6. Zdrajca zdrajcy

17 2 14
                                    

Kiedy Franek doszedł do pozostałych uczniów z jego klasy, którzy kończyli spożywać kolację, w stołówce panowała prawie grobowa atmosfera. Jedynie Sara z resztką swojej ekipy o czymś rozmawiali. To dziwne, bo skoro rzeczywiście wierzą, że Tosia była jedną z zabójców, to raczej powinno być normalnie, bo w ich mniemaniu jeden ze zdrajców został złapany... Tyle, że ona przypłaciła za to życiem. Teraz kiedy o tym myślał, robiło mu się jeszcze ciężej na sercu, bo przypomniało mu się, że przecież mogli zamknąć ją w jakiejś klasie, której nie będą używać. Przecież nie wyskoczyłaby przez okno z któregoś piętra, a raczej mała jest szansa na to, że udałoby jej się otworzyć drzwi bez użycia klucza. Chłopak tylko westchnął i usiadł przy stoliku, gdzie wcześniej siedział z Oliwerem. Ola widząc jego smętny wyraz twarzy, niepewnie mu pomachała. On nie miał zamiaru jej odmachiwać, więc udawał, że nic takiego nie widział.

— Nieźle się porobiło z tą Tośką — Stwierdził Oliwer. W zasadzie, nie wiedział, czy słowo ''Nieźle'' poprawnie określało zaistniałą sytuację.

— Proszę, nie mów o niej teraz... — Franek przewrócił oczami. — Im dłużej ten temat się ciągnie, tym bardziej mam wrażenie, że była niewinna. 

Nie chciał udawać. Naprawdę chciał móc już wreszcie skończyć z zakładaniem tej maski, ale wiedział, że jeśli teraz się wycofa i wkopie dziewczyny, to i tak będzie winny zabójstwa na Eryku i tego, że nie stanął w obronie Tosi. Teraz już trzeba żyć w kłamstwie.

— Ale nie ma innej możliwości... Kto inny by to zrobił, Oliwia? Pogódź się z tym, wszystkie te lata Tosia po prostu się z nami zabawiała. Nie obchodziliśmy jej. — Mruknął niższy chłopak.

— Mogła to być Oliwia... Chociaż wątpię. Ale mam przeczucie, że to nie była żadna z nich, tylko ktoś z zewnątrz i-

— Ludzie, jak skończycie jeść to przyjdźcie do sali gimnastycznej, będziemy już szykować się do spania — Zabrała głos Martyna, która stała na środku. Po chwili wyszła z jadalni razem z Maxem. Dołączyły do nich Ola z Oliwią i Zuzią.

— Chodź, skończyłem już jeść. Pogadamy kiedy indziej, jestem zmęczony — Stwierdził Oliwer. Wstał od stołu i zaniósł do okienka na brudne naczynia głęboki talerz, z którego jadł.

Chłopcy również opuścili stołówkę i szli w ciszy. Zegar elektroniczny wiszący na końcu korytarza wskazywał godzinę dziewiętnastą czterdzieści. Trochę głupio iść spać o tej godzinie, ale tak dużo wydarzyło się tego dnia, że ciężko było inaczej. Tym bardziej, że pewnie jeszcze przed spaniem będą o czymś rozmawiać... No i zawsze znajdzie się coś do roboty.

Na sali gimnastycznej było bardzo ciepło. W zasadzie, zawsze było tam ciepło. Czasem nawet duszno, ale teraz akurat liczyło się to, że nie jest tak chłodno jak w niektórych innych obszarach szkoły. Dziewczyny rozłożyły się na materacach gdzieś w kątach sali, tworząc jeden rządek. Niektóre wzięły sobie po dwa, żeby było im miękko... Bo skoro niektórzy niestety nie dożyli wieczora, było trochę wolnych. Franek i Oliwer podeszli do dwóch materacy ułożonych bliżej środka sali.

— Hmmm... Tak w sumie, zastanawia mnie, kto w ogóle będzie w stanie zasnąć ze świadomością, że wśród nas wciąż może być jeden zabójca. — Powiedział Oliwer.

— Wiesz, jeżeli byłbyś mega zmęczony, to zdołałbyś przezwyciężyć ten strach. — Stwierdził niebieskooki.

— Może i tak... Tylko co jeśli rano okaże się, że połowa z nas została zamordowana we śnie? — Dalej zastanawiał się Franek.

''Nie, nie będzie tak.'' — Pomyślał. To byłoby zbyt szalone i zbyt głupie. Na razie muszą przynajmniej stwarzać pozór tego, że jest o jednego zabójcę mniej. Oczywiście, dopóki w ogóle będzie mu się chciało to ciągnąć. Bo teraz nie był już taki pewien co do tego, czy chce zakończyć żywot jeszcze jakiejś innej niewinnej osoby.

Wśród nas || Among Us fanfiction || ft. Moja klasaWhere stories live. Discover now