P. XXV / POŻYCZONA RODZINA

Bắt đầu từ đầu
                                    

- A ty co tak paradujesz bez męża? Drugiego nie dostaniesz z Portówki - oznajmił konspiracyjnym szeptem na co Adsy zaśmiała się szczerze.

- Jakbym chciała. Wychować jednego z waszych to tragedia sama w sobie - mruknęła przewracając oczami i przez chwilę udając absolutnie niezadowolenie na co Nakahara nie mógł powstrzymać śmiechu. - A tak na poważnie to chciałam go tu zabrać. Chciałam żeby pokazał mi wszystkie miejsca, które tak uwielbiał w tym mieście. I których nienawidził. i żeby zabrał mnie do swoich ukochanych kawiarni i restauracji i żeby pokazał mi, gdzie włamywał się jako licealista żeby zaimponować kolegom. Chciałabym żeby mógł chociaż na chwilę wrócić do domu. Żeby mógł uczcić ten dzień tu, na miejscu. Ale długo o tym rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że to zbyt niebezpieczne. Może nas Christie jeszcze nie ruszyła, najwidoczniej przynajmniej na razie, nie przeszkadzamy jej aż tak bardzo, ale uznaliśmy, że nie ma co ryzykować. Zdzwonię się z nim na video i tyle. My z Rose będące tutaj to rodzina. On będący tutaj to ryzyko mafijnych interesów. A z waszych opowieści o Christie wynikało, że akurat jej nie warto podpadać. Nie w naszej obecnej sytuacji.

- Dobra decyzja. Bezpieczniejsza dla wszystkich - przyznał jej rację Nakahara patrząc na dziewczynę ze współczuciem. - Ale to wiesz, co zrobimy? Pokażę ci wszystkie moje ulubione miejsca. Co ty na to?

- Ty to mi możesz w końcu tych swoich kolegów pokazać - zauważyła ze śmiechem Adelaide. - Wiesz, tych ze zdjęć. Kilku jest całkiem ładnych i ja nie mówię, że mam w Mediolanie parę ślicznych i mega mądrych koleżanek, ale wiesz. Mam. A ta historia wysyłania snapów swoje robi.

- Z tym może być trochę ciężej - odparł nieco przepraszająco Nakahara. - Bo widzisz, sam nie wiem, jak to chwilowo stoi. Ale oni albo myślą, że jestem chory, albo że rzuciłem uczelnię. Jeszcze nie wiem, która wersja jest prawdziwa. Po prostu długo z nimi nie gadałem. A poza tym jest środek dnia, oni mają zajęcia w przeciwieństwie do nas.

- Znajdź mi jednego studenta, który nie zwieje z wykładu przy pierwszej możliwej okazji - prychnęła Adelaide. - Ale rzuciłeś studia? Dlaczego? Rose mi opowiadała jak na nie poszedłeś. Jakie zamieszanie wokół tego zrobiłeś. Jak dałeś całkiem spory zawał ogromnej ilości ludzi. I tak po prostu z tego teraz zrezygnowałeś? Wszystko w porządku Chuu? - spytała ewidentnie zmartwiona.

- Spokojnie młoda. Wszystko w porządku - zapewnił ją Nakahara ignorując nieco uniesioną brew Rose, która zwiastowała, że stanie się to jednym z tematów, które poruszą, gdy Adsy pójdzie już spać. - Po prostu mam też inne obowiązki, które są trochę ważniejsze. Wiesz prowadzenie mafii na przykład. Trochę zabrakło mi czasu. Ale mogę na dniach spytać, czy nie chcieliby gdzieś z nami wyjść. I tak zostajecie tutaj przez tydzień, więc wydaje mi się, że coś uda się załatwić.

- Apropo naszego zostawania - wcięła się na chwilę Rose doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jeśli puści się Nakaharę i Adelaide samych sobie luzem to w życiu nie ogarną tego, co ogarnąć powinni. - Jakby nie patrzeć jesteśmy po dość długim locie. Zanim ruszymy na podbój miasta wypadałoby się odmeldować w hotelu. Zostawić tam rzeczy, trochę się ogarnąć. Wiem, że obie wypiłyśmy dzisiaj już więcej kawy, niż dzienna norma przewiduje, ale przemyślmy, do której zamierzamy siedzieć żeby jutro nie być trupami? Zły dobór słów, przepraszam.

- Marudzisz - mruknęła Adsy. - Zresztą, wolałabym zatrzymać się w mieszkaniu Chuu.

- Może, ale i tak ma rację - zauważył Nakahara otwierając dziewczynom drzwi i zajmując miejsce kierowcy, celowo na nie nie patrząc żeby nie widziały jak na chwilę zacisnął szczękę w wyrazie bezradności. - Wasze bagaże powinny już być na miejscu, a sam hotel jest sprawdzony przez najlepszych specjalistów. Sam tam byłem i naprawdę wszystko wygląda w porządku.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ