Krótki urodzinowy one-shot dla Wei Yinga

282 44 19
                                    

Z dedykacją dla pewnej osoby, która prosiła o cukier.


 Wei Ying pojawił się w Jingshi dopiero, gdy księżyc wisiał wysoko na nocnym niebie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wei Ying pojawił się w Jingshi dopiero, gdy księżyc wisiał wysoko na nocnym niebie. Zrzuciwszy z siebie ubrania, wgramolił się na łóżko i wtulił w śpiącego mężczyznę. A przynajmniej myślał, że ten śpi. Ciężkie ramię przygniotło talię, gdy usłyszał miękki szept:

– Wei Ying.

– Nie śpisz, Lan Zhan? – Wei Wuxian nie krył swojego zaskoczenia. - Jest grubo po dziewiątej!

– Bez Wei Yinga nie potrafię – usłyszał w odpowiedzi.

Nie mógł się nie zaśmiać. Przysunął się bliżej i wtulił w ciepłe ciało, pozwalając ciasno się otoczyć ukochanym ramionom, w których objęciach czuł się najbezpieczniej na całym świecie.

Lan Wangji czuł pod palcami ciepło nagiej skóry pleców męża. Przesunął opuszkami po ich krzywiźnie, nachylając się, by złożyć czuły pocałunek na czole Wei Yinga. Ucałował miejsce między oczami, czubek nosa, obie powieki, policzki i brodę, zatapiając się w cichym, ale wesołym śmiechu osoby, dla której biło jego serce.

W końcu jedne wargi odnalazły drugie i połączyły się w powolnym, ale głębokim pocałunku. Lan Zhan wsunął kolano między uda mniejszego mężczyzny i potarł krocze. Wei Ying był całkiem nagi, pozostawiwszy wszystkie ubrania rozrzucone na podłodze, toteż jedyną rzeczą, która przeszkadzała w zetknięciu się skóry ze skórą, były wewnętrzne szaty Lan Wangjiego. Mężczyzna naparł na męża, zmuszając go do położenia się na plecach. Zawisł nad nim i, nie przestając go całować, zaczął się rozbierać. Niecierpliwe palce Wei Yinga naturalnie pomogły mu w tym i już po chwili obaj mogli cieszyć się wzajemnym, niezwykle intymnym dotykiem.

Ich „codziennie" zostało przerwane, ponieważ Wei Ying spędził kilka dni w Wieży Złotego Karpia, a Lan Zhan nie mógł mu towarzyszyć z powodu obowiązków w sekcie. Naturalnie, obaj mocno to odczuwali. Ciała przyzwyczajone do przyjemności doznawanej każdego dnia, czasami nawet po kilka razy dziennie, domagały się uwagi w najwrażliwszych swych miejscach. Lan Zhan nie zamierzał szczędzić mężowi pieszczot, a i ten nie pozostawał mu dłużny.

Wargi całowały.

Języki lizały.

Dłonie pieściły.

Jęki i stęknięcia wydobywały się z obu gardeł niekontrolowanie, jakby po raz pierwszy doświadczali tego rodzaju przyjemności.

Właściwie, dla nich obu każde zbliżenie było jak pierwszy raz. Choć byli już zaznajomieni ze swoimi ciałami, zawsze czuli, jakby nie znali się wystarczająco i szukali czegoś, co sprawi partnerowi jeszcze większą przyjemność.

Mógł to być jeden z powodów, dla których nie wahali się eksperymentować. Zmieniali pozycje i używali różnych rzeczy, by urozmaicić seks, ale jedna rzecz pozostawała niezmienna.

To Lan Wangji był na górze.

Zawsze.

Nieważne, ile razy Wei Ying próbował go zdominować. Nie miało znaczenia, co mu obiecał i jak go prowokował. Bez względu na to, jak Lan Zhan rozpieszczał ukochanego mężczyznę, w tym jednym nie miał zamiaru iść na ustępstwo. I choćby miał złamać wszystkie cztery tysiące zasad obowiązujących w Zaciszu Obłoków, nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić sprowadzić się do roli kobiety.

Ale to nie tak, że Lan Wangji pogardzał tą rolą. Po prostu jego serce zbyt mocno pragnęło widoku wijącego się pod nim mężczyzny, którego usta wymawiały to wspaniałe „Lan Er-Gege". Sprawianie mu przyjemności było zbyt uzależniające, by mógł z tego zrezygnować.

Teraz też krzyczał. Krzyczał do jego ucha, błagając o więcej i skomląc, by nie przerywał. Lan Zhan nie przestawał uderzać biodrami w pośladki, raz po raz to opuszczając gorące wnętrze, to zagłębiając się w nie aż po jądra. Pocałunkom i ugryzieniom nie było końca i choć Wei Ying szarpał jego włosy prosząc, by nie zaciskał zębów aż tak mocno, Lan Wangji nie potrafił się kontrolować.

Przy tym głośnym, chaotycznym mężczyźnie było to po prostu zbyt trudne.

Zresztą, po co miałby się kontrolować? Po co miał przestrzegać zasad? Oddał Wei Yingowi wszystko – ciało, serce i duszę. Biała wstążka z wyhaftowanym motywem dryfujących chmur od prawie dwudziestu lat należała niezmiennie do tej samej osoby.

Nigdy tego nie żałował.

Nawet gdy jego serce pękało, widząc cierpienie ukochanego.

Nawet gdy jego serce krwawiło po śmierci ukochanego.

Nawet gdy otrzymał srogą karę za wymierzenie ostrza w starszych sekty.

Nigdy, ani jeden raz, nie pomyślał, że nie chciałby go poznać i pokochać.

I chociaż różnili się tak bardzo, że bardziej nie można, to uczucie pozwoliło im znaleźć wspólny język i pozostać przy swoim boku.

Bo radość płynąca z odkrycia, że ukochana osoba żyje i odwzajemnia to nieskończenie głębokie uczucie, była warta każdego cierpienia.

Lan Wangji nie był odosobniony w uczuciach wypełniających jego serce i umysł.

Kiedyś Wei Wuxiana nachodziły myśli, że zniszczył mężowi reputację. Że byłoby lepiej, gdyby nigdy nie obdarzył go uczuciem. Ale to było dawniej. To było w czasach, gdy uważano go za uosobienie zła, największego wroga świata kultywacji. I chociaż w pewnym stopniu współczuł Jin Guangyao, że przejął tę rolę, cieszył się, że został uwolniony od tego brzemienia.

Bo mógł bez wyrzutów sumienia okazywać swoją miłość osobie, która każdego dnia zaprzątała mu myśli.

Tęsknota za utraconą rodziną i widokami, które wspólnie oglądali, raniła serce. Ale dzięki Lan Wangjiemu to okaleczone, zmęczone serce mogło w końcu odpocząć, bijąc w piersi dla jednej tylko osoby.

- Lan Er-Gege, kocham cię! Tak bardzo cię kocham! Tak bardzo tęskniłem!

Usta poruszały się bez przerwy, wypowiadając słowa jedynie w czasie, gdy nie zajmował ich drugi język. A serce Lan Wangjiego unosiło się za każdym razem, gdy słyszał to cudowne „kocham".

- Mn. Mój Wei Ying. Kochany A-Ying – odpowiadał, całując każdy skrawek skóry, do którego sięgały usta.

W końcu Wei Wuxian krzyknął głośno, wbijając paznokcie w skórę pleców męża. Lan Wangji doszedł tuż po nim. Wyszedł z niego i opadł obok, zgarniając drżącego od spełnienia mężczyznę w ramiona. Oddychali ciężko i byli zmęczeni, ale Lan Zhan nie przestawał składać pocałunków na mokrej skroni i ciemnych włosach.

Księżyc świecił jasno, swoją srebrną łuną oświetlając dwie sylwetki splecione w miłosnym uścisku.

– Wei Ying?

Wei Wuxian mruknął tylko, zbyt zmęczony, by odpowiedzieć. Lan Zhan pocałował jego opuchnięte usta.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Wei Ying.

Wei Wuxian zaśmiał się słabo, ale radośnie i mocniej wtulił w męża.

- Dziękuję, Lan Er-Gege – odpowiedział ochrypłym od krzyków głosem.

W końcu, po prawie tygodniu nieprzespanych nocy, obaj mogli zasnąć tak, jak lubili najbardziej – wtuleni w nagie ciało osoby, której powierzyli serce i duszę.





Wiem, nie umiem w cukier xD

SVSSS, MDZS, TGCF - arty (cz.2)Where stories live. Discover now