ii. our first date

723 70 10
                                    

W weekendowe popołudnia Cristal rzadko kiedy robiła coś produktywnego. Zazwyczaj leżała na łóżku, popijała herbatę i przechodziła kolejne poziomy w Candy Crush, co jakiś czas robiąc malutkie przerwy na jedzenie. Jednak od przeszło trzech miesięcy, w każdą sobotę, w progu mieszkania dziewcząt stawał uśmiechnięty Harry, niezależnie od tego czy miał dla nich jakąś pocztę, czy nie. Czasami zjawiał się tylko po to, by wyłudzić od Cristal szklankę wody i zapytać jak leci. Blondynka przyzwyczaiła się już do takiego stanu rzeczy i, szczerze powiedziawszy, wizyty Harry'ego wpisała do swojego rozkładu dnia. Ba, z niecierpliwością oczekiwała na irytujący dzwonek.  

Jednak w drugą sobotę października Carter po raz pierwszy nie musiała lecieć do drzwi krótko po godzinie dziesiątej i nie czuła się z tym dobrze. W jej głowie od razu pojawiły się myśli, że może Harry'ego zwolnili, że nie dostał normalnej umowy po okresie próbnym, że może wyjechał z kraju i zamieszkał na jakimś wygwizdowiu. Ale później stwierdziła, że raczej przyszedłby się pożegnać. 

— E, Carter, a ten twój listonosz był? Bo na dniach powinnam dostać polecony... 

Do kuchni weszła skacowana Anabelle. Cristal zerknęła na nią znad kubka z parującą kawą i pokręciła głową. Od razu upiła łyk gorącego napoju, by ukryć wyraz niezadowolenia malujący się na jej bladej twarzyczce. Nie była zła, była bardziej zawiedziona. Miała zamiar opowiedzieć dzisiaj Harry'emu o konieczności odrzucenia kolejnych oświadczyn od uroczego staruszka. Niby standard w jej pracy, ale tym razem mężczyźnie towarzyszyła żona, więc sytuacja była bardziej niż niezręczna.  

— Nie – mruknęła, stając na równe nogi. Nie chciała wdawać się w niepotrzebne rozmowy z pochrzanioną współlokatorką, dlatego postanowiła ewakuować się do swojej oazy ciszy i spokoju. Kiedy wchodziła do sypialni, w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili Cristal pomyślała, że może to Harry, ale widząc na zegarze godzinę czternastą, szybko pozbyła się podobnych myśli. Styles skończył pracę pół godziny wcześniej. Odstawiła kubek i, posyłając współlokatorce pełne nienawiści spojrzenie, poczłapała do przedpokoju, by wpuścić do domu intruza.  – Lancaster, jeśli to znów twój jakiś zjarany znajomy, to słowo daję...

Carter ucięła w pół zdania, gdy ujrzała przed sobą Harry'ego, nonszalancko opartego o ścianę naprzeciwko wejścia do mieszkania. Uśmiechał się równie promiennie co zawsze, ale tego popołudnia nie miał na sobie firmowego wdzianka. Ubrany był w zwykłe jeansy, biały T—shirt i szarą marynarkę. 

— Harry! – powiedziała Cristal, nieudolnie walcząc z uśmiechem próbującym wkraść się na jej różowe usta. – Co ty tu robisz o tej godzinie? I gdzie twój strój służbowy?

— Ciebie też dobrze widzieć, Carter – chłopak zironizował, ale ani na sekundę nie oderwał wzroku od zaskoczonej jego obecnością blondynki. – I dzisiaj przyszedłem w celach czysto towarzyskich. Jesteś zajęta? 

— A co, masz zamiar wprosić się na kawę?

Styles wsunął dłonie w kieszenie spodni, a Cristal z wyraźnym zainteresowaniem przyglądała się kilku tatuażom widniejących na odsłoniętym fragmencie torsu bruneta. Nie wspominał jej o nich ani słowem.  

— Mam zamiar zaprosić cię na kawę. A w zasadzie to na jakieś dobre jedzenie, więc zakładaj buty i lecimy. — Harry delikatnie pchnął dziewczynę z powrotem do mieszkania, a widząc, że ta ani drgnie, delikatnie uniósł ją do góry i usadził na komodzie. Dopiero wtedy rozległy się pierwsze piski i protesty, bo przecież „muszę iść się przebrać, wyglądam jak stos nieszczęść!". Brunet jednak skrzętnie ignorował jej całkowicie nieuzasadnione obiekcje odnośnie własnego wyglądu i uklęknął na kolana, by wspomóc Cristal w zakładaniu butów. 

— Głupku, sama umiem wiązać sznurówki, jestem dużą dziewczynką! – Carter zaśmiała się, uderzając klęczącego przed nią chłopaka w ramię. – Poza tym, jak ja przy tobie wyglądam w trampkach, jakichś wyblakłych jeansach i szarej bluzce?

— Jak milion dolarów, moja droga – odparł, mocniej dociskając zawiązaną przed sekundą kokardkę. Wstał, ucałował Cristal w policzek i złapał ją za dłoń, by móc bez przeszkód zacząć ich pierwszą randkę

~*~

Harry nie należał do osób szczególnie romantycznych czy pomysłowych. Wiedział, że rezerwując stolik w jednej z droższych restauracji wcale nie zaimponuje Carter; przecież blondynka któregoś razu wyznała, że woli zjeść porządny kebab za kilka funtów, aniżeli kawałek ryby za kilkaset. Postanowił więc zabrać ją do swojej ulubionej knajpki, za co dziewczyna była mu naprawdę wdzięczna. 

Miła, rodzinna wręcz atmosfera panująca w lokalu sprzyjała ożywionym rozmowom, a że zarówno Harry jak i Cristal wiedzieli o sobie naprawdę niewiele, tematów do obgadania było naprawdę dużo. Głupie żarty sypały się niczym liście z drzew za oknami, a drobne gesty jak iście filmowe zetknięcie się ich dłoni przy sięganiu po solniczkę sprawiało, że na ustach owej dwójki rozkwitały jeszcze szersze uśmiechy. I dorodne rumieńce na policzkach dziewczyny. 

Oczy Harry'ego z lubością obserwowały każdy najdrobniejszy ruch blondynki. To jak odrzuca do tyłu długie włosy albo zdmuchuje z czoła grzywkę. Jak w zamyśleniu marszczy nos, przykłada do ust palec czy w ekscytacji wesoło podskakuje na krześle. Nie mógł nic na to poradzić, Cristal spodobała mu się już przy ich pierwszym spotkaniu, kiedy na wpół żywa otworzyła mu drzwi do swojego mieszkania. 

Carter naprawdę lubiła Harry'ego i nawet jeśli początkowo uważała jego wieczny optymizm za denerwujący, teraz dziękowała Bogu za to, że pozwolił jej poznać tę radosną paplę. Przecież Styles to chodzący wulkan energii, który jednym spojrzeniem potrafi przywołać uśmiech na twarz największego ponuraka. Czarował, niewinnie flirtował i zagadywał tak, że cztery godziny minęły nie wiadomo kiedy. Dziewczyna nie oponowała, kiedy Harry wyciągnął rękę i przykrył jej leżącą na stole dłoń swoją własną. A później? Później roześmiani wyszli z knajpki i udali się na obiecaną kawę i dużą porcję szarlotki. 

— To jak, spacer? — brunet zagadnął, stając przed Cristal, która w odpowiedzi pokiwała głową, jednak zanim Harry ruszył w stronę parku, blondynka objęła go i przytuliła.  

— Dziękuję – wymamrotała, czując jak Styles układa dłonie na linii jej talii i składa czuły pocałunek na samym czubku głowy, mamrocząc pełne zadowolenia „nie ma za co". 

ours // h.s. auWhere stories live. Discover now