Rozdział 7

333 14 5
                                    

Od czasu wyjazdu minęły trzy tygodnie. Moja kostka już doszła do siebie i znowu mogę normalnie chodzić i biegać. Chociaż przy tym drugim to nie zawsze bo jednak czasami, noga daje o sobie znać. Raczej staram się nie nadwyrężać. Chodzę do szkoły, czas mija. Od czasu wyjazdu nie rozmawiałam z Christianem. Nie dzwonił, nie pisał, zresztą ja tez się do niego nie odzywałam. I bardzo dobrze. Nie podobało mi się to, że jakaś nieznana dla mnie siła mnie do niego ciągnęła. Nie było go w szkole nie wiem dlaczego. Nikt nie wiedział o co chodzi i gdzie się podziewa. Po szkole chodziły plotki, że trener koszykówki powiedział, że jeśli nie wróci do szkoły w tym tygodniu, na kapitana mianuje kogoś innego.
Właśnie szłam do księgarni. Ostatnio więcej czytam i zaczęło mi brakować książek. Nigdy nie byłam typem mola książkowego. Jednak ostatnio zauważyłam, że zaczeło mi to sprawiać przyjemność. Mogłam się odprężyć, uspokoić i zająć czymś myśli. Weszłam do środka i skierowałam się na dział z obyczajówkami. Oglądałam każdą książkę po kolei. Żadna zbytnio nie przypadła mi do gustu. Były dobre książki ale nie było takiej której opis by mnie zachwycił. Przeszłam na drugą stronę półki. Już od paru dobrych minut przeglądałam książki znajdujące się na półkach.
- Weź tą. - powiedział ktoś, przerywając ciszę, a ja podskoczyłam. Przed sobą ujrzałam męską dłoń a w niej książkę. Czy to....
Obróciłam się a przede mną stał Christian. No chyba se żartuje.
- ,,Haunting Adeline"? - pytam. Ma piękną okładkę.
- Tak. Naprawdę ciekawa książka.- chlopak przeniósł wzrok z książki na mnie. Chytrze się uśmiechnął, miał ten swój błysk w oku.
- Czemu nie chodzisz do szkoły? - spytałam. Stał blisko, naprawdę blisko. Zrobiłam krok w tył.
- Musiałem wyjechać na trochę. Ale już wróciłem, aniołku. - lubiłam gdy tak do mnie mówił. - To co bierzesz tą książkę? - nagle się wyprostował i zaczął mówić normalnym tonem.
- Tak. - odpowiedziałam bez zastanowienia. Czemu zgadzam się na wszystko co on mówi?
Poszliśmy do kasy i stanęliśmy w kolejce. Gdy już doszliśmy na jej początek Christian zabrał mi książkę i chciał za nią zapłacić. Mimo iż był to miły gest, nie zgodziłam się. Nie będzie za mnie płacił. Gdy już wyszliśmy, poszliśmy na spacer do parku. Christian zachowywał się zupełnie inaczej niż w szkole. Naprawdę, nie był tak arogancki, chamski ale był słodki i uroczy. Stanęliśmy na chwile. Christian wyjął z kieszeni paczkę papierosów.
- Chcesz jednego? - spytał się.
- Nie, ja nie palę. - odparłam kręcąc głową.
W tym samym momencie podeszła do nas dziewczyna mniej więcej w moim wieku.
- Mogę pożyczyć papierosa? - zwróciła się do Christiana udając ze mnie tu nie ma.
Gdy chłopak już wyciągał do niej rękę, chwyciłam za papierosa z pudełka. Popatrzył na mnie zdziwiony. Dziewczyna zdała sobie sprawę że ja istnieje, i zobaczyła że Christian już nie zwraca na nią uwagi. Odeszła. Po chwili wyjęłam papierosa z ust i chciałam go oddać, jednak on wziął moją rękę i przybliżył ją do moich ust. Odpalił papierosa. Zaciągnęłam się, wypuszczając z buzi dym zaczęłam kaszleć. Chłopak zabrał papierosa z mojej dłoni i sam się zaciągnął. 
- Jesteś słodka kiedy jesteś zazdrosna. - powiedział, wypuszczając z ust dym.
Spojrzałam na niego oburzona.
- Nie jestem zazdrosna. - postawił krok w moją stronę.
- Nie wcale. - odparł z wyraźnie słyszalną ironią w głosie.

Naszą małą pogawędkę przerwał odgłos mojego dzwonka. To wiadomość od mamy.

Od: Mama

Hailey, gdzie jesteś. Miałaś skoczyć tylko do księgarni i wracać.

- Christian, mógłbyś może mnie podwieźć do domu? Muszę wracać. - spytałam się chłopaka.

- Jasne.

Do: Mama

Już wracam. Będę za pięć minut.

Do domu jechaliśmy w zupełnej ciszy. Chyba oboje nie wiedzieliśmy co powiedzieć.Tak jak mówiłam mamie, już po pięciu minutach byliśmy na miejscu. Nie wiem czemu ale na samą myśl o rozłące z chłopakiem robiło mi się smutno. Wyszłam z auta a chłopak ruszył moim śladem. Gdy staliśmy już pod drzwiami, twarzą w twarz.

Forbidden fruitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz