Rozdział 3

376 14 3
                                    

Na następny dzień kiedy wchodziłam do szkoły, wszyscy mierzyli mnie wzrokiem i podśmiechiwali się. Ci co stali w grupkach robili to samo po czym szeptali do siebie nawzajem. Przemierzyłam korytarz szybkim krokiem aż wreszcie dostrzegłam Makayle, podeszłam do niej.
- Czemu wszyscy się tak na mnie dzisiaj patrzą? - spytałam.
- Nic nie wiesz?
- O czym miałabym wiedzieć?
- No nie wiem, na przykład o tym że obściskiwałaś się z Christianem?
- Co?! Znaczy, skąd wiesz?-wypaliłam.
- Eeee, jakby ci to powiedzieć...-obróciła się w moją stronę i przejechała po korytarzu.-Ktoś wam zrobił zdjęcie i wrzucił na szkolne spotted.
-Co?! Co to spotted? - popatrzyłam na mnie z niedowierzaniem po czym zaczęła czegoś szukać w telefonie mówiąc przy tym:
- Spotted to szkolne kąto na instagramie. - powiedziała po czym wyciągnęła do mnie telefon na którym było widać zdjęcie jak ja i Christian się całujemy a opis brzmiał: '' Są dwie sprawy. Nasz Christianie, nisko się stoczyłeś. A druga to to że nasz aniołek wcale nie jest taki swięty.''- O Boże. - powiedziałam po czym przyłożyłam rękę do ust.CO TO MIAŁO BYĆ. Oddałam telefon właścicielce. - Czyli, chcesz mi powiedzieć że teraz wszyscy w tej szkole wiedzą że całowałam się z Christianem?
- Tak. Ale spoko konto jest prywatne więc tylko ci którym pozwolą to obserwować będą widzieć posty. Twoja mama tego nie zobaczy.
- Uff. To dobrze.
- Chyba że ktoś jej pokaże. - dodała po chwili.
- Ughh. Przysięgam że mama niedługo zejdzie przeze mnie na zawał. - powiedziałam a Makayla zamknęła swój szafkę i ruszyłyśmy w stronę sali w której odbywała się nasza pierwsza lekcja.
- A co? Jak wróciłaś do domu była awantura? A tak wracając do tematu. Przepraszam, zapomniałam powiedzieć, że miało nas nie być na tej imprezie.
- Tak. Powiedziała coś co trochę zabolało. I spoko widocznie zasłużyłam.
- Co powiedziała?
- Że wyglądam jak dziwka. - powiedziałam po czym spuściłam głowę w dół. W moich oczach pojawiły się łzy. Poczułam rękę na ramieniu.
- Przykro mi, po prostu jest zła i tyle. Przejdzie jej.
- Myślisz? Nie odzywała się do mnie przez cały weekend. Ani słowem się nie zająknęła.
- To tylko dwa d ni. Zobaczysz będzie dobrze.

***

Właśnie  szłam na przedostatnią lekcję. Widząc przed sobą grupkę chłopaków rozmawiająca z moim problemem numer jeden. Chciałam przejść z boku jednak nie było mi to dane.
- Hej, aniołku chodź tu do nas. Nie wstydź się. - usłyszałam głos Christiana. Szedł za mną.
- Nie wiem o czym mówisz.
- A więc to że cię pocałowałem to był problem? - powiedział kpiącym tonem. Odwróciłam się do niego. Znów staliśmy twarzą w twarz. Oczywiście był lekko pochylony aby jego znajdywała się na tym samym poziomie co moja. Znowu patrzyłam w te oczy, czarne jak niebo nocą
- Przestań mnie traktować jakbym była jakąś dziewczyną która ma na twoim punkcie obsesję. Bo tak nie jest.              

Powiedziałam po czym Odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam przed siebie. W tyle słyszałam głosy jego kolegów. Jednak wszystkie umilkły po tym jak weszłam do damskiej toalety. Stanęłam przy umywalce. Tego było za dużo. Mama się do mnie nie odzywa, tata patrzy na mnie w inny sposób, cała szkołą plotkuje o tym jak całowałam się z chłopakiem. No i dochodzi jeszcze jedna rzecz co jeśli mama się dowie w jakiś sposób? Przemywam twarz po czym wyszłam z pomieszczenia słysząc dzwonek na kolejną lekcję. Weszłam do sali od języka włoskiego.

***

Wyszłam ze szkoły po ostatniej lekcji. Ze względu na to że mama miała spotkanie w pracy a tata nie mógł się z niej wyrwać, miałam wracać do domu autobusem. Ruszyłam w stronę przystanku, w drodze myślałam o tym co się wydarzyło przez ostatnie tygodnie. Tym który zaśmiecał moje myśli był Christian. Był tajemniczą osobą. Nie rozumiałam go i jego toku myślenia. Najpierw ci dokucza a później cię całuje. Przez czas spędzony w tej szkole słyszałam wiele plotek na jego temat. Na przykład, że siedział w areszcie za pobicie(ostre pobicie) i za posiadanie narkotyków. Nie wiem czy to prawda, ale nie brzmi to najlepiej. Doszłam na przystanek. Sprawdziłam rozkład jazdy. Mój autobus będzie z piętnaście minut. Trochę długo... Usiadłam na ławce znajdującej się na przystanku. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać telefon. Stwierdziłam że założę sobie konto na Instagramie i zobaczę o co chodzi z tym spotted. Zajęło mi trochę zanim rozkminiłam jak to zrobić. Spojrzałam na zegarek, wskazówka wskazywała godzinę piętnastą pięćdziesiąt. Autobus się spóźniał, dwadzieścia minut. Wróciłam wzrokiem na ekran i już miałam wybierać telefon do mamy kiedy usłyszałam silnik samochodu. Podniosłam wzrok na czarne porsche. Auto zatrzymało się przy mnie, właściciel opuścił szybę samochodu od strony pasażera. Zza okna wyłonił się Christian.
- Podwieźć cię? - odparł.
- Nie. Niedługo przyjedzie mój autobus.
- Nie przyjedzie.
- A ty niby skąd to wiesz?
- Bo na drodze którą jedzie twój autobus, przez burze leży drzewo i nie ma przejazdu.
- W takim razie...- podniosłam się. - udam się na spacer. - odwróciłam się w prawo o ruszyłam chodnikiem. Zauważyłam, że pada lekka mżawka.
Jednak Christian nie dał za wygraną. Chwile później auto jechało obok mnie w podobnym tempie co ja.
- No weź. Przecież nie jestem mordercą. Nie zabije cię w jakimś lesie.
- Wole się przejść. - dobra teraz to już strasznie padało. Nick próbował przekrzyczeć odgłos kropli lądujących na chodniku.
-Nadal wolisz się przejść?! Wsiadaj do tego pieprzonego auta! - krzyknął, po czym nachylił się nad fotelem pasażera i otworzył drzwi znajdujące się po mojej stronie. Wsiadłam do maszyny.
Spytał się mnie gdzie mieszkam po czym jak mu odpowiedziałam, po prostu ruszył przed siebie. Auto jechało naprawdę szybko.
- Zwolnij trochę! Chcesz nas pozabijać?! Jeszcze spowodujesz jakiś wypadek! - chłopak ignorował moją prośbę, jedynie obrócił głowę w moją stronę, patrzył mi prosto w oczy. Samochód przyśpieszał z każdą sekundą, a on nadal wlepiał we mnie swoje spojrzenie.- Zwolnij! Poczułam, że auto zmieniało swoją prędkość. Dzięki Bogu, chłop ma nie pokolei w głowie. Gdy powoli wróciłam wzrokiem na jezdnie, zobaczyłam ze jedziemy w przeciwną stronę niż mój dom.
- Gdzie jedziesz? Mój dom jest w drugą stronę. - spytałam się.
- Chce ci coś pokazać. - odpowiedział po czym trochę przycisnął pedał gazu, przez co samochód zaczął znowu przyspieszać. Przełknęłam ślinę. Przecież ten porąbaniec zaraz wywiezie mnie do lasu i zamorduje. A ja jeszcze nie zdążyłam skosztować cista z pobliskiej piekarni. A ponoć jest pyszne. Hailey! Skup się! Gość cię może zaraz zabić a ty myślisz o cieście.
Po jakiś piętnastu minutach staliśmy pod starym budynkiem. Miejsce znajdowało się na wzgórzu. Siedziałam na fotelu i myślałam nad swoją decyzją, jaką było to, że wsiadłam do jego samochodu. Christian wysiadł z samochodu, przeszedł  na stronę pasażera i otworzył mi drzwi po czym powiedział:
- Idziesz czy będziesz tu siedzieć i się gapić w szybę?
Rozpięłam pasy i wysiadałam auta.
Ruszyliśmy w stronę budynku. W środku leżały butelki po whisky, wódce i piwie. Na ścianach było namalowanych wiele grafiti. Wchodziliśmy na górę schodami. Stanęliśmy pod drzwiami. Christian zaczął je otwierać.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam.
- Może kiedyś ci opowiem. A teraz chodź - powiedział po czym otworzył drzwi.
Znajdowaliśmy się na dachu budynku. Było stąd widać prawie całe miasto. Robiło się już ciemno. Miasto rozświetlały miliony kolorowych świateł. Tu było pięknie. Aż dziwnie tak patrzeć na całe miasto z góry. Ma się wrażenie jakby się miało nad nim władzę.
Christian przeszedł obok mnie i usiadł przy krawędzi dachu. Usiadłam obok niego. Siedzieliśmy w ciszy przez parę minut. Przerwał ją tembr jego głosu.
- Czemu byłaś taka zła o ten pocałunek? To nic takiego, przecież ludzie się całują ze sobą, śpią. - powiedział.
- Dla mnie to nie jest coś takiego. Nie często się całuje dla zabawy. Na dodatek byłeś pijany.
- A jednak oddałaś pocałunek. Widzisz? Mówiłem, że szybko mi ulegniesz. - powiedział opierając się na swoich rekach które położył za placami. - I nie byłem pijany. Ty może trochę tak, ale ja nie tykam alkoholu. To niszczy ludzi. Nie wiem co musiałoby się stać, żebym się napił. I powiem ci że nawet nieźle całujesz jak na kogoś kogo rodzice podwożą do szkoły. - powiedział z chytrym uśmieszkiem na twarzy patrząc na mnie.
- Chyba jeszcze nigdy nie poznałam kogoś kto potrafi powiedzieć komplement i obelgę w jednym zdaniu.
- Do usług. - zaśmiał się. Miał piękny uśmiech. Ahh wewnętrzny głosie, zamknij się.
- Powinieneś się częściej uśmiechać.
- Tak? A to niby czemu?
- Masz piękny uśmiech.
- Pierwszy raz usłyszałem taki komplement.
- Do usług. - odpowiedziałam tym samym co on wcześniej. Zaśmiał się pod nosem.
- Opowiedz mi coś o sobie. - powiedział po chwili ciszy w której w trakcie spoglądaliśmy sobie w oczy.
- Najpierw ty. - powiedziałam a on się na mnie popatrzył ze zdziwionym wyrazem twarzy. - No co się tak na mnie patrzysz. Nie znam cię nie wiem czy mogę ci zaufać.
- A ja nie wiem czy mogę zaufać tobie.
- Ty powiesz to i ja powiem.- Jezu, przekomarzaliśmy się jak dzieci.
Siedziałam i go słuchałam. Jak był mały jego mama zmarła w wyniku wypadku samochodowego. Christian, w wieku szesnastu lat uciekł z domu. Od tamtej pory żyje na własną rękę. Jak on to ujął ''odciął się od przeszłości.'' Nie powiedział nic na temat swojego taty, ale nie chciałam naciskać. Jeśli tego nie zrobił to pewnie miał powód.
- Teraz ty. Ja już ci powiedziałem.
Opowiedziałam mu moją formułkę którą opowiadam każdemu jeśli ktoś się mnie spyta o przeszłość. O moim życiu w małym rodzinnym miasteczku, o mojej przyjaciółce, siostrze i rodzicach. Opowiedziałam mu pare wspomnień pare dobrych, pare złych. Przy niektórych zdaniach się lekko śmiał pod nosem, a przy niektórych po prostu milczał.
- A do jakiej szkoły chodziłaś?
- Eeee, wolałabym o tym nie mówić.... - spojrzał na mnie z mina zbitego psa. - Ahh, no dobra. Chodziłam do szkoły katolickiej.
- Serio?
- Tak. Teraz możesz się śmiać.Ale pewnie już słyszałeś o tym w szkole.
- Słyszałem, ale wolałem usłyszeć to z twoich ust. A nie z ust jakiegoś szkolnego plastika, który rozrzuca plotki na lewo i prawo. Poza tym czemu miałbym się śmiać. Szkoła jak szkoła.
Nie wiem czemu, ale jak usłyszałam to zdanie, to jego wartość wzrosła w moich oczach.

Jeszcze trochę pogadaliśmy, jednak później stwierdziliśmy że chyba czas się zbierać. Pierwszy raz chyba tak serio pomyślałam, że ktoś mnie rozumie. Słucha i nie ocenia. Nie spodziewałam się. I nie jest takim dupkiem na jakiego wyglądał za pierwszym razem.
Wsiedliśmy do samochodu zapięłam pasy, Christian powtórzył tą czynność po czym ruszył. Wzięłam do ręki i zobaczyłam ze dochodziła godzina dwudziesta! Później zobaczyłam, że mam nie odebrane dwadzieścia połączeń od mamy i dziesięć od taty i jedno od siostry. Boże, miej mnie w opiece.
Odczytałam SMS-y od mamy
Gdzie jesteś?
Żyjesz?
Spóźniasz się już dwie godziny!
Gdzie ty się podziewasz?!
- Mama mnie zabije.
- Co?
- Miałam być na siedemnastą trzydzieści w domu. Jest dwudziesta.
- Dobra. Napisz ze przepraszasz i ze będziesz za.. - spojrzał na zegarek. - ..za dwadzieścia minut.

Jechaliśmy w ciszy. Po dwudziestu minutach Christian podjeżdżał pod mój dom.

Forbidden fruitWhere stories live. Discover now