszcze bardziej, bo nagle zaczęły dziko syczeć.

Na szczęście szybko zamknąłem stodołę, więc mnie nie dopadły.

Te głupie ptaszyska jak zawsze wszystko psują.

Jak ja mam niby bez jabłka poderwać tego typa?


Po przygodach w stodole udałem się do stajni żeby trochę ochłonąć.

Przywitałem się z końmi, te jednak były nadto życzliwe, bo w akcie wdzięczności próbowały zjeść mi włosy.

Ja rozumiem, że one wyglądają cudownie, ale nie po to je zapuszczałem żeby jakieś szkapy mi je zjadały.

Jak już przechadzałem się po stajni posprawdzałem wszystkie boksy, niestety bez skutku.
Tam również nie było rudzielca.

Zrezygnowany stwierdziłem, że nie chce mi się już szukać i zacząłem wracać do domu.

Kiedy już tak szedłem sobie polną ścieżką nagle usłyszałem warkot traktora.

Okazało się, że kierował nim nikt inny jak ten rudy typek.

Nie dość, że nie mam pojęcia jak ma na imię, nigdzie nie mogłem go znaleźć to jeszcze ma on czelność puszczać do mnie oczko.

O nie, tak się nie będziemy bawić.
Już ja mu pokażę.

Teraz trzeba wymyślić plan B.

Ale to jutro.
Muszę mieć wystarczająco energii żeby go opracować.

Jeszcze się policzymy, rudzielcu.

-Hyunjin.

❝𝙤𝙣𝙚 𝙨𝙪𝙢𝙢𝙚𝙧 ❞ || hyunhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz