Witamy u króla

63 7 0
                                    

„Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy".
-
Andrzej Sapkowski

Wysłuchawszy prośby pani Sandry, natychmiast schowałam się w przymierzalni. Zdjęłam swoją białą sukienkę, przetarłam skórę namoczoną w olejku, wcześniej przygotowaną tkaniną i ubrawszy specjalną halkę, wystąpiłam z powrotem zza zasłony.

- Niech panna zdejmie buciki, wypoleruję je i napastuje – odrzekła jedna z pokojówek.

Międzyczasie służka Margaret próbowała przyodziać mnie w krynolinę... Powiem tak: to doświadczenie z pewnością zaliczę do ciekawszych doznań. Pomijając już fakt, że ta dziwaczna konstrukcja, którą przytaszczyła Margaret, wyglądała jak klatka. Najśmieszniejsze cyrki zaczęły się odprawiać dopiero kilka sekund później, gdy to weszłam w sam środek tej metalowej pajęczyny.

Gorset zacisnął się na mojej piersi, przez co jęknęłam z bólu. Służka Margaret natychmiast przeprosiła i poluzowała obręcze. Drętwiały mi ręce, kręgosłup bolał jak nigdy... a moje przyjaciółki zdawały się mieć niezły ubaw. Bawiłam ich. Chichotały, szeptały coś sobie na ucho podczas, gdy ja wraz z służką Margaret walczyłyśmy z tą wielką kupą materiału.

Po kilkunastu żmudnych minutach w końcu się udało. Szara suknia oparta na krynolinie dumnie zaprezentowała swoją objętość... Nie widziałam jeszcze ani jednej kreacji, co by miała tak obszerny spód. Z trudem zdołałam przejść do drzwi i z powrotem. Musiałam też kontrolować chód, aby nie przywalić kolanem w żelazną obręcz. W dodatku zahaczałam krańcami materiału o leżące na stolikach akcesoria, przez co kilka pospadało na ziemię. Całe szczęście nie były to żadne wazony ani tym podobne. Zabiłabym się chyba, gdybym coś zniszczyła. Podejrzewam nawet, że panie, Francis oraz Arthur by mi w tym pomogli.

- Aurielle, nie przejmuj się, słonko. Ta garderoba jest malutka, na sali balowej będzie więcej miejsca – pocieszyła mnie Yvonne, widząc mój grymas. - Pan Xavier miał rację. Jesteś delikatna jak kwiatuszek, o wiele lepiej ci bez tych zdobień i kokard.

- Suknia magnifique! – pochwaliła Gabon. - Na balu pozamiatasz! Inne młode panienki z pewnością będą ci zazdrościć.

Kontem oka zerknęłam na siedzące przy toaletkach kobiety. Jedna z nich – panna o bardzo jasnych włosach – spojrzała na mnie z gniewem w oczach. Zaczęła też przypatrywać się mojej sukni. Gdy spostrzegła, iż ja również spoglądam w jej stronę, odwróciła wzrok do lustra i poczęła przeczesywać szczotką swoje długie włosy.

- Jedna z nich zazdrości już teraz – wyszeptała mi dyskretnie pani Sandra.

Zachichotałam i podciągnąwszy rękami spód kiecki, podeszłam do toaletki. Z trudem usiadłam na stołku. Teraz musiałam tylko zaczekać na pozostałe panie.

Nie tylko ja wyglądałam tak komicznie, przywdziewając krynolinę. Nie mniej śmiesznie niż w moim przypadku było podczas ubierania pani Odette. Z racji, iż była najobszerniejsza z nas wszystkich, często dochodziło do poluzowania obręczy. Gwałtownie się rozpinały, rozbrzmiewając w całej komnacie charakterystycznym brzękiem. O zgrozo, ten dźwięk przyprawiał nas wszystkie o drżenie ze śmiechu.

- Grabicie sobie – warknęła Odette, patrząc na naszą rozbawioną gromadkę.

- Nie ględź, tylko wciągnij brzuch – rzekła Michael.

Ach, przyjaciółki... Wrogowie potrafią cię traktować o niebo lepiej niż one. Mam nadzieję, że nasza słodka Odette potrafi przebaczać. Nie chciałabym się z nikim kłócić i to jeszcze przed tak ważnym balem!

***

- Myślę, że opaska będzie tu konieczna. Ma panna niebiańsko gęste włosy, coś musi je podtrzymywać.

C'est le monde, ma chère Europe [APH]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz