14.

77 2 1
                                    

Gdy minęło trochę czasu postanowiła poszukać reszty. Wsiadła na Zmorę i poleciała na tyle wysoko by widzieć dość dokładnie obszar do kilku kilometrów. Zauważyła jakiś ruch nad urwiskiem, więc tam poleciała. Smoczyca wylądowała obok Astrid, a dwa metry dalej bliźniaki przenosili kłody, w czym pomagał im ich smok.

- Możecie nie gadać? Jak gadacie to się rozpraszacie. - bardziej warknęła blondwłosa.

- Też miło cię widzieć As. - uśmiechnęła się do dziewczyny co ta odwzajemniła.

- Gdzie ty byłaś? - zsiadła ze smoka i podeszła do przyjaciółki.

- Wcześniej patrolowałam trochę wyspę, a potem nakarmiłam Zmorę. - pogłaskała gada na co zareagowała mruczeniem. - Nie jesteś dla nich za ostra? - pokazała palcem na rodzeństwo, które przedrzeźniało niebieskooką.

- Tyle już przytachaliśmy? Zdaje się, że odwaliliśmy kawał dobrej...

- Nie, nie kochany. Przynieśliście jedną kłodę, resztę przyniosłam ja wyobraź sobie. - przerwała mu Hofferson patrząc na niego. Po chwili jej wzrok wrócił do szatynki i posłała jej spojrzenie typu "Co mówiłaś? ".

- Wykonałaś kawał dobrej roboty As. - kiwnęła głową na wojowniczkę i oparła się o Zmorę. Mieczyk i Szpadka rzucili kłodą w stertę drewna, przez co kawałki drewna styczyły się do przepaści. - Zmora, łap! - smoczyca rozumiejąc o co chodzi szybko poleciała po drewno, niestety udało jej się uratować tylko dwa kawałki. Za to w tym czasie Wym i Jot wyrzucili kłodę trzymaną przez nich w przepaść. Nocna Furia położyła drewno na ziemi, a Zębiróg szybko chwycił oba kawałki drewna i znów wyrzucił w dół. - No to pięknie. - szepnęła pod nosem i popatrzyła na przyjaciółkę która zrobiła się czerwona i jednocześnie blada ze złości. - Astrid, spokojnie. - podniosła dłonie na wysokości klatki piersiowej i zaczęła podchodzić do dziewczyny. Jakoś udało jej się uspokoić blondynkę.

- Eh... Może inaczej, ja i Klaudia zajmiemy się drewnem, a wy zacznijcie wiązać polana, z których zrobimy sobie potem schody, dacie radę? - nie czekając na odpowiedź wzięła przyjaciółkę za nadgarstek i pociągnęła ją w dół wzniesienia.

Przez następne godziny szatynka i blondynka wnosiły na górę razem ze swoimi smokami po kilka kłód. O ile Hofferson nie miała z tym większego problemu, przez nagromadzoną się w niej złość, tak druga z dziewczyn była zmęczona tego dnia. Z tego powodu, po trzeciej turze z czoła zaczęła jej spływać strużka potu. Mimo wszystko uśmiechała się delikatnie, sama nie wiedziała dlaczego. Nagle z transu wybudziło ją rzucanie drewna na ziemię przez niebieskooką. Popatrzyła na rodzeństwo i próbowała powstrzymać wybuch śmiechu, kiedy zobaczyła ich całych obowiązanych liną. Nawet nie zauważyła kiedy jej przyjaciółka odeszła znowu na dół. Klaudia nie mogła ich tak zostawić i poszła im z pomocą. Dość szybko udało jej się ich rozwiązać i pobiegła po kolejne drewno. Tam zastała Astrid patrzącą na nią jakby popełniła przestępstwo. Bringerhåp nie zwróciła na to uwagi i zaczęła znów wnosić kłody na górę. Wychodziła z założenia, że im szybciej się z tym uporają, tym szybciej będzie mogła odpocząć. Kolejnym razem jak wniosły belki na wzgórze nie zastały na nim bliźniaków, a za to zjechali po linie do nich, uderzając w wieżę stróżującą. Spadli na kłody które dziewczyny przyniosły, a te znów pospadały w przepaść. Tym razem szatynka też się trochę wkurzyła, ale starała się zachować spokój.

- Astrid, Klaudia, chodźcie, musicie się przejechać. Lądowanie trochę boli ale...

- Oj weźcie, przecież wiemy, że nie taki miałyście plan, ale no zobaczcie. To nie takie głupie. Schody są w porządku, każdy wie,...- Astrid rzuciła kłody na ziemię zirytowana, a szatynka zastanowiła się nad słowami Szpadki. Miała trochę racji, że to nie głupie, w końcu szybciej można było się przemieszczać. - ale taka lina też może się przydać.

- Poważnie? Tak? - blondynka patrzyła na nich z brakiem nadziei.

- Poważnie. W pewnych sytuacjach. - niebieskooka posłała mordercze spojrzenie bliźniakom.

- W których konkretnie sytuacjach? - Szpadka nie wiedziała jak odpowiedzieć.

- As, to nie jest wcale głupi pomysł. - wspomniana popatrzyła na szatynkę zaskoczona. - Wiesz, czasami nie ma czasu by używać schodów. - wzruszyła ramionami z delikatnym uśmiechem.

- Rozumiem, że wstawiasz się za wszystkimi, ale proszę cię. - wojownika westchnęła z cieniem uśmiechu na twarzy. Zielononiebieskooka potrafiła sprawić jak nikt inny, że była mniej zdenerwowana. Jednak to nie potrawło długo, gdyż chwilę później Hofferson zaczęła trochę ubliżać rodzeństwu. - Co ja mam z wami zrobić? Serio pytam. Co zrobić?

- Po pierwsze mogłabyś być dla nas milsza, a nie, czekaj, miła Astrid? Nie, ona nie wie co to znaczy, panienka od siedmiu doskonałości. - Klaudia oparła się o swoją smoczyce, wiedziała, że nic nie może zrobić by uspokoić przyjaciółki.

- Słucham? - blondwłosa nie dowierzała. Odwróciła głowę w kierunku szatynki, a dziewczyna tylko podniosła dłonie do góry w geście poddania.

- Mnie w to nie mieszaj. - westchnęła cicho pod koniec, a Hofferson znów popatrzyła na rodzeństwo. Mieczyk próbował uspokoić siostrę, ale ta tylko go popchnęła trochę do tyłu.

- Słuchaj, ty wiesz jaki masz problem? - niebieskooka dalej była zdenerwowana.

- O, jasne, że wiem. Mam tak długą listę problemów, że nie wiedziałabym nawet od czego zacząć. Pytanie brzmi, czy ty wiesz jaki ty masz problem kochana. - brat Szpadki popatrzył na zielononiebieskooką, a ona tylko wzruszyła ramionami.

- Ja mam problem? Żartujesz sobie.

- Nie żartuję i pozwól, że cię oświecę blondyneczko. Kompletnie nikogo nie szanujesz, a już zwłaszcza tych, którzy chcą ci pomóc. Zupełnie ignorujesz Śledzika, Sączysmarka masz w poważaniu, a nas mówiąc szczerze nawet nie zauważasz. Możesz się wyżywać na kim chcesz, możesz drwić sobie do woli z całej wyspy i Archipelagu, ale nie będę tu stać i słychać jak filetujesz słowami nasze dumne genealogiczne drzewo. - gdy Szpadka skończyła mówić odeszła. Mieczyk stanął przed Astrid.

- Kiedy to nie prawda Mieczyk. Ja.. Przecież ja was...Egh. Ojeju, no szanuję was. - Klaudia widziała jak ciężko było to przyznać dziewczynie, na co tylko pokręciła głową.

- Daj spokój. Ledwo ci to przeszło przez gardło. Przykre to Astrid, bardzo, bardzo przykre. - chłopak odszedł, a niebieskooka westchnęła.

- Oni mają trochę racji As. - szatynka podeszła do niej i położyła jej rękę na ramieniu. - Ale to, że tak było, nie znaczy, że tak musi być. - blondynka z bladym uśmiechem złapała dłoń przyjaciółki. W tym momencie cieszyła się, że jest obok.

HTTYD/ Bez pamięciWhere stories live. Discover now