Rozdział VI

121 14 53
                                    

Ciche odgłosy kroków, rozchodzących się po całym domu, powoli przywołały Connora z powrotem do, możliwe że już nie tak szarej i monotonnej, jak dotychczas myślał, rzeczywistości. 

Pamiętał że przeglądał stare akta na komputerze do późna, aż w pewnym momencie Hank zaczął go namawiać do snu, patrząc na późną porę. Choć brunet uparcie siedział na swoim stanowisku i kilkukrotnie przeganiał androida, aby ten wrócił do siebie jeśli jest zmęczony, siwowłosy pozostał u jego boku, przeważnie siedząc na kanapie, nie licząc szybkich wizyt w kuchni, gdzie spróbował zrobić w miarę pożywną kolację dla piwnookiego. Wbrew wszystkim protestom, zdawało się że Anderson koniec końców, przysnął, odzwyczajony od zarywania nocek i braku kofeiny. Wydawało by się że w końcu jego organizm zaczął przyzwyczajać się do w miarę normalnego i zdrowszego trybu życia.

Brunet odczekał chwilę, przysłuchując się odgłosom dobiegającym z prawdopodobnie kuchni, aż powoli uchylił powieki, delikatnie krzywiąc się na jasną scenerię przed sobą. Od dłuższego czasu czuł dziwny ciężar na brzuchu, przykrytym granatowym kocem, który najpewniej Hank musiał mu dać poprzedniej nocy. Ciężarem okazał się puszysty, rudawy kot z białym brzuchem oraz końcówkami łap, na którego Richard wolał Reed. Dziwnym faktem było że kot niesamowicie przypominał z charakteru partnera jego brata, którym był nie kto inny jak Gavin. 

Ostrożnie, starając się nie zrzucić puszysty grzejnik na podłogę, sięgnął dłonią po telefon, leżący dotychczas na ławie obok laptopa.

Była niedziela - mówił ściemniony wyświetlacz. Dzień przeważnie wolny, nawet dla służbistów, tak długo, jak tylko żaden przestępca nie postanowi zabić nudy w niezbyt legalny sposób. Jednak zazwyczaj myśl o tym dniu napawała pewnym spokojem, choćby na myśl o dłuższej drzemce. Znaczy się, to nie tak, że ktoś o nazwisku Anderson mógłby być kiedykolwiek zmęczony pracą, skądże znowu. W rodzinie Andersonów, zdawałoby się, że pracoholizm biegnie przez ich żyły równie mocno do kofeina. Wielu ludziom z zewnątrz mogłoby się wydawać iż bliźniacy śledczy potrafią w pełni oddychać jedynie w pobliżu ton papierów, kawy, słabego posmaku krwi i lekkiego zapachu tytoniu, unoszącego się w powietrzu. Zupełnie jakby zostali stworzeni do tej konkretnej pracy. Nic dziwnego, że czasami wydawało się że to oni są maszynami w swoich zespołach, a nie na odwrót. Jednak, czy maszyny mogłyby być w stanie tak skuteczne, a zarazem tak upierdliwe i specyficzne? 

Na wydziale DPD zaczęła pojawiać się nawet plotka, że każdy z Andersonów ma swoje dziwactwo. Zresztą, nieliczni wiedzą jak bardzo była ona prawdziwa. Co prawda, robiono zakłady, co jest dziwactwem Richarda, ponieważ - choć w przypadku Connora prawie wszystko zdawało się jasne, a sam chłopak nigdy nic nie ukrywał lecz bardziej bywał w stosunku do tej kwestii dość sarkastyczny, tak Richard, choć dość precyzyjny i skrupulatny z swoim zimnym dowództwem na tle grupy, był przeważnie cichy i nigdy nie widziano aby mówił cokolwiek o swoim życiu prywatnym. 

Connor pamiętał, jak Chris Miller w pewnym momencie zaczął podejmować się wszelakich prób przekupstwa w jego stronę, byle by zdradził mu sekret brata, gdyż stawka zwycięzcy zdążyła już dawno przekroczyć wartość ich miesięcznego wynagrodzenia. I chociaż piwnooki z radością podzieliłby się wszelkimi informacjami o jego bracie dla połowy nagrody, z dwóch prostych powodów nie mógł, co nie umniejszało jednak determinacji oficera. Po pierwsze, Richard prawdopodobnie zmieniłby jego życie w piekło, a po drugie, tuż przed zakładami zadecydowano o wykluczeniu go z całej akcji, z powodu przewagi spowodowanej dość oczywistym pokrewieństwem z obiektem ich spekulacji. Czy tego chciał , czy nie - miał związane ręce.

Brunet powoli ustawił się do pionu, zsuwając kota na dywan i kierując głowę w stronę zapachu świeżo parzonej kawy, ulatującego od kuchni, którą od salonu dzieliła jedynie wyspa kuchenna z trzema hokerami. Zegar ścienny wskazywał dwunastą - dość późną godzinę, nawet jak dla niego, gdy wciąż nie zdążył sprawdzić chociażby połowy potencjalnych osób zainteresowanych nieprzyjemnymi zdarzeniami związanymi ściśle z jego osobą, z powodu irracjonalnych pomysłów Hanka. Jeśli chciał mu matkować, mógł chociaż raz przyjść w odwiedziny, gdy umierał z nudy w szpitalu. Nawet Gavin się tam raz pojawił, co prawda był tylko po to aby odebrać Richarda, gdyż uparł się że kupi motor i koniecznie muszą nim "zapieprzać do pracy i pluć na wszystkich głupich ludzi, którzy stoją w korku" oraz "w szczytnym celu naukowym, aby sprawdzić jaki odcień przybierze Fowler, gdy dowie się, że jakiś dzieciak zwolniony z aresztu zarysował mu mercedesa", jednak wciąż się pojawił.

Still Alive || D:BHKde žijí příběhy. Začni objevovat