-3-

73 6 1
                                    

pov. Bakugo

Obudziłem się na kanapie w salonie. Kręgosłup mnie bolał przez to, że przybrałem nieodpowiednią pozycję. Rozciągnąłem się. Sprawdziłem która godzina. 9:32. Całkiem wcześnie jak na weekend. Skierowałem się do swojego pokoju. Miał on ściany koloru wyblakłego żółtego, z założonymi na nimi obrazami, plakatami i zdjęciami, łóżko było ustawione przy oknie, a obok niego biurko. Po przeciwnej stronie od łóżka ustawiona była szafa i komoda. Przy drzwiach był ustawiony regał z książkami. Pokuj był schludny, i prawie, że idealnie posprzątany.

Podszedłem do szafy i ją otworzyłem. Wziąłem do ręki ładnie poskładaną granatową koszulkę, i dresy koloru czarnego. Przebrałem się z zielonego t-shert'u i szarych spodni. Wziąłem telefon do ręki i sprawdziłem powiadominia. Patrząc w urządzenie zszedłem po schodach. Wszedłem do kuchni, w białych kafelkach idealnie wyczyszczonych i mogłem zobaczyć swoje nieskazitelne odbicie. Na białym blacie był ustawiony chlebak i wazon z kwiatami. Górne szafki, tak samo jak dolne były pomalowane na szaro. Lodówka tego samego koloru co szafki  była ostawiona przy dużym wyjściu. Na skraju był ustawiony piekarnik.

Wyjąłem z lodówki mleko, a z górnej szafki miskę i płatki kukurydziane. Nasypałem do miski płatki, a następnie nalałem do niej mleko. Wyjąłem z szuflady łyżkę. Usiadłem na blacie i zacząłem jeść posiłek.

Po skończonym jedzenia, zacząłem się szykować na spotkanie z Deku. Cieszę się, że udało mi się zdobyć na odwagę i go przeprosiłem. Ponownie poszedłem do swojego pokoju i wziąłem plecak. Spakowałem do niego telefon i portfel, mam w planach go dzisiaj zabrać do galerii handlowej, coś mu kupię.

Szybko zbiegłem po schodach prawie się wywalając. Spokojnym krokiem ruszyłem do mieszkania Midoryii. Wstąpiłem jeszcze do sklepu na rogu. Kupiłem czekoladę. Niby Izuku mi wybaczył, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Włożyłem ją do plecaka i ruszyłem w dalszą drogę.

Po kilku minutach dotarłem do kawiarnii. Wszedłem do niej, i skierowałem się do lady. 

-Przepraszam bardzo? Czy mieszka tu może Izuku Midoryia?- Kobieta za ladą uśmiechnęła się do mnie.

-Tak, to mój syn.- Odpowiedziała.- A ty to kto?

-Ja jestem jego przyjacielem, Bakugo Katsuki.- Powiedziałem.

-A tak, Izuku mi wczoraj o tobie opowiadał.

-A jest może tutaj?- Zapytałem.

-Jest na górze, pierwsze drzwi po prawej. Tylko uważaj, pewnie jeszcze śpi. A jego to nic nie obudzi, no chyba, że ja. Najlepiej zrzuć go z łóżka, ale możliwe jest to, że zaśnie na podłodze. A i pewnie jest u niego syf.- Powiedziała.

-Dobrze dziękuję za radę.- Zaśmiałem się.- A i czy mógłbym dwie babeczki z czekoladą? Wyglądają na prawdę apetycznie.

-Ależ oczywiście.- Wzięła szczypce kuchenne, i wzięła dwie babeczki i włożyła je do papierowej torby. Wyjąłem portfel, i zapłaciłem za przekąski.

-Czy mogę pójść do Izuku?- Zapytałem dla pewności.

-Oczywiście, że tak.- Odpowiedziała z uśmiechem. Odszedłem parę kroków i słyszałem jak Pani Midoryia mamrocze coś o tym jak nareszcie Deku ma przyjaciół. Otworzyłem drzwi prowadzące na górne piętro. "Pierwsze drzwi po prawej" przypomniał sobie te słowa. Dotarł do tych drzwi i w nie zapukał. Nikt nie odpowiedział. Nacisnąłem klamkę i uchyliłem drzwi. Zobaczyłem zieloną czuprynę wystającą z pod kołdry. Wszedłem do pokoju. Panował w nim straszny bałagan. Na biurku leżały części od budzika, -"wiedzę, że nie tylko ja mam ten problem"- pomyśliłem. Na podłodze były rozsypane kartki papieru, a gitara zamist ustawiona na stojaku, leżała pod kartkami. Pod szafą była ogroma góra ubrań. Kucnąłem na podłodze i zacząłem zbierać z niej kartki.

Przeznaczenie Się Nie Myli? BakuDekuWhere stories live. Discover now