25

3.9K 174 82
                                    

Nowy rok zazwyczaj niósł za sobą liczne postanowienia, które kończyły się fiaskiem krótko po ich założeniu. Ja miałam tylko jedno. Żyć bardziej. Może nie był to zbyt wyszukany cel jak zdobycie szczytu Mount Everest, choć w moim mniemaniu niosło to podobne odczucia. Dość długo żyłam trzymając się pewnych barier, martwiąc się o wszystko wokół. Starałam się postępować rozważnie i bezpiecznie. Tymczasem ostatnie pół roku pokazało mi, że wcale tak być nie musi i wyjście poza swoją strefę komfortu ciągnęło za sobą czasami dobre skutki. Chciałam próbować nowych rzeczy, być bardziej spontaniczna i poznawać nowych ludzi. Najbardziej jednak chciałam zaangażować się w poznanie Coltona. Postanowiłam zacząć od teraz, nie odkładać tego na później, na jutro, na za miesiąc. Teraz.

Bo czy było coś bardziej realnego i pewnego niż właśnie to, co działo się właśnie w tej chwili?

Dlatego też nie myśląc zbyt długo, otwieram po cichu lodówkę i kradnę z niej ostatniego szampana. Zamierzam się jeszcze bardziej upić w towarzystwie mojej ulubionej osoby. Wszyscy z wyjątkiem mnie i Alice ulotnili się jakieś dwadzieścia minut temu. Dziewczyna również przed chwilą poszła, tylko ja się tak guzdram. Mam cichą nadzieję, że Colton jeszcze nie śpi. 

Odwracam się w kierunku schodów, zderzając się z czyimś torsem. Podnoszę momentalnie wzrok, zderzając się z rozbawionym spojrzeniem Jasona. Zerka to na mnie, to na butelkę, którą kurczowo przyciskam do siebie. Czuję się przyłapana choć w gruncie rzeczy robię nic złego. Nim zdążę zabrać głos, robi to pierwszy. 

— Jest na górze, na tarasie.

Czuję się lekko skrępowana, ale po chwili przypominam sobie o tegorocznym postanowieniu, więc unoszę głowę dumnie do góry, z uśmiechem dziękuję mu za pomoc i ruszam w wyznaczonym kierunku. Poszło znacznie łatwiej niż myślałam i to wcale nie zasługa wypitego alkoholu. Jeśli cały rok ma taki być to niech lepiej uważa, bo zamierzam wycisnąć z niego co się da.

Biorę z pokoju koc, nie chcąc ponownie schodzić na dół po płaszcz ani wychodzić w środku nocy w samej sukience. Wolałabym też nie obudzić reszty domowników, więc jak najciszej wychodzę na zewnątrz, owinięta miękkim materiałem. Spodziewałam się zastać go z papierosem, opartego o barierki. Wyobrażałam sobie ten pewny siebie uśmieszek, który zafunduje mi kolejne szybsze bicie serca. Tymczasem widok jaki zastałam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Bo nawet w najskrytszych snach nie mogłam przewidzieć widoku Coltona, w towarzystwie pary wydostającej się prosto z jacuzzi. To sprawiło, że moja cała pewność siebie zniknęła. Zastąpiła ją gonitwa myśli, stres i skurcze żołądka. 

Oddychaj Olivia i pamiętaj, co sobie obiecałaś.  

Jak widać udało mi się wejść niepostrzeżenie, dzięki szumowi jaki wydają włączone bąbelki. Mogę bezczelnie obserwować jego profil, nim zorientuje się, że ktoś tu jest. Owijam się mocniej kocem, ale nie jest mi zimno. Aura sytuacji sprawia, że temperatura nie ma dla mnie znaczenia. Koc zdaje się być teraz moją tarczą, obroną przed tym, co może nadejść. 

— Ukrywasz się przede mną? — zagaduję, zbliżając się o kilka kroków. 

Colton unosi głowę, która dotychczas leżała odchylona do tyłu i obdarza mnie spojrzeniem.

— Liczyłem, że będziesz chciała mnie znaleźć. Dołączysz? Woda jest bardzo przyjemna.

Wizja wspólnej kąpieli w jacuzzi jest niezwykle kusząca, ale jest coś co mnie powstrzymuje. 

— Nie mam stroju.

— Ja też nie. — Wytrzeszczam oczy. Czy to oznacza, że wszedł do wody całkowicie bez ubrań? Z moich kosmatych myśli wyprowadza mnie jego cichy śmiech. — Wiem, co sobie myślisz. Spokojnie, nie jestem nagi. Możesz włożyć moją koszulę. Leży za Tobą.

Chłopak ze słonecznikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz