Rozdział 10

756 43 4
                                    

Ostatnie pięć lat spokojnego życia i pracy za biurkiem oduczyło mnie jak to jest trenować z Czarną Wdową. Moje ciało było praktycznie całe poobijane po spędzonych z nią dwóch tygodniach ciągłych zajęć, a co gorsze, to nie miał być jeszcze koniec.

- I znowu leżysz. - Skomentowała kobieta, kolejny raz tego dnia przewalając mnie na matę w sali treningowej. Wraz z momentem dotknięcia ziemi, jęknęłam obolała i przymknęłam oczy. Wbudowane lampy sufitowe może i dawały doskonałe oświetlenie w czasie treningów, jednak nie zmieniało to tego, że w pewnym momencie naprawdę zaczynały razić po oczach.

- No co ty nie powiesz? Jakby to była jakaś nowość od dwóch tygodni. - Odparłam nieco zirytowana tym, że pomimo tak długiego czasu treningów, nic mi nie wychodziło.

- Wyjaśnij mi, jakim cudem pięć lat temu opanowałaś to wszystko od podstaw tak szybko, a teraz kiedy masz to sobie tylko przypomnieć to idzie ci tak mozolnie? - Spytała, spoglądając na mnie z założonymi na piersi rękoma. Wywróciłam oczami, po czym powoli wstałam z maty.

- Uwierz mi, że sama chciałabym to wiedzieć. Mam wrażenie jakby tamte treningi był w całkowicie innym życiu. Może to tego kwestia? Lub to jakieś efekty uboczne zaniknięcia mocy. - Wzruszyłam ramionami, otrzepując się z niewidzialnego kurzu. Rozmasowałam jeszcze nieco obolały bark, po czym usłyszałam za swoimi plecami chrząknięcie. Odwróciłam się przez ramię, dostrzegając stojącego tam mężczyznę. Wyglądał znajomo, ale problem był taki, że nie wiedziałam skąd go kojarzę. Może wrócił z jakiejś misji lub jest nowy?

- Szukasz tu czegoś? Poza tym, kiedy wróciłeś? - Spytała Wdowa, na co ten nieco się rozbawiony podszedł bliżej.

- Ciebie też miło widzieć Nat. Steve prosił bym tu przyszedł i kogoś poznał, ale zgaduję, że nie chodziło mu o ciebie. Jestem Bucky, a zgaduję, że ty jesteś słynną córką Stark'a. - Odezwał się do mnie, kiwając głową na przywitanie. Jeszcze przez moment się w niego wpatrywałam, jakby z nadzieją na znalezienie odpowiedzi skąd go kojarzyłam, jednak widząc jego pytanie na twarzy, gdy przez dłuższą chwilę niczego nie mówiłam, szybko się odezwałam.

- Um.. Tak tak, to ja. Jestem Ivy, miło cię poznać. Mam wrażenie czy kiedyś się już spotkaliśmy? Wydajesz się jakiś znajomy, jakbym cię już gdzieś widziała. - Odparłam, nie potrafiąc się powstrzymać od zadania tego pytania. Mężczyzna nieco się spiął, a Nat odchrząknęła.

- Może Steve pokazywał ci jakieś fotografie z nim z czasów wojny? Barnnes i Rogers to starzy znajomi, mógł ci coś wspominać pomiędzy waszymi całuśnymi chwilami. - Rzuciła, spoglądając na mnie tym swoim zwycięskim i zadziornym spojrzeniem. Uwielbiałam Nat, ale chwilami miałam ochotę ją udusić.

- Czyli jednak Steve kogoś sobie znalazł? Myślałem, że mnie wkręca. - Przyznał, robiąc nieco zaskoczoną minę. Czyli.. Rogers coś mu o mnie mówił? Ogromnie ciekawiło mnie o czym takim rozmawiali na mój temat.

- To było pięć lat temu, powiedziałabym raczej, że teraz jesteśmy po prostu kumplami. - Wyjaśniłam, spoglądając na wywracającą oczami Wdowę i śmiejącego się cicho szatyna. - Powiedziałam coś zabawnego? - Spytałam nie rozumiejąc czym ich rozśmieszyłam.

- Nie nie, po prostu Steve cały czas..

- Ani się waż kończyć James. - Przerwała mu wchodząca na salę treningową osoba. A raczej dwie osoby, bo był to Rogers, a na jego rękach Sarah.

- Mama! - Krzyknęła dziewczynka, w połowie drogi wykręcając się z uścisku Kapitana i biegnąc wprost na nas. Kucnęłam by mogła wpaść w moje ramiona i mocno ją przytuliłam. Przez ostatnie dwa tygodnie przygotowań do walki z Loki'm spędzałam z nią znacznie mniej czasu, jednak mimo wszystko nadal starałam się utrzymywać wieczorne czytanie do snu i wspólne posiłki. Jednocześnie w czasie, który spędzała ze Steve'em, gdy tylko wspomniała o tym, że chce się ze mną zobaczyć, przychodzili w pierwszej możliwej chwili.

I'm not your woman | Steve RogersWhere stories live. Discover now