Kiedy Franek doszedł do pozostałych uczniów z jego klasy, którzy kończyli spożywać kolację, w stołówce panowała prawie grobowa atmosfera. Jedynie Sara z resztką swojej ekipy o czymś rozmawiali. To dziwne, bo skoro rzeczywiście wierzą, że Tosia była jedną z zabójców, to raczej powinno być normalnie, bo w ich mniemaniu jeden ze zdrajców został złapany... Tyle, że ona przypłaciła za to życiem. Teraz kiedy o tym myślał, robiło mu się jeszcze ciężej na sercu, bo przypomniało mu się, że przecież mogli zamknąć ją w jakiejś klasie, której nie będą używać. Przecież nie wyskoczyłaby przez okno z któregoś piętra, a raczej mała jest szansa na to, że udałoby jej się otworzyć drzwi bez użycia klucza. Chłopak tylko westchnął i usiadł przy stoliku, gdzie wcześniej siedział z Oliwerem. Ola widząc jego smętny wyraz twarzy, niepewnie mu pomachała. On nie miał zamiaru jej odmachiwać, więc udawał, że nic takiego nie widział.
— Nieźle się porobiło z tą Tośką — Stwierdził Oliwer. W zasadzie, nie wiedział, czy słowo ''Nieźle'' poprawnie określało zaistniałą sytuację.
— Proszę, nie mów o niej teraz... — Franek przewrócił oczami. — Im dłużej ten temat się ciągnie, tym bardziej mam wrażenie, że była niewinna.
Nie chciał udawać. Naprawdę chciał móc już wreszcie skończyć z zakładaniem tej maski, ale wiedział, że jeśli teraz się wycofa i wkopie dziewczyny, to i tak będzie winny zabójstwa na Eryku i tego, że nie stanął w obronie Tosi. Teraz już trzeba żyć w kłamstwie.
— Ale nie ma innej możliwości... Kto inny by to zrobił, Oliwia? Pogódź się z tym, wszystkie te lata Tosia po prostu się z nami zabawiała. Nie obchodziliśmy jej. — Mruknął niższy chłopak.
— Mogła to być Oliwia... Chociaż wątpię. Ale mam przeczucie, że to nie była żadna z nich, tylko ktoś z zewnątrz i-
— Ludzie, jak skończycie jeść to przyjdźcie do sali gimnastycznej, będziemy już szykować się do spania — Zabrała głos Martyna, która stała na środku. Po chwili wyszła z jadalni razem z Maxem. Dołączyły do nich Ola z Oliwią i Zuzią.
— Chodź, skończyłem już jeść. Pogadamy kiedy indziej, jestem zmęczony — Stwierdził Oliwer. Wstał od stołu i zaniósł do okienka na brudne naczynia głęboki talerz, z którego jadł.
Chłopcy również opuścili stołówkę i szli w ciszy. Zegar elektroniczny wiszący na końcu korytarza wskazywał godzinę dziewiętnastą czterdzieści. Trochę głupio iść spać o tej godzinie, ale tak dużo wydarzyło się tego dnia, że ciężko było inaczej. Tym bardziej, że pewnie jeszcze przed spaniem będą o czymś rozmawiać... No i zawsze znajdzie się coś do roboty.
Na sali gimnastycznej było bardzo ciepło. W zasadzie, zawsze było tam ciepło. Czasem nawet duszno, ale teraz akurat liczyło się to, że nie jest tak chłodno jak w niektórych innych obszarach szkoły. Dziewczyny rozłożyły się na materacach gdzieś w kątach sali, tworząc jeden rządek. Niektóre wzięły sobie po dwa, żeby było im miękko... Bo skoro niektórzy niestety nie dożyli wieczora, było trochę wolnych. Franek i Oliwer podeszli do dwóch materacy ułożonych bliżej środka sali.
— Hmmm... Tak w sumie, zastanawia mnie, kto w ogóle będzie w stanie zasnąć ze świadomością, że wśród nas wciąż może być jeden zabójca. — Powiedział Oliwer.
— Wiesz, jeżeli byłbyś mega zmęczony, to zdołałbyś przezwyciężyć ten strach. — Stwierdził niebieskooki.
— Może i tak... Tylko co jeśli rano okaże się, że połowa z nas została zamordowana we śnie? — Dalej zastanawiał się Franek.
''Nie, nie będzie tak.'' — Pomyślał. To byłoby zbyt szalone i zbyt głupie. Na razie muszą przynajmniej stwarzać pozór tego, że jest o jednego zabójcę mniej. Oczywiście, dopóki w ogóle będzie mu się chciało to ciągnąć. Bo teraz nie był już taki pewien co do tego, czy chce zakończyć żywot jeszcze jakiejś innej niewinnej osoby.
YOU ARE READING
Wśród nas || Among Us fanfiction || ft. Moja klasa
FanfictionTo miał być zwykły piątek, niby nic szczególnego. Jednak wszystko zmienia się, gdy uczniowie zostali zamknięci w szkole, a wszystkie osoby, które miały możliwość zapewnienie im opieki, umierają... Tak samo jak oni sami, w późniejszym czasie. Czy dob...