Rozdział 9

167 10 10
                                    

Peter wciąż uciekał w kierunku statuy wolności.

- Cholera jasna! Czy to bydle nigdy się nie męczy?

Faktycznie Symbiot nie wydawał się ani trochę zmęczony przedłużającym się pościgiem. Peter uciekał dalej. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że jego adwersarz gdzieś zniknął. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię.
Peter zatrzymał się na dachu pobliskiego budynku. Próbował wyostrzyć wszystkie swoje pajęcze zmysły, jednak nie był w stanie wyczuć obecności symbiota w pobliżu. Wtedy przypomniał sobie jak Edie wspominał o tym, że Symbioty nie dość, że potrafią się kamuflować to są również całkowicie uodpornione na działanie pajęczych zmysłów. Niestety przypomniał sobie o tym... Ciut za późno. Peter poczuł mocne uderzenie pięścią które odrzuciło go na krawędź dachu budynku.

- Ała.

Oryginalny plan wziął w łeb. Nie było możliwości by zwabić tego potwora zgodnie z planem pod statuę. Na szczęście Peter przygotował na tę okazję plan awaryjny. Nowy kostium który przygotował dla niego Happy wraz z MJ był zintegrowany z systemem E.D.I.T.H. Dzięki czemu Peter mógł z niego korzystać w każdej chwili bez konieczności zakładania okularów które otrzymał od Starka.

- E.D.I.T.H. - Powiedział Peter.

- Tak?

- Gdy powiem "Spider-Man" Masz wysłać wiadomość do MJ.

- Przyjełam.

Peter wyjął z kieszeni stroju imploder termiczny. Chciał rzucić nim w kierunku Symbiota, jednak ten ponownie był szybszy. Wykorzystując swoje zmiennokształtne ręce "przywiązał" Rękę Petera trzymającą imploder do ziemi. Następnie symbiot drugą ręką zamienioną w ostrze próbował dźgnąć Petera w gardło. Ten dał radę jednak złapać ostrze wolną ręką i zablokować cios.

- Czym ty do diabła jesteś? - Zapytał Peter dysząc ciężko.

- My... Jesteśmy Venom. - Odparł Symbiot.

- A ja... - Odpadł Peter. - Jestem... Spider-Manem.

- Wiadomość wysłana. - Peter. Usłyszał komunikat i zamknął oczy.

"Teraz wszystko w twoich rękach... MJ." Pomyślał. Peter.

W tym samym czasie przyjaciele Petera wciąż czekali na statule wolności. Wtem telefon MJ zawibrował. Wyciągnęła telefon. Była to wiadomość od Petera.
"Naciśnij guzik. Teraz!"

- Peter?

- Wciskaj ten guzik MJ! - Ponaglił ją NED.

- Nie mogę! - Odparła MJ.

- Peter liczy na twoją pomoc MJ. - Odpadł Strange. - Zaufaj mu i rób to o co cię poprosił.

Łatwo było mówić. MJ wiedziała, że coś poszło nie tak i znając bardzo dobrze Petera wiedziała, że właśnie wciela w życie jakiś cholernie ryzykowny, potencjalnie samobójczy plan. W końcu jednak zacisnęła zęby i ze łzami w oczach nacisnęła guzik. Po chwili ujrzeli kilkaset metrów dalej wielki ognisty wybuch.

- PETER! - Krzyknęła przerażona MJ. - Doktorze Strane! Teleportuj mnie tam. Szybko!

- MJ to może być bardzo niebez...

- Nie obchodzi mnie to! - Krzyknęła. - Zrób to! Teraz!

Strange westchnął i niechętnie otworzył portal. Przyjaciele Petera przeszli przez niego i znaleźli się przy ruinach zniszczonego budynku. Wszystko wokół stało w ogniu.

- PETER! PETER! - Krzyczała MJ. Z ruin wieżowca dobiegł słaby kaszel. MJ szybko tam pobiegła. Reszta za nią. Gdy weszli do środka znaleźli Petera który leżał bezwładnie na ziemi.

Spider-Man: Find the way home. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz