∆Witam wszystkich. Na imię mi Dipper∆

478 23 59
                                    

PRZEPRASZAM SERDECZNIE WSZYSTKIE CZYTAJĄCE TO OSOBY Z MOJEJ SZKOŁY PODSTAWOWEJ JAK I LICEALNEJ ZA ZNISZCZENIE PSYCHIKI :DDD

Pov. Dipper
Uciekałem ciemnym lasem zdała od krzyczących ludzi. Chcieli mnie skrzywdzić. Wiedziałem to. Byłem im trochę dłużny. No dobrze. Więcej niż trochę. W końcu potrzebowałem na życie, na czynsz, prawda? Nie mogę przecież pracować poniżej lat osiemnastu. Próbowałem. Nic nie dało. Jest ostatni dzień wakacji i zarazem moje urodziny. Biegnąc wpadłem na jakiegoś człowiek z walizką.

-Przepraszam. Śpieszy mi się.

-Nie uciekaj-złapał mnie za rękę, a następnie przeniósł w inne miejsce. Coś na kształt stacji kolejowej.

-Czego pan potrzebuje?

-Chcę dać ci propozycję. Chcesz zagrać w grę?

-Jakę grę?-mężczyzna wyciągnął z kieszeni dwie... Kartki, może koperty? Jedna z nich była niebieska, a druga czerwona.

-Co w zamian?

-Ty płacisz ciałem, ja pieniędzmi.

-Co? Przecież to nielogiczne.

-Uderzę cię z dłoni w policzek za każdym razem gdy przegrasz, a za każdym razem gdy ja przegram dostajesz dziesięć tysięcy złotych. Zasady znasz, prawda Masonie?

-Znam zasady. Skąd znasz moje prawdziwe imię?

-Wiem na twój temat wszystko. Kiedy się urodziłeś, twoją siostrę, wujków, a nawet demona z którym spotkałeś się pięć lat temu. Znałem go. Bill Cipher, jeśli się nie mylę. Z tego co słyszałem strasznie zaczęła mu się nudzić i ponownie chce odwiedzić Gravity Falls.

Zastanowiłem się chwilę.

-Ty też nie jesteś człowiekiem. Jesteś demonem, prawda? Jak się nazywasz?

-Hikaru Cipher-uśmiechnął się złośliwie

-Jesteś z jego rodziny?

-Tak. Jestem jego młodszym bratem, jednak ta zakała losu nie powinna nazywać się w ten sposób.

-Nie wnikam. Gramy?

Bez słowa zaczęliśmy grać. Ja niebieskim, on czerwonym. Po jakoś 10 przegranych miałem chęć się poddać, ale ten jednak mówił, że napewno wygram. Dopiero po dodatkowych dziesięciu rzutach udało mi się ten pierwszy raz wygrać. Podskoczyłem do góry.

-Coś w zamian za grę?

Ten nic nie odpowiedział tylko podał mi do dłoni karteczkę z trzema symbolami. Kołem, kwadratem, trójkatem, a na odwrocie numerem. Czemu nie? Poszedłem do Chaty Tajemnic i usiadłem na krześle. Zastanawiałem się trochę, a po chwili wyjąłem telefon i wstukałem numer z kartki. Po chwili było słychać pocztę. No trudno. Spróbuję później. Wstałem i zacząłem sprzątać swój dobytek. Zacząłem od stołu, a skończyłem na myciu podłóg. Tym oto sposobem ogranąłem swój domek w trzy godziny. Chcialbym powiedzieć, że zrobiłem sobie kawę, położyłem na stolik i ponownie usiadłem. Jednak nie było mi dane tego zrobić. Siadając oczywiście niezdarnie się potknąłem, a kubek z kawą wylałem na podłogę i na własną rękę. Cholera. Ja to mam farta. Wstałem z podłogi i pobiegłem szybko obmyć rękę oblaną gorącą cieczą. Kiedy poczułem, że ból i pieczenie powoli ustaje sięgnąłem do miejsca, w którym zwykle były ścierki. No właśnie. Były. Przeklęty świat. Zacząłem szukać ręcznika. Ten akurat grzecznie znajdował się tam gdzie powinien. Zamiast ścierki, której jak zwykle zabrakło zawsze gdy jest mi potrzebna użyłem wcześniej wspomnianego ręcznika. Kiedy już starłem cały płyn z podłogi usiadłem na krześle tym razem się nie przewracając i wziąłem do ręki telefon. Zadzwoniłem ponownie pod numer z kartki. Tym razem ktoś odebrał.

-Dzień dobry. Jestem Mason Pines. Pewien dziwny człowiek podał mi ten numer i powiedział, że mam pod ten kontakt zadzwonić, aby dołączyć do jakiejś gry. Jaka to gra?

-To akurat pozostaje nam wszystkim zagadką. Dziś o dwudziestej przyjdź koło posągu twojego wroga. Napewno pamiętasz gdzie on się znajduje, więc nie powinno być problemów.

-Tsk... Tak pamiętam... Do widzenia!

-Do widzenia!

Czemu akurat tam? Skoro tyle o mnie wiedzą, to dlaczego mówią abym pojawił się właśnie tam? Przy miejscu tego skurwiela... Dziękuję ci bardzo Cipher. Przez ciebie życie mi się posypało. Jeśli cię kiedyś spotkam obiecuję, że zamienię twoje życie w proch. No je ważne czy jesteś demonem. I tak nie będzie miał życia. Zacząłem się śmiać. Głupi skurwysyn. Spojrzałem na godzinę na telefonie. Póki co jest dzięwiętnasta trzydzieści sześć. Trzeba ubrać coś co chociaż odrobinę jest ładne. Ciekawe czy coś takiego znajdę. Podeszłem do szafy w której były tylko dwie pary koszulek i para spodni plus bielizna. Gry nie trwają długo. Myślę, że nie muszę nic zabierać. Po przebraniu ponownie spojrzałem na zegarek. Już dziesięć minut przed dwudziestą. Muszę już wychodzić, żeby zdążyć do tego pierdolonego posągu. Wyszedłem i zacząłem iść tą nieszczęsną ścieżką, której szczerze do dziś nienawidzę. Po chwili trafiłem do celu i stałem koło posążka. Nie chciałem nawet na to patrzeć jednak i tak to zrobiłem. Od razu odwróciłem wzrok, ponieważ przypomniały mi się wszystkie wydarzenia sprzed tych kilku lat. Cały Weirdmagedon czy jakoś tak. Nagle ktoś przyłożył mi chustkę do ust i zaczął nią dusić, powoli głaszcząc mnie po głowie. Zasnąłem, a dalej nie wiedziałem gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Tak jakby urwał mi się film. Obudziłem się w dziwnej dali z liczbą wskazującą sześćset 666. Liczba diabła. Zaśmiałem się. Co się dziwić. Gra dla ludzi i demonów. Podejrzane, ale co ja będę o tym myśleć. Położyłem się na łóżku i założyłem nogę o nogę. Zacząłem się zastanawiać nad liczba na ekranie. Liczba uczestników? Spojrzałem na swoje ubranie. Na na turkusowej bluzie widniał napis 665. Byłem przedostatni. Ciekawe kto był ostatni. Wstałem i zacząłem się rozglądać, ale po chwili kilka metrów dalej słyszałem znajomy głos. Podeszłam kierując się dźwiękiem i zauważyłem człowieka z liczbą 666. Czyli to on był ostatni. Miał blond włosy, zakryte oko i uśmiechał się złośliwie. Podszedłem do niego.

-Cześć? Jak masz na imię? Wydaje mi się, że już cię znam.

Spojrzał na mnie i obejrzał od stóp do głów.

-Demony nie podają swoich imion ślicznotko~

-Dzięki? I tak chcę znać twoje imię.

-Rozumiem, że nie odpuścisz-podał mi rękę-Jestem Bill. Bill Cipher.

„Devil Game" BillDippWhere stories live. Discover now