#25

20 3 0
                                    

Miejmy nadzieję że tym razem nie skończy się jak w November Rain

Marsz weselny zaczoł już grać. Kościół wyglądał jak z bajki.

Był spory a wielkie kolorowe witraże oświetlały prawie każda możliwą przestrzeń.

Kościół był ozdobiony różami różnego koloru nawet ona sama stąpała po płatkach róż.

W rękach też trzymała róże bo tak postanowiła.

Ojciec dodawał jej otuchy w tym bardzo ważnym dniu.

Patrząc na przód widziała dwóch mężczyzn stojących w pewnej odległościach od siebie.

Rudy stał niewzruszony tyłem a blondyn przodem uśmiechając się do niej.

Widać było że był zaszokowany jej pięknem, no chyba że był na tyle podniecony że tak tu i teraz by ją poprostu zerżnoł.

Po środku stała Usmiechnęnty ksiądz.

Nawet była ekipa z kamerami. Ale Narazie nie wiedziała czy ślubna czy telewizyjna.

Właśnie w tym momencie dotarła do ołtarza stanęła przy Duffie,trochę nerwowo trzymając bukiet.

Miała jakieś kilka minut by wyluzować w czasie gdy jej przyjaciółka będzie kroczyć tą samą drogą którą ona kroczyła.

Powtórnie rozległ się dźwięk marszu weselnego.

-- Iwo ja nie mogę zbytnio oddychać -- powiedziała Kel z myślą że może to odwoła ten nadaremny ślub.

-- Spokojnie to pewnie stress,to twój pierwszy ślub, przy każdym następny będzie lepiej, o słyszysz teraz my idziemy --.

Wzioł ją pod rękę a ona bardziej ścisnęła do siebie wielki lawendowy bukiet swoich ulubionych kwiatków. Drzwi powtórnie się otworzyły.

Powolnym krokiem szli w stronę ołtarza  Drzwi zostały zamknente.

Bo oboje panowie młodzi woleli nie mieć ani jednej uciekającej Panny młodej. Więc ostatnia droga ucieczki była własnie przepadła,Przed nią stała para przyjaciół odwróconych do niej tyłem.

Usmiechnęnty ksiądz jakby zaraz miał powiedzieć " haha kurwa wjebie cię zaraz w małżeństwo ".

No i jej przyszły mąż na jego mordzie gościł ten sam uśmiech co kiedyś kiedy się poznali a jego ryj był upaćkany serem. 

Po chwili doszli do ołtarza.
Iwo puścił jej rękę i odeszedł.

-- Moi drodzy zebraliśmy sie dziś tutaj by połączyć te dwie pary  świętym węzłem małżeńskim, mianowicie Michaela Duffa McKagan oraz Amandę Mandy Brixx.

I wten sam sposób połączyć również Williama Axla Baileya Rose'a z Kelly Samanthą Coletti-VanShteinger --.

Sytuacja zrobiła się dość nerwowa a przez to że były zamknięte drzwi a zamiast okien były witraże było również co duszno.

Tymbardziej kiedyś gości było co nie miara.

-- Proszę was teraz o położenie swoich dłoni na dłoń małżonka/małżonki --.

Obydwie pary tak uczyniły dodało im to trochę pewności siebie.

-- Zadam wam teraz dwa pytanie ogólnie i chce usłyszeć głos każdego z was, Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński? --

Najpierw mieli odpowiadać McKaganowie.
-- Tak chcemy -- było słuchać pochwoli zdecydowany głos basisty i trochę spięty głos jego Amandy.

And Please Don't CryWhere stories live. Discover now