Epilog ✔

85 5 1
                                    

Jenna z uwagą słuchała każde słowo Willa.

-Szkoda, że mnie przy tobie nie było- westchnęła- Zatrzymaliście sobie czas, Max o mało nie zginęła, a ja tkwiłam pod kocem i czytałam książkę.

Chłopak się uśmiechnął.

-Szkoda, że mnie przy tobie nie było- droczył się- Ty sobie czytałaś pod kocykiem książkę, a ja patrzyłem jak Max o mało nie zginęła i jak Dwudziestka zatrzymała czas.

Jenna się uśmiechnęła.

-Czytałam książkę nie w twoim stylu- odparła- Dramat romantyczny.

-Czemu nie w moim stylu?- spytał uśmiechając się pod nosem.

Chwilę potem, jednak westchnął.

-Co my teraz zrobimy?

-Mam szalony plan- chrypnęła Jenna- zacznij żyć jak normalny nastolatek. Pójdź ze mną do kina.

Will wyprostował się i zrobił zdziwioną minę.

-Na randkę?- spytał niepewnie wyciągając z siebie słowa.

-Wybór należy do ciebie- powiedziała dziewczyna.

Oboje się do siebie uśmiechnęli. Zapanowała cisza. Ale nie niezręczna cisza. Milczenie wprowadzało ich obu w ubogi, beztroski stan. Nawet nie zwrócili uwagi, kiedy ich usta zaczęły się stykać i zamykać w pocałunku.

Nagle do pokoju weszła Joyce.

-Przyniosłam...

Widząc syna i Jennę odsuwających się od siebie uśmiechnęła się pod nosem.

-To ja was może zostawie- powiedziała i mrugnęła do dziewczyny.

Wychodząc z pokoju zobaczyła Nastkę i Mike'a, który jeszcze nie wyjechał. Chcieli wejść do pomieszczenia, ale Joyce szybko dała im bezgłośny sygnał, co się tam dzieje.

-Will?- dziewczyna oderwała się od ust chłopaka.

-Hm?- spytał zaskoczony całą sytuacją.

-Widziałam twoje rysunki już wiele razy- powiedziała tajemniczo- Mój tata ma znajomości i chce zapisać cię za darmo na turnus dla utalentowanych, młodych malarzy.

-Jen, ale skąd twój tata widział moje rysunki?

-Nie mój tata- odparła dziewczyna- Mój brat. Znasz go przecież, nic ci nie mówił?

-Jennie kto jest twoim bratem?

-Steve- wzruszyła ramionami dziewczyna- Ale nie mieszka już z nami. Pracuje na jakimś zadupiu w kiosku.

***

Max siedziała nad grobem Dwudziestki. Nie umiała się z tym pogodzić. Ona oddała za nią życie. Za nią. Luckas, który chciał ją pocieszyć siedział obok.

-Ja wszystkich tracę- powiedziała drżącym głosem- Najpierw był Billy, a teraz- urwała.

-Mnie nie stracisz- powiedział Luckas poprawiając kosmyk jej rudych włosów.

-Chodźmy stąd- powiedziała dziewczyna- nie będziemy całować się na cmentarzu.

-Uważasz, że to nie romantyczne?- zapytał z drwiącym uśmiechem chłopak- Przy mnie zawsze będzie przecież romantycznie.

Max głośno prychnęła i pociągnęła za sobą Luckasa ze cmentarzu.

-Myślisz, że pokonaliśmy go już na zawsze?- zapytała szeptem, jakby bała się, że leżące w grobie ciało Estki, oddalono już przecież od nich ją usłyszy.

-Szczerze to za pierwszym razem już tak myślałem- wyznał chłopak- Teraz już niczego nie jestem pewien.

Max westchnęła.

-Idziemy do domu Willa i Jedenastki?- spytała w końcu.

-Mieliśmy się całować...- uśmiechnął się Luckas, a ich usta złączyły się w niezgrabnym pocałunku.

-Kocham cię Mad Max.

-Zachowujesz się jak w taniej komedii romantycznej- prychnęła dziewczyna i udali się do domu przyjaciół.

***

Dustin, wraz ze Stevem siedzieli na ławce wsuwając lody.

-Jak ci idzie z Robin?- zamlaskał pytanie Dustin.

-Ona jest lesbijką, przecież o tym wiesz- westchnął Steve.

-To zmień dla niej płeć- powiedział chłopak bez zastanowienia.

-Weź. Ty tak poważnie?- zapytał, nie widząc śmiechu na twarzy przyjaciela.

Dustin wzruszył ramionami.

-Jeśli ją kochasz...

-O przestań.

I nie wiadomo skąd pojawiła się ona. Robin we własnej osobie. A może nie we własnej, bo nie wyglądała jak zazwyczaj. Jej jasne włosy były ułożone w niezgrabnym koku, a na jej twarzy widniał trochę mocniejszy, niż zwykle makijaż.

-Steve mogę cię na chwilę- odezwała się nieśmiało- chyba coś do ciebie czuję...

-A Tammy?- zapytał lekko otwierając ze zdziwienia usta Steve.

-Jestem porąbana, wiem- zaśmiała się nerwowo- Ona mi wyparowała z umysłu, a jej miejsce zająłeś ty.

Ich usta połączyły się w niezgrabnym, ale jak lekkim i przyjemnym pocałunku.

Robin chwilę potem z szerokim uśmiechem na twarzy odeszła w stronę swojego domu.

Steve wracając do Dustina wyznał mu:

-Baby są dziwne.

-Suzie nie jest dziwna, tylko intrygująca- poprawił go Dustin.

-Dustibunku nie chciałem cię urazić- droczył się starszy chłopak.

***

Mike delikatnie objął barki Jedenastki.

-Wiesz, że byłam na wagarach- powiedziała ni z tego ni z owego.

Chłopak udał zszokowaną minę i uśmiechnął się nonszalancko.

-Co?- zapytała Nastka.

-Cieszę się, że nic Ci się nie stało- powiedział.

-To był pierwszy raz, kiedy ktoś uratował was zamiast mnie, swoją mocą- odparła.

-Miałaś wakacje- chłopak wzruszył ramionami.

-Wolę wakacje od szkoły, niż od mocy- prychnęła.

-Będę tęsknił- wyznał chłopak.

-Ja też- odparła i przytuliła swojego chłopaka. 

(miałam ochotę napisać samca alfa, ale się powstrzymałam)

***

Hopper widząc Joyce siedzącą na kanapie wolnym krokiem do niej podszedł. Kiedy kobieta go nie zauważyła dotknął ręką jej ramienia. Był to długi i namiętny dotyk, który był tylko początkiem głębszej relacji ich dwojga.

-A co z dzieciakami Jim?- spytała Joyce.

-Nastka nigdy nie miała matki, która byłaby przy niej, już nie mówiąc o Lonnim.

-Kocham cię Hopper- szepnęła Joyce.

-A ja ciebie Byers.

***
Epilog🥺. Nie wierzę, że to już koniec. A ja jak zwykle z opóźnieniem.
W najbliższym czasie ukażą się podziękowania...

/

𝑆𝑡𝑟𝑎𝑛𝑔𝑒𝑟 𝑇ℎ𝑖𝑛𝑔𝑠 4  Where stories live. Discover now