Rozdział 9

189 8 0
                                    


Kilka dni później o mało nie spóźniłam się na zmianę przez moją, cudowną rodzicielkę, która postanowiła odwiedzić mnie w biurze firmy. Nie pozwolę jej, aby kierowała moim życiem tak jak przed ukończeniem przeze mnie dwudziestu jeden lat. Nigdy więcej.

— Co się dzieje, Taylor? — Zapytał Casey, gdy wezwał mnie do siebie.

Spoczęłam na łóżku, które stało w jego biurze. Westchnęłam i spojrzałam mu prosto w oczy.

— Nic ważnego. Moja matka ciągle ingeruje w sprawy CFD — powiedziałam. — Powiedziała, że przestanie obcinać budżet, zamykać remizy i zostawi mnie w spokoju, jeśli oddam jej firmę, kapitanie.

— Nie ma innego wyjścia, Margaret? — Zapytał Casey.

— Myślę o tym, odkąd dowiedziałam się, że po raz kolejny niszczy mi miejsce pracy — odpowiedziałam. — Po prostu kończą mi się pomysły, kapitanie. Wczoraj moja matka zamknęła remizę osiemdziesiąt jeden. Mieszkańcy zaczynają się buntować.

— Jeśli mogę... — zaczął Casey, lecz rozbrzmiał alarm.

— Wóz osiemdziesiąt jeden. Oddział trzeci. Karetka sześćdziesiąt jeden. Szef batalionu. Pożar budynku.

Oboje z kapitanem wybiegliśmy z gabinetu i popędziliśmy w stronę wyjścia.

— Zamknięte! — Krzyknęła Shay.

— Co?! — Zawołał Severide.

— Ktoś powiesił łańcuch — powiedziała Gabby.

Casey i inni pobiegli sprawdzić inne drzwi. Nagle obok nas pojawił się Boden. Podszedł do drzwi i krzyknął:

— Co to ma być?! Otwierać!

— Majstrują przy wozach — powiedział Herrmann.

— Hej — usłyszałam. To był Cruz. — Tylne wyjście.

Wszyscy pobiegliśmy do niego. Wyszliśmy na zewnątrz, a potem do wozów.

— Odsuńcie się od wozów — zawołał Casey.

— To formalny protest — powiedział czarnoskóry mężczyzna, który przypiął się łańcuchami do pojazdów.

— Ludzie potrzebują pomocy — powiedziałam do nich.

— Cap, dawaj obcęgi — powiedział Severide.

— Hej, co wy robicie? — Zapytał Boden mężczyzny.

— Protestujemy przeciwko zamknięciu remizy osiemdziesiąt jeden — odpowiedział.

— Osiemdziesiąt jeden? Osiemdziesiąt jeden? My jej nie zamknęliśmy. Też jesteśmy wkurzeni — powiedział Herrmann.

— Hej, ściągaj łańcuchy — powiedział ostro Boden do przykutego faceta.

— Nigdzie nie idziemy — odpowiedział facet. — Po zamknięciu remizy, czas reakcji w naszej okolicy jest dwa razy dłuższy. Żądamy otworzenia remizy, w przeciwnym razie, nie odejdziemy.

Boden patrzył na intruzów.

— Centrala, tu batalion dwadzieścia pięć. Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na wezwanie. Prosimy o przekazanie — powiedział szef do krótkofalówki.

— Przyjęłam.

— Rozetnijcie tamte łańcuchy i wszyscy do środka — oznajmił szef, co spotkało się z ogromną dezaprobatą moich współpracowników.

Nie mieliśmy wyboru. Wykonaliśmy to, co powiedział szef i po chwili wszyscy siedzieliśmy w salonie. Większość rozmawiała między sobą, a ja? Od godziny stałam w przejściu i patrzyłam na trójkę osób przypiętych do naszych wozów. Rozumiałam ich. Walczyli nie tylko o siebie, ale i o swoje rodziny, przyjaciół oraz sąsiedztwo. Bali się o swoje bezpieczeństwo. Wiedziałam także, że Mouch nie mógł nic zrobić, bo rada miasta przegłosowała już tą decyzję.

Firefighter: Lieutenant Taylor [Chicago Fire]Onde histórias criam vida. Descubra agora