Rozdział 5

749 78 67
                                    

Całe ciało Loretty zdrętwiało, a sama ona automatycznie zechciała przyłożyć sobie patelnią w łeb.

— To nic takiego, Mirabel — wyjąkała, uśmiechając się nerwowo. — Ja... no... przyjaźniłam się z Brunem przed jego ucieczką. Powiedziałam "mój"... chodziło mi o "mój przyjaciel Bruno"!

— Loretto — powiedziała ze znudzeniem Mirabel, zachłannie gryząc ciastko, które wręczyła jej Julieta, która spanikowała tak samo, jak ona. — Widzę, że oszukujesz.

— Loretta ma prawo do tajemnic — oznajmiła chłodno jej matka, ratując tym samym swoją przyjaciółkę z opresji. — Jest tak samo zmęczona, jak ty, to naprawdę czas, abyś poszła już spać.

Mirabel, skończywszy jedzenie leczniczego ciastka, obrzuciła je dwie uważnym spojrzeniem i wyszła z kuchni. Julieta trąciła Lorettę ramieniem.

— Pilnuj się — mruknęła. — Nie chcemy rozdrapywać starych ran. Nie przeżyję, jeśli Mirabel też skłóci się z rodziną i... wyparuje...

— Nie dopuścimy do tego — stwierdziła stanowczo Loretta, mocno obejmując przyjaciółkę. — Wiem, że... że mówiłam już coś podobnego...

— Nie dopuścimy, tak — dodała szybko Julieta. Coś podpowiadało jej, że Loretta, tak samo, jak reszta rodziny Madrigal, naprawdę nie cierpi rozmawiać o Brunie. I dobrze. — Wracamy na imprezę? Chodź, stałaś się spięta.

— Zrobiłam na niej wszystko, co musiałam, mi amiga — powiedziała Loretta. Uśmiechnęła się i oznajmiła: — Chyba znalazłam pracę!

— Żartujesz! — zawołała Julieta, odwzajemniając uśmiech. — To cudownie! U kogo?

Loretta opowiedziała Julietcie o propozycji złożonej jej przez Maríę i udała się do swojej sypialni.

Następnego ranka zerwała się z łóżka jako pierwsza, aby pomóc w przygotowaniu śniadania, na którym dalej mieli celebrować dar Antonia. Tego dnia niebo było bezchmurne, więc jednogłośnie stwierdzono, że najlepszym miejscem na spojrzycie posiłku, będzie taras za domem.

— Camilo, łobuzie! — zawołała, widząc, jak chłopiec zamienia się w Dolores i podąża do stołu, przy którym przygotowywała jedzenie. — Jeśli chcesz dokładkę, po prostu mi o tym powiedz. Pepa nie musi wiedzieć — dodała, puszczając mu oczko.

— Dzięki, Tía Loretta — powiedział i nadstawił talerz. — W podziękowaniu... będziesz wolna od moich żartów przez następne pięć minut.

— Jakiś ty dobrotliwy! — westchnęła, łapiąc się za serce. — Chyba będę codziennie przygotowywać posiłki, aby dostępować takiego zaszczytu!

Loretta i Camilo wybuchnęli śmiechem. Kobieta dołożyła mu stertę bułeczek do talerza.

— Lotta, nie kooperuj tak z nim — odezwał się Félix, wyłaniając się zza futryny. Prawdziwa Dolores podeszła do niej, aby wziąć sobie świeżo upieczoną bułeczkę.

— Wszystko dobrze, Tía? — zapytała, nachylając się w jej kierunku. — Słyszałam, jak całą noc się wiercisz.

— Starość nie radość — odparła, szczerząc się. — Byłam tak wykończona, że nie mogłam usnąć.

— Uważaj dzisiaj na Mirabel.

— Słucham?

Ale Dolores wzruszyła ramionami i odeszła w kierunku stołu, który właśnie przyniosła Luisa. Loretta wzięła swoją porcję i zajęła miejsce obok Agustína.

— No, ruchy, ruchy! — zawołała Abuela, zganiając wszystkich na zewnątrz. — Wszyscy jesteśmy wdzięczni za wspaniały dar Antonia! Rozmawiałam ostatnio z Guzmanami o zaręczynach naszej Isabeli z Marianem. Dolores, czy znamy już datę?

Nie do przewidzenia || Bruno MadrigalWhere stories live. Discover now