Byłe i przyszłe związki Scotta McCalla /Scisaac

449 34 15
                                    

Pisałam to jakieś trzy miesiące temu i miałam zamiar dokończyć, ale jakoś straciłam do tego wenę. Leci więc do Was jako króciutki OS.

***


Scott nie miał pojęcia co się z nim działo. Nigdy nie radził sobie zbyt dobrze z uczuciami. Odkąd został ugryziony przez Petera emocje dezorientowały go dwa razy bardziej niż wcześniej. Stilinski uważał, że mu to przejdzie z czasem. W końcu do wszystkiego można przywyknąć. On jakoś w to średnio wierzył.

Co gorsza, nie był pewien czy jego obecne zachowanie można podpiąć pod dziwactwa związane z wilkołactwem. Raczej nie. Nie wiedzieć, kiedy zaczął być hiperświadomy obecności kumpla. To było przerażające, jak wyczulony stał się na jego zapach, nastrój. Z jaką łatwością zapamiętywał każdą nawet najgłupszą, najbardziej trywialną informację na jego temat. Dusił to w sobie, bo wstydził się zapytać Dereka czy chociażby poprosić Stilesa o to, by poszperał w jakichś starych zapiskach Deatona, co oznacza takie zachowanie u przemienionego wilkołaka. Chociaż może to nie do końca był wstyd, a obawa, że Stiles będzie zniesmaczony lub wkurzony tym kogo McCall nie mógł pozbyć się z myśli. Co jeśli to nie wina jego wilczej części, a zwyczajne zadurzenie? Zawsze myślał o sobie, że jest tolerancyjny. Lubił Danny'ego, fajny był z niego kumpel - bezkonfliktowy, prawie zawsze uśmiechnięty i szczery. Ale nigdy nie patrzył na niego tak jak na innego znajomego... Stiles od zawsze powtarzał mu, że ma refleks szachisty. I wiedział, że czasami zbyt długo nad czymś się zastanawia, ale czy to możliwe, aby nie zorientował się wcześniej, że podobają mu się też chłopcy?

Siedemnaście lat to w końcu żaden wiek. Co on tak naprawdę wiedział o sobie i ludziach dookoła niego? Nic. No może poza tym, że niektórzy tak naprawdę ludźmi nigdy nie byli... Cały ten zamęt związany ze szkołą, astmą, byciem niewidzialnym w szkole i poza nią, a potem ugryzienie, które przyniosło ze sobą w pakiecie ogrom nowych kłopotów. Nigdy nie brał pod uwagę takiej opcji, więc podświadomie nie zwracał uwagi na atrakcyjność kolegów, aż w końcu trafił na takiego, którego nie dało się nie zauważyć. Mogło tak być, prawda?

To co teraz się z nim działo nie zmieniało nic w tym czego już doświadczył. Kochał Allison. Uwielbiał ją. Stiles, pod przysięgą gotów byłby zeznawać, że McCall całuje ziemię po której ona stąpała.

Allison była cudowna, mądra i piękna. A on od początku zachowywał się przy niej jak niewydarzony idiota. To było dla niego pierwsze tak silne uczucie, dodatkowo pomieszało się to wszystko z przystosowaniem do bycia wilkołakiem. Może dlatego odczuwał wszystko tak intensywnie? Jakby ktoś podkręcił głośność do maksimum w bardzo małym pomieszczeniu. Momentami to aż przytłaczało.

Jednak całe to zamieszanie z Kate, potem Gerardem sprawiło, że zaczął zauważać jej wady. To z jaką łatwością poszczególni członkowie jej rodziny mogli nią manipulować... było rozczarowujące. Wciąż w pamięci miał to palące uczucie zdrady, kiedy raz za razem stawała po przeciwnej stronie, a Scott siłą zmuszał się do stawienia jej czoła.



— Gdybyśmy byli w Hogwarcie to co byłoby twoim Boginem? — zapytał Stiles na dzień przed rozpoczęciem drugiej klasy liceum. Nawet nie odwrócił się od laptopa i tego co aktualnie czytał. Scott wolał nie wiedzieć, co to dokładnie było. Kochał Stilesa jak brata, ale czasami przerażał go jego umysł oraz to w jaki sposób funkcjonował przez, a może dzięki ADHD. Scott wiedział, że Stilinski przewyższał go inteligencją i sprytem. Kiedyś żartowali, że gdyby przyszło im żyć w komiksowej rzeczywistości to Scott z pewnością skończyłby jako Kapitan Ameryka, a Stiles Iron Man.

One Shot Teen WolfDove le storie prendono vita. Scoprilo ora