5.

3 0 0
                                    

Reszta wycieczki była bardzo przyjemna. Zaprowadziłyśmy Stefana do reszty owiec tuż obok zagrody kozy. Stała sama i żuła trawę z bardzo zmęczonym spojrzeniem.
- Dzisiaj rano Stefan uciekł, więc biedna Mefistofelesa musiała sama orać pole - podeszła do wyczerpanego zwierzęcia, pogłaskała ją po karku i z jednej ze swoich torebeczek wyjęła jakieś zielone listki, które koza z chęcią zjadła. - Trochę rukolii dobrze ci zrobi staruszko.
Gdy tylko koza powróciła do żucia trawy, wyraz twarzy i postawa Mileny natychmiast zmieniły się z powrotem na surową i poważną.
Następnym punktem wycieczki były pola uprawne, przy których spotkałyśmy kilka mieszkańców Zagajnika.
- Żywia! Żyrosław! Wracajcie tu w tej chwili! - wykrzyknęła w niebogłosy około 15letnia dziewczyna, minimalnie przy kości z krótko obciętymi  , czarnymi włosami prawie całkowicie pofarbowanymi na turkusowy oraz piwnozielonymi oczami. Na sobie miała tunikę zrobioną z kuchennego fartucha, do której doszyte zostały ciemno żółte wstawki. Pod spodem nosiła legginsy koloru khaki i brązowe buty - identyczne nosiła Jarzębina. Na jej głowie uparcie siedział czepek kucharski. Oczy miała przymrużone.
Wołała za dwiema osóbkami, które przemknęły tuż obok mnie i Mileny. Nie miałam wystarczająco czasu, aby im się przyjrzeć, ale kątem oka zobaczyłam błysk w ręce jednej z nich. Poza tym usłyszałam tylko głośny śmiech i dźwięk butów uderzających o ścieżkę.
- Dobrawa, co się tu stało? - zapytała Milena
- Bliźniaki zabrały mi okulary - bąknęła zdenerwowana dziewczyna po czym dodała. - Znowu. To już drugi raz w tym tygodniu a jest dopiero środa! Zaczyna to być irytujące.
- A nie mieli zaorać pola i posiać więcej marchewek, grochu i żyta?
- Już to zrobili - odparła szybko Dobrawa – I kiedy przyszłam zobaczyć czy już skończyli, napadli na mnie i zabrali mi okulary!
- Ale zadanie wykonali? - dociekała Milena.
- No, tak... - niechętnie przyznała Dąbrówka. - Ale to nie zmienia faktu, że teraz obiadu nie będzie! Praktycznie nic nie widzę! Jak mam cokolwiek ugotować?
- A może Bożygniew mógłby...
- Bozio niech trzyma się z dala od mojej kuchni! - przerwała Milenie na nowo zdenerwowana Dobrawa. - Ostatniej niedzieli, kiedy zaoferował swoją pomoc, o mało nie spalił całego Drzewa! NIE MA MOWY, żebym go wpuściła tam z powrotem!
- A jeśli ja bym tam była, żeby wszystko poszło dobrze? - zaoferowała moja przewodniczka. - Niestety muszę najpierw oprowadzić naszą nową mieszkankę a potem sprawdzić co u rannej dziewczyny, którą znalazłyśmy w lesie.
- Poszłabym w tedy na taką umowę - zainteresowała się Dobrawa. Następnie zmierzyła mnie przyjaznym spojrzeniem. - Czyli dzisiaj trzeba będzie ugotować parę porcji więcej niż zwykle... No dobrze. To idę zbierać plony!
Podniosła kilka koszyków stojących obok niej po czym skierowała się w stronę pól gotowych do zbiorów. Patrzyłam okropnie zdziwiona. Gdy szłyśmy tu z Mileną, pole było całkowicie puste, może tylko z malutkimi zielonym pączkami, gdzie nie gdzie. Więc teraz kiedy Dobrawa zniknęła w wysokich kłosach żyta, natychmiast popatrzyłam na Milenę szukając odpowiedzi. Ona jednak rzuciła znudzone spojrzenie. W jej wzroku wyczytałam niemą odpowiedź: “Takie rzeczy dzieją się tutaj na co dzień”.
Miałyśmy już ruszać dalej, kiedy usłyszałyśmy czyjś krzyk za nami.
-Milena, Mara! - Jarzębina wołała z lecznicy podekscytowana, ale również lekko spanikowana -Obudziła się!

Las BogówWhere stories live. Discover now