7.

34 1 0
                                    

W tamtym momencie chciało mi się wyć, krzyczeć, płakać. Wszystko naraz, bo taka ważna osoba w moim życiu postanowiła sobie ze mnie zadrwić. Czułam narastającą gule w moim gardle i chęć uderzenia w coś. Byłam strasznie smutna. Zachowanie Tyler'a nie dość, że zaczęło mnie denerwować to jeszcze postanowił zrobić takie coś. Pewnie już znalazł sobie inną. Napewno tak jest. Chciał się mną tylko zabawić. Oczywiście, że tak. Co ja sobie myślałam. Przecież, ugh... serio jestem w cholerę naiwna, że dałam się zrobić na takie coś. Na to, że najpopularniejszy chłopak w szkole mógłby się we mnie zakochać. Najgorsze jest jednak to, że ja przez to wszystko także zaczęłam coś do niego czuć. O ile nie była to miłość to wciąż się do niego przywiązałam. Ale jednak co się dziwić, zostałam oszukana i poniżona. Przecież tego to się mogłam spodziewać. Z dnia na dzień nikt tak po prostu nie wyznaje ci miłości. Cholernie zabawne. Jestem naprawdę głupia. Co ja sobie myślałam wchodząc w tę relacje? Na samym początku mu to powiedziałam. Ale jednak on i ja rozwijaliśmy ją. Jestem cholernie naiwna.

-Claire!- krzyknęła Lena wyprowadzając mnie z letargu. Odwróciłam wzrok w jej stronę a w jej dłoni ujrzałam swój smartfon. Wibrował czyli ktoś do mnie dzwonił. Dziewczyna podeszła do mnie i wręczyła mi mój telefon. Jakie było moje zdziwienie kiedy na wyswietlaczu widniało imię „Cole". No cóż. Skoro tak.

-Halo?- powiedziałam po kliknięciu zielonej słuchawki.

-On potrzebuje twojej pomocy- zaczął od razu chłopak na co ja parsknęłam gorzkim śmiechem. Otarłam łzy, które spłynęły po moich policzkach i kontynuowała rozmowę z brunetem.

-Widziałeś co pisał. Mam się do niego nie odzywać. Jak szybko się to zaczęło tak szybko się skończyło- odrzekłam a po drugiej stronie telefony usłyszałam głębokie westchnięcie.

-Proszę przyjedź do nas. Z nim jest cholernie źle a ty jesteś jedyną osobą, która mogłaby temu załagodzić- dopowiedział po czym połączenie dobiegło końca chociaż ja wciąż trzymałam telefon przy uchu. Nie docierało do mnie co właśnie usłyszałam więc musiałam sobie przyswoić to co zostało właśnie do mnie powiedziane. Powoli zaczęłam odsuwać od siebie smartfona po czym odłożyłam go na podłokietnik fotela. Wstałam na równe nogi i zaczęłam kierować się w stronę drzwi nie mówiąc przy tym nic. Przyjaciele nawet mnie nie zatrzymali. Wiedzieli, że skoro dzwonił do mnie Cole to Ty potrzebował pomocy. Ale tylko i wyłącznie mojej pomocy. Pozwolili mi iść przed siebie. Zostali w moim pokoju w ciszy patrząc jak wychodzę.

Schodziłam powoli ze schodów aby nie zrobić sobie krzywdy gdyż moje nogi lekko drżały ze stresu jaki w tamtym momencie odczuwałam. Zgarnęłam kluczyki z wieszaka nałożyłam buty i wyszłam bez słowa z domu. Pobiegłam w stronę swojego samochodu, otworzyłam go z pilota i wsiadłam na miejsce kierowcy. Ruszyłam pojazd i od razu pokierowałam się w stronę domu Carterów. Złamałam chyba wszystkie możliwe przepisy, żeby znaleźć się tam jak najszybciej. Po około 7 minutach wysiadałam już z auta i biegiem ruszyłam do drzwi wejściowych domu. Głośno zapukałam a kiedy nie usłyszałam żadnego odzewu ponowiłam czynność. Po chwili otworzył mi Cole.

-Jesteś- szepnął przepuszczając mnie w drzwiach na co ja nic nie odpowiedziałam. Pobiegłam na górę i stanęłam przed drzwiami Tyler'a. Cicho w nie zapukałam ale gdy nie usłyszałam odpowiedzi po prostu weszłam do środka. Spojrzałam na łóżko chłopaka i właśnie tam go znalazłam. Siedział tam skulony z zdjęciem w dłoni. To zapewne te zdjęcie rodzinne. Spojrzałam na niego smutnymi oczyma i podeszłam do ramy łóżka opierając się o nią dłońmi. Nie odzywał się więc ja też nic nie mówiłam. Po chwili jednak przysiadła obok niego na łóżku łapiąc jego dłoń w tą moją. Blondyn nijak na to zareagował tylko mocniej zacisnął palce z fotografii, którą trzymał w rękach.

You love me?Where stories live. Discover now