Rozdział 2

429 14 17
                                    

Od pierwszego dnia w szkolę minęły już cztery dni. Jest piątek. Stoję przed szkołą, gdzie umówiłyśmy się razem z Makaylą by razem pojechać do niej. Nie powiem, było mi ciężko wymyśleć jakieś kłamstwo, a co dopiero powiedzieć je rodzicom. Nigdy jeszcze nie miałam potrzeby żeby się do tego posunąć. Powiedziałam  dla mamy że poprostu idziemy na nocowanie do Makayli. Przez czas spędzony w szkolę naprawdę ją polubiłam. Chyba trochę przypominała mi moją siostrę.
Wciągu minionego tygodnia oczywiście nie obeszło się bez zaczepek Christiana. I w sumie to jedyne co mi nie pasuje w Makayli to to że on jej się podoba. Albo nie, że bardziej mi nie pasuje, tylko po prostu uważam, że on nawet nie dorasta jej do pięt. W sensie, chodzi o to że nie wiem jak komuś może podobać się taki skończony dupek. Ona jest miła, zabawna, piękna i mimo, że może tego nie pokazuje, wrażliwa i kochana. No, co prawda jest przystojny, ale i tak jest strasznym gburem bez uczuć. Prawdopodobnie mózgu też nie ma. Ale to mała wada patrząc na to z takiej strony że wszystkie dziewczyny zazwyczaj mają jakiś obiekt westchnień. A obiektem westchnień populacji żeńskiej tej szkoły jest Christian i jego czarne porsche.
- Jestem, już możemy jechać. - usłyszałam za sobą głos Makayli na który podskoczyłam.
- Przestraszyłaś mnie.
Obróciłam się do niej z ręką na sercu po czym ruszyłyśmy do samochodu

Po jakiś dziesięciu minutach stałyśmy u niej przed domem. Dom był w stylu nowoczesnym z pięknym ogrodem z basenem.
Po wejściu do budynku ruszyłyśmy schodami na górę. Weszłyśmy do pokoju Makayli najpierw to ona usiadła przed toaletką i zrobiła sobie makijaż. Na oczach użyła czarnego eyelinera, a powiekę pomalowała czerwonym cieniem. Włosy związała w wysokiego kuca. W czasie robienia makijażu zadzwoniła mama dziewczyny i powiedziała że idzie na spotkanie rady mieszkalnej i żeby do niej nie dzwonić w błachych sprawach. A póki co.
Przyszła kolej na mnie....
- Tylko błagam. Nie rób mi mega mocnego makijażu. - powiedziałam w strony Makayli siadając na krześle przed lustrem.
- Zamknij się, i mi zaufaj będzie dobrze. A teraz.... - odsuneła w prawo lustro przed nami. - nie podglądaj i daj mi działać bedziesz miała niespodziankę. Popatrzyłam na nią z lekkim przerażeniem. Nosiłam jedynie lekki makijaż, mocniejszy mnie irytował i nie czułam się w nim dobrze. A co tam.
- Dobra. Chociaż nie wiem czy to jest dobry pomysł, to mimo wszystko ci zaufam.

Po jakiejś pół godzinie wreszcie makijaż był skończony i moge spojrzeć w lustro.
- Pokaż jak wyglą... - uciełam w chwili w której Makayla obróciła lustro w moją stronę. Na moich powiekach widniał czarny eyeliner i doczepiane sztuczne rzęsy. Na ustach miałam błyszczyk.
- Może być? - spytała.
Mimo, że makijaż był mocny to, wyglądałam ładnie. Czułam się ładnie.
- Tak. Ale jednak nie myślisz że to trochę za dużo?
- Nie, tak jest idealnie. - powiedziała, po czym spojrzała na zegarek. - Musimy się zbierać. Jest za dwadzieścia ósma.
Całe przygotowanie zajęło nam około trzech godzin. Przed robieniem makijażu każda wskoczyła pod prysznic umyła się, ogoliła nogi i wysuszyła włosy, więc trochę to zajęło.

Dziesięć minut później Makayla parkowała samochód przed wielkim domem. Przed budynkiem stało dużo, naprawdę dużo samochodów.
Gdy weszłyśmy do budynku pierwsze co zobaczyłam to tłum ludzi tańczących pośrodku dużego salonu. Po prawej stronie znajdowały się schody prowadzące na drugie piętro. Ruszyłyśmy przed siebie, za nimi znajdowała się dużą kuchnia a po środku niej wyspa na której po obu stronach blatu stały ustawione w trójkąt czerwone, plastikowe kubeczki. Osoby stojące przy kubkach rzucały do kubeczków przeciwników po drugiej stronie blatu.
- Nadal nie wiem jak mnie zmusiłaś do przyjścia tutaj. -odparłam w stronę dziewczyn.
- Jakoś się udało, to najważniejsze. - odpowiedziała Makayla
Poszłyśmy tańczyć. Weszłyśmy w tłum. Akurat zaczynała się nowa piosenka. Po jakimś czasie tańczenia, Makayla zaczęła mówić próbując przekrzyczeć muzykę.
- Dobra, chodź my pójdziemy po coś do picia. - zwróciła się do jakiejś swojej koleżanki. - A ty tu stój. - powiedziała w moją stronę.
- Tylko pamiętaj żadnego alkoholu ona ma dopiero szesnaście lat! I dla mnie też weź jakiś sok albo wodę! - krzyknęłam za nimi.
Po paru minutach dziewczyny przyszły już z piciem. Makayla podała mi czerwony kubek. Wypiłam trochę. I poczułam dziwny smak.
- Makayla, mówiłam że nie chce alkoholu.
- Oj daj spokój. Jak raz na jakiś czas wypijesz nic ci się nie stanie.
- No nie wiem. Nie powinnam. - odpowiedziałam. Obejrzałam się dookoła siebie. Wszyscy mieli w ręku czerwone kubeczki. Wątpie żeby w nich znajdował się sok jabłkowy. Niestety byłam jedną z osób na które łatwo było wpłynąć. Popatrzyłam na kubeczek który trzymałam w ręce. Boże co by sobie pomyślała moja mama... Już po chwili piekąca ciecz spływała wzdłuż mojego gardła.

Forbidden fruitWhere stories live. Discover now