W rodzinie Starków zmieniło się bardzo dużo bardzo szybko. Przede wszystkim pan i pani Stark przestali być małżeństwem — zdjęcie spod sądu, które obiegło wszystkie portale, przedstawiało ich wychodzących z budynku ramię w ramię, ze złączonymi dłońmi, idących w stronę dzieci i czekającego przy nich Stephena.
Tony najpierw przytulił dzieci, kucnął na chodniku i wyściskał je mocno; to samo zrobiła Pepper tuż obok, cmokając je i zapewniając, że już wszystko będzie dobrze. Cała piątka ściskała się mocno, czuli — wiedzieli — że ich rodzina jest tylko silniejsza dzięki temu, że nie ma miejsca na gromadzenie się brudu zaszłości i blaknięcia miłości między ich rodzicami, bo to małżeństwo zostało rozwiązane spokojnie, bez wyszarpywania sobie dzieci, bez walki o to, kto je widuje częściej, kto jest dojeżdżającym rodzicem.
Stephen z zaskoczeniem odnotował rączkę Morgan ściskającą go za nadgarstek.
— Też jesteś w naszej rodzinie, musisz się przytulić. Takie są zasady — powiedziała poważnie, i Stephen posłusznie objął ją i Tony'ego ramionami. Tony czule pocałował go tuż po uwolnieniu się, szczęśliwy, ze łzami w oczach, bo wszystko powoli wchodziło na swoje miejsce. Dzieci zyskały zdrowszą relację między rodzicami i nowego przyjaciela, Tony mógł bez strachu związać się ze swoim ukochanym, Pepper mogła poświęcić się całkowicie temu, czemu chciała — swojej pracy, swoim organizacjom charytatywnym oraz, oczywiście, swoim dzieciom, a wśród tego wszystkiego znajdzie czas dla siebie.
Rezultat był dużo lepszy niż się obawiała — dzieci zostawały z nią, tak jak planowała, z wizytami Tony'ego i Stephena praktycznie co drugi dzień, czasem nocowaniem, raz w miesiącu mieli jeździć na wspólne wycieczki (Stephen uprzedził ją od razu, że pewnie nie będzie się z nimi często zabierał, skoro to czas dla rodziny, ale Pepper szybko utwierdziła go w przekonaniu, że jak najbardziej jest częścią rodziny i częstotliwość wyjazdów z nimi jest tylko jego wyborem), wakacje też mieli wspólne, tak jak do tej pory. Nikt nie ucierpiał, rodzina nie była rozdarta na dwa stronnictwa, bo przecież rozeszli się w zgodzie i bez gorzkich uczuć wobec siebie nawzajem.
— Idziemy świętować do jakiejś fajnej knajpy — zarządził Tony, tuląc dzieci do siebie; Morgan niemal na niego wlazła, trzymając się ojca jak mała małpka albo miś koala. — Nasza trójka i dzieci.
Pepper uśmiechnęła się, kręcąc głową.
— Niech będzie. Ale nie ty wybierasz, bo skończymy w miejscu z cheeseburgerami.
— Ja nie mam nic przeciwko — pisnął Harley.
— Ja też — dorzuciła szybko Morgan, kiwając głową, jakby chciała kogoś przekonać że jest najżarliwszą fanką tego pomysłu.
Kobieta westchnęła, ale za westchnieniem czaił się uśmiech.
— Ja mam. Stephen, jesteś doktorem, może być mnie wsparł, co?
— Oczywiście, okazja zasługuje na poważne świętowanie w poważnym miejscu. Wszyscy w garniturach i wieczorowych sukienkach, a jak ktoś nie będzie umiał zjeść odpowiednio kraba, to wylatuje.
Harley zrobił wielkie oczy (podobnie zresztą jak jego ojciec, zaskoczony).
— Poważnie?
— Śmiertelnie poważnie.
— Stephen! Dzieci mi straszysz, jesteś okropny — Tony złączył ich usta. — Chodźcie, wybierzemy coś demokratycznie, czyli tajne wybory. Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy — dodał przyciszenie, z rozbawieniem nasycającym głos. — Policzę je tak, że wyjdzie na moje.
![](https://img.wattpad.com/cover/253892113-288-k855547.jpg)
YOU ARE READING
𝐇𝐎𝐌𝐄𝐁𝐎𝐔𝐍𝐃. avengers
Fanfictionkiedy tony i pepper się rozwodzą, bo tony randkuje z innym mężczyzną, morgan wszystkich rozczula, a ktoś musi trzymać ten bałagan w ryzach.