Epilog

151 9 13
                                    

Od pokonania Symbiota minął miesiąc. Peter i jego nowy uczeń Miles. Patrolowali właśnie wspólnie okolice Brooklynu. Miles uczył się pod okiem Petera super bohaterskiego rzemiosła. Wtedy w komunikatorze wbudowanym w kostium Peter usłyszał głos NEDa.

- Peter.

- Co jest NED? - Zapytał Peter.

- Grupa bandytów napadła na oddział F.E.A.S.T. w MidTown.

-Przyjąłem. Dzięki za Cynk. Chodź Miles. Ruszamy na Manhatan.

- Tuż za tobą Pete.

Chłopaki dotarli na miejsce. Bandyci właśnie wynosili łupy i ładowali je do dużej, białej ciężarówki. Miles spojrzał porozumiewawczo na Petera na co ten kiwnął głową. Był to znak, że może zacząć działać. Miles zeskoczył więc na dół.

- Okradanie fundacji dobroczynnej? Serio panowie?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Okradanie fundacji dobroczynnej? Serio panowie?

- To spiderman! wiejemy!

Miles zdołał powalić na ziemię kilku bandytów. Reszta zaczęła uciekać w stronę ciężarówki. Gdy jeden z nich jednak chciał otworzyć drzwi by wsiąść za kółko Peter swoją pajęczyną zablokował drzwi.

- Coś mi mówi, że macie trochę LEPKIE ręce. Powiedział Peter kasując kolejnych dwóch bandziorów.
Ostatni próbował uciekać, ale Miles złapał go pajęczynami i przyciągnął z powrotem.

- Wracaj tu! - Powiedział po czym znokałtował go ciosem podbródkowym.

- To już ostatni. - Powiedział Peter. - Dobra robota.

- Dzięki.

- Dziękujemy Wam Spider-Mani. - Powiedziała dyrektorka oddziału. - Uratowaliście nas.

- Żaden problem. - Odparł Peter. - Musimy lecieć.

- Swoimi Pajęczynami wskoczyli na dach pobliskiego budynku i tam na chwilę się zatrzymali.

- Świetnie się dziś spisałeś Miles.

- Dzięki Pete... Wiele mnie nauczyłeś.

Chłopaki zdjeli maski i zbili razem żółwika.

- No... To koniec patrolu na dziś. - Powiedział Peter. - Możesz wracać do domu. Ja mam jeszcze... Coś do załatwienia. - To powiedziawszy wyjął z kieszeni kostiumu małe, czarne pudełko. Miles uśmiechnął się i pokiwał głową.

- Jasne. Powodzenia. - Odparł po czym założył maskę i odleciał na sieciach w kierunku Harlemu. Peter natomiast włożył swoją maskę i ruszył w kierunku domu gdzie mieszkała rodzina Watson.

Gdy dotarł pod właściwy dom zdjął maskę i nacisnął dzwonek do drzwi. Po chwili drzwi otworzyły się i stanęła w nich MJ.

- Peter. - Uśmiechnęła się. - Miło cię widzieć.

- Ciebie też. Akurat mieliśmy akcję w okolicy. Pomyślałem, że wpadnę. Mogę wejść?

- Jasne. Śmiało. Mamo! Tato! Mamy gościa!

Peter i MJ weszli do salonu gdzie siedzieli państwo Watson.

- Mamo... Tato. To jest mój chłopak... Peter.

- Ten o którym tyle mówiłaś. - Odezwała się pani Watson. - Byłam ciekawa kiedy w końcu go poznam.

- Dzień dobry. - Odparł niepewnie Peter.

- Mam tylko jedno pytanie Michelle. - Odezwał się pan Watson. Dlaczego Peter jest ubrany... No... Tak?

MJ spojrzała na Petera i w tym momencie oniemiała. Całkowicie zapomniała o tym, że przez zaklęcie Strange'a jej rodzice nie wiedzą o tym że Peter jest spider-manem. Właściwie to... Nic o nim nie wiedzą.

- Przepraszam bardzo za średnio stosowny strój. - Powiedział Peter. - Akurat wracałem z patrolu i nie było czasu się przebrać.

- Z patrolu? - Zapytał pan Watson.

- Tato... Wszystko ci wyjaśnię, ale to musi zostać między nami.

- Co to za wielka tajemnica? - Zapytał.

- Peter jest Spider-Manem.

- Żartujesz?! - Pan Watson spojrzał na Petera z szeroko otwartymi ze zdziwienia ustami. - Chodź... Faktycznie strój jakby znajomy.

- Tak to prawda. - Powiedział Peter. - Jestem Spider-manem. Mam nadzieję, że... Nie jest to dla państwa problem.

-Problem? - Parsknął śmiechem pan Watson. - Uratowałeś życie mojej córki dziesiątki razy. To zaszczyt wreszcie cię poznać. - Powiedział Pan Watson ściskając mu dłoń. - Drzwi naszego domu będą przed tobą zawsze otwarte. - Na potwierdzenie jego słów Pani Watson pokiwała głową.

- Dziękuję Panu,Panie Watson. - Odparł Peter. - Tak właściwie to ja... W sprawie córki właśnie.

- Tak?! - Dopytywał Pan Watson chodź uśmiechy na twarzach MJ i Pani Watson sugerowały, że one już wiedziały co się zaraz będzie działo.

- Chciałem... - Peter zawahał się jeszcze na chwilę po czym wyjął z kieszeni pudełko. - Chciałem prosić o rękę pańskiej córki. - Powiedział w końcu Peter. MJ zasłoniła z wrażenia usta dłońmi. To samo zrobiła jej mama. Pan Watson patrzył na Petera przez dłuższą chwilę. Następnie spojrzał pytająco na MJ na co ta kiwnęła porozumiewawczo głową.

- Więc... Udzieli nam Pan błogosławieństwa? - Zapytał onieśmielony przedłużającą się ciszą Peter. Pan Watson uśmiechnął się.

- Z przyjemnością! - Odparł. - Witaj w rodzinie... Peter.

Peterowi kamień spadł z serca a zarówno MJ jak i jej mama zaczęły piszczeć z radości.

- A ty? - Peter zwrócił się teraz w stronę MJ klękając na jedno kolano i otwierając pudełko z pierścionkiem zaręczynowym w środku. - Michelle Jones Watson... Czy... Czy ty...Wyjdziesz za mnie?

- Jeszcze pytasz?! - Wykrzyknęła MJ. - Oczywiście, że tak!

Peter uroczyście nałożył pierścień na palec MJ a następnie pocałował ją. państwo Watson zaczęli klaskać.

- Na pewno jesteś głodny Peter. - Powiedziała Pani Watson. Siadaj do stołu. Zjesz z nami kolację.

- Dziękuję, Pani Watson.

Peter usiadł wraz z MJ i jej rodziną do kolacji i żyli razem długo i szczęśliwie... A przynajmniej do czasu aż nowe kłopoty nie zawitają nie spodziewanie w Nowym Jorku.

_____________Od Autora.__________________

Co prawda poprzedni rozdział miał być końcem tej historii, ale co to by była za historia bez pięknego Epilogu. Możecie to potraktować jako taką klasyczną, marvelowską scenę po napisach w, której chciałem domknąć wątek, którego umyślnie nie umieściłem w zakończeniu rozdziału 9 by skupić się na wprowadzeniu do historii Milesa Moralesa, a ukoronowanie głównego wątku jakim była rozwijająca się relacja Petera i MJ zrobić właśnie w formie epilogu. Mam nadzieję, że taki mały bonusik wam się spodoba. Dziękuje za wszystkie gwiazdki obserwacje i przede wszystkim komentarze. Naprawdę czytanie waszych uwag, opinii i reakcji na tworzone przeze mnie scenariusze daje mi masę frajdy. Naprawdę bardzo serdecznie dziękuje, że przeżywaliście razem ze mną tę przygodę i do usłyszenia (lub przeczytania) w kolejnych moich książkach. Zgodnie z tradycją która niejako wykształciła się w tej serii już poraz ostatni (przynajmniej w tej książce) oznaczam najaktywniejszych czytaczy.

bulma3000
Mar_cin_12_
Nastie32
szop789
zuzix_261

Spider-Man: Find the way home. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz