Rozdział 2

252 19 11
                                    

Peter leżał właśnie na łóżku w swoim nowym, pustym mieszkaniu. Kiedy nagle jego telefon zadzwonił. Zdziwiło go to. Kto mógł do niego dzwonić? Przecież nikt nie powinien pamiętać o jego istnieniu.
- Pewnie jakieś durne reklamy. - Pomyślał biorąc telefon do ręki. Jednak gdy spojrzał na wyświetlacz jego serce podskoczyło mu do gardła. Na ekranie widniał napis "Dzwoni MJ" A w tle widać było zdjęcie dziewczyny z długimi brązowymi, kręconymi włosami.
- Jak!? - Zapytał sam siebie. - Przecież ona miała zapomnieć. Wszyscy mieli zapomnieć. Tak powiedział Strange.
Peter przez chwilę miał ochotę odebrać połączenie. Po chwili jednak zacisnął zęby. Nie mógł tego zrobić. Serce mu się kroiło na milion kawałków. Niczego w tym momencie nie pragnął bardziej niż porozmawiać z MJ, ale dla jej dobra... Musi o niej zapomnieć. Zbyt wiele osób zapłaciło zbyt wysoką cenę za to, że byli byli mu bliscy. Pan Stark, Ciocia May Oni zginęli przez niego. Zginęli bo im na nim zależało a jemu na nich. MJ również niemal straciła życie i gdyby nie Peter numer  2 byłoby po niej.
- Nie. - Powiedział Peter sam do siebię. - Nie pozwolę by kolejna osoba zginęła przezemnie. MJ jest bystrą, wesołą dziewczyną i zasługuje na wesołe, beztroskie życie. Może jej się ułoży jakoś z NEDem? Mi natomiast najwyraźniej nie jest pisane życie towarzyskie.
Peter mimowolnie zaczął płakać. To że musiał ukrywać prawdę przed bliskimi było dla niego normalne. W końcu długo to robił jako Spider-Man. Zawsze jednak miał przy sobie Tonego lub NEDa którzy znali prawdę i mogli służyć mu radą w i wsparciem w tych super bohaterskich sprawach. Teraz jednak... Został zupełnie sam.
- Przepraszam MJ. - Powiedział przez łzy odrzucając połączenie. - Przepraszam, że nie dotrzymałem swojej obietnicy, ale... Zrozum... To dla twojego dobra.
Pete szybko włożył maskę i wyskoczył przez okno. Musiał zacząć nowe życie. Bez MJ. Bez NEDa. Bez nikogo. Każda bliska mu osoba byłaby zagrożona dlatego lepiej żeby był sam. W ten sposób przynajmniej nikogo nie naraża.
Patrol minął mu bez żadnych incydentów więc wrócił do domu. Następnego dnia rano wstał. Był to pierwszy dzień szkoły. Pete celowo nie składał swoich papierów do MiT. W końcu zarówno MJ jak i NED zostali tam przyjęci.
W ławce na lekcjach siedział sam. Po czas wolny również spędzał samotnie. Nie próbował nawet zawrzeć jakichkolwiek znajomości. Podczas jednej z przerw między wykładami przeglądając telefon wyskoczyło mu niespodziewanie najnowsze wydanie wiadomości.
- Ewakuacja uniwersytetu MiT!  W budynku doszło do rozszczelnienia instalacji gazowej!
W tle pokazana była transmisja na żywo z sprzed uniwersytetu. Straży pożarnej nie było jeszcze na miejscu a nauczyciele dopiero stopniowo ewakuowali uczniów.
- Przecież to wszystko zaraz wybuchnie! - Krzyknął Peter. - Ehhh Dlaczego ze wszystkich uczelni w Nowym Jorku to musi być akurat MiT!
Nie było czasu na myślenie. Pete schował się w schowku na miotły i szybko włożył kostium. W ciągu pięciu minut dotarł do budynku MiT.
- Pani dyrektor! - Krzyknął.
- Spider-Man! Spider-Man tu jest! - Krzyczała uradowana dyrektorka.
- Czy udało wam się wszystkich ewakuować? - Zapytał.
- Właśnie liczymy. - Odpadła dyrektorka.
- Spider-Manie! - Peter usłyszał znajomy głos. To był NED. - Moja przyjaciółka MJ... To znaczy... Meshelle. Ona wyszła do łazienki gdy to się stało. Od tamtej pory jej nie widziałem.
Peter poczuł jak coś zaczyna się w nim w środku gotować. Dlaczego ona?! Dlaczego to zawsze musi być akurat MJ?!

- Proszę się nie martwić. - Odpadł Peter. - Znajdę ją.
Peter użył swojej sieci by przez rozbite okno wskoczyć do stopniowo walącego się budynku.
- Meshelle! - krzyknął.
- Meshelle! Jesteś tu?!
- Tutaj! - usłyszał słaby krzyk odbiegający z damskiej toalety. Prędkości ruszył w tamtym kierunku. MJ leżała na ziemi a jej noga przygnieciona była do ziemi rurą.
- Właśnie miałam wychodzić gdy doszło do eksplozji. - Wyjaśniła. - Rura spadła i przygniotła mi nogę. Nie mogę się ruszyć.
- Spokojnie. - Odpadł Peter. - Pomogę ci.
Chwycił rurę i delikatnie zaczął ją podnosić. W końcu udało mu się uwolnić MJ.
- Uciekajmy stąd szybko! - Krzyknął. - To wszystko zaraz się zawali!
W momencie gdy to powiedział doszło do kolejnej eksplozji. Ogromna kupa gruzu, która spadła z góry zatarasowała drzwi.
- Szybciej Spider-Manie. - Powiedział cicho NED z przerażeniem obserwując walący się budynek.
- No cóż. Tendy nie wyjdziemy. - Stwierdził Peter.
- To jaki masz plan? - Zapytała MJ.
- Nie spodoba ci się. - Odparł Peter. MJ nigdy nie lubiła bujania się na sieci, ale w tej sytuacji nie było lepszego wyjścia.
- Złap się mnie. - Powiedział. - Tylko mocno.
Dziewczyna zrobiła tak jak poprosił. To pozwoliło mu chodź na chwilę poczuć się tak jak dawniej. Przed tą całą akcją z ujawnieniem jego tożsamości przez Misterio a następnie przybyciem do jego świata postaci z innych universów. Szybko jednak zacisnął zęby. Teraz nie był już Peterem. Napewno nie tamtym Peterem. Był Spider-Manem. Robił to po to by jej pomóc i nic więcej.
Wystrzelił sieć następnie wyskoczył razem z MJ przez okno. W ostatniej chwili. Dokładnie bowiem wnmomencie w, którym znalazł się wraz z MJ na ziemi kolejna eksplozja doprowadziła do zawalenia się budynku.
- Nic ci nie jest? - Zapytał Pete.
- Chyba skręciłam Kostkę - odparła. - ale nic mi nie będzie. Dziękuję ci za pomoc Spider-Manie.
- Wszyscy jesteśmy twoimi dłużnikami. - Dodała pani Dyrektor.
- Drobiazg. - Odpadł Spider-Man. - Cieszę się, że mogłem pomóc.
To powiedziawszy wystrzelił linkę w powietrze i zniknął.

Spider-Man: Find the way home. Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin