iii. our first kiss

765 65 7
                                    

a/n: ten tydzień to był jakiś jeden wielki żart. odejście Zayna było tak nagłe, tak niespodziewane, że naprawdę nie mogę przyjąć do siebie tej wiadomości. nie wyobrażam sobie iść we wrześniu na koncert 1D i usłyszeć 4/5. serce mi chyba pęknie. :( co nie zmienia faktu,  że resztę naszych chłopców będę wspierać równie mocno, jak dotychczas. no i plus taki, że ja znajduję się wśród osób, które miały okazję zobaczyć zespół w pierwotnym składzie... no, to chyba tyle z mojego rantu. rozdział oddaję w wasze łapki, a sama idę odstresować się przy lapce wina. ewentualnie butelce. bye! ♥

Cristal i Harry znali się już od przeszło czterech miesięcy. Chociaż pierwsze trzy składały się jedynie z króciutkich spotkań przed drzwiami mieszkania dziewczyny, ostatnie trzydzieści dni pełne były spotkań na mieście lub w kawalerce bruneta, gdzie nie było ani irytującej Anabelle, ani denerwujących sąsiadów z góry. Nie oszukujmy się, Cristal uwielbiała przychodzić do Harry’ego. Nie przeszkadzało jej nawet to, że zazwyczaj robiła za kucharkę i sprzątaczkę jednocześnie; liczył się fakt, że w salonie siedziała osoba, która potrafiła wysłuchać, kiedy wszyscy inni zawodzili.

Harry uwielbiał patrzeć na blondynkę, krzątającą się po jego kuchni. Nie czuł się komfortowo z faktem, że ostatnio Carter zamieniała się w jego gosposię, ale za nic w świecie nie potrafił przekonać upartej kobiety, że sam świetnie sobie ze wszystkim poradzi. Wiedział, że Cristal powolutku, bardzo małymi kroczkami wchodzi na „tymczasowe stałe” do jego życia i wcale nie było mu z ową świadomością źle. Lubił dziewczynę, spędzanie z nią czasu dawało mu dużo radości, więc dlaczego miałby mieć przeciwko temu jakiekolwiek obiekcje?

— Hej, co ty na to, żebym dzisiaj to ja ugotował nam jakiś obiad? A później wieczorem obejrzelibyśmy jakiś film albo poszli na spacer do Hyde Parku, hm? – zaproponował Harry. Carter, która dosłownie sekundkę temu skończyła zmywać zalegające w zlewie naczynia, wytarła dłonie o leżącą nieopodal ścierkę i obróciła się twarzą do uśmiechniętego bruneta. 

 — A to w ogóle bezpieczne? – zagadnęła wesoło, wskakując na beżowy blat. – W sensie ty w kuchni. Bo wiesz, odkąd bliżej ze sobą trzymamy, nie widziałam cię ani razu przy kuchence gazowej… 

— To całkowicie bezpieczne. – Zaśmiał się brunet, podchodząc bliżej rozpromienionej Cristal. Stanął pomiędzy jej nogami i uniósł dłoń, by pogładzić kciukiem różowiutki policzek dziewczyny. – To jak? Nie chcę, żebyś była moją gosposią, Crissy. 

— Ale mi to nie przeszkadza, Harry. Serio – odpowiedziała z cichym westchnieniem. — Lubię gotować, więc to robię. Nie lubię dywanów ze skarpetek, więc sprzątam. Proste. A co do tego obiadu, to w zasadzie i tak miałam zamiar skoczyć do miasta. Zahaczę przy okazji o mieszkanie, żeby zgarnąć jakąś piżamę i ubrania na zmianę. 

Styles uśmiechnął się od ucha do ucha, by następnie opleść ręce wokół ciałka Cristal. 

— No to plan jest taki, że wychodzisz za jakieś pięć minut i wracasz na szesnastą. Wyrobisz się? 

— Z palcem w nosie, mój drogi. – Blondynka złożyła szybkiego całusa na policzku Harry’ego i odepchnęła go od siebie, by zeskoczyć z blatu. Kiedy stojąc przed chłopakiem zerknęła do góry, ujrzała parę cudownych, szmaragdowych tęczówek, które patrzyły na nią z nieukrywaną czułością. – Puść mnie, głupolu. Mam wyjść za cztery minuty! 

Zamiast tego, Harry nachylił się nad Cristal i delikatnie musnął jej wargi. Czuł, jak zaskoczona dziewczyna chwilowo wstrzymuje oddech, a następnie rozciąga usta w szerokim uśmiechu. Tym, którego następnie bezceremonialnie scałował. 

— Do później — wyszeptał prosto w usta dziewczyny i zrobił krok do tyłu, pozwalając Carter udać się po leżącą na komodzie torebkę. Czy się bał tego, co będzie później? Ani trochę. Był zbyt bardzo zauroczony blondwłosym śpiochem, by przejmować się przyszłością, nawet tą bliską. 

Harry wyszedł za Cristal na klatkę schodową. Żadne z nich nie odezwało się ani słowem, bo co mieliby powiedzieć? On wpatrywał się w nią maślanym wzrokiem, a ona walczyła z chęcią rzucenia się na Bogu ducha winnego chłopaka. I walkę tę, niestety, przegrała chwilkę później. 

— Tylko błagam cię, nie rób spaghetti, bo makaron wychodzi mi już bokiem! – jęknęła, posyłając w stronę Harry’ego błagalne spojrzenie. 

— Cokolwiek sobie pani życzy – odpowiedział, kiwając potulnie głową. Cristal stanęła na wprost niego, a chwilkę później ułożyła dłoń na karku chłopaka i wspięła się na palce, by dodać sobie odrobinki wzrostu. Po sekundce wpatrywania się w świecące ze szczęścia oczy Stylesa, to ona zainicjowała pocałunek. Tym razem bardziej słodki, bardziej kobiecy, ale jednocześnie mniej delikatny; z nutką pożądania, przepełniony wdzięcznością za każdą spędzoną wspólnie chwilę. 

ours // h.s. auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz