-1-

1.3K 54 104
                                    

Pov: Dream

   Graliśmy z Georgem na smp prowadząc live. A właściwie to on miał live I to on grał. Ja z nim tylko rozmawiałem, i odpowiadałem na pytania chatu. Stream trwał już 3 godziny, a ja byłem już zmęczony ponieważ, byłem na nim od samego początku. Czekałem aż wypowie słowa na zakończenie i moje oczy odpoczną.

- Okej ludzie to dzisiaj na tyle! - Powiedział w końcu brunet po pewnym czasie. - Baiii!

  Skończył streama, i jak zawsze jeszzce zostaliśmy na chacie głosowym  rozmawiając o wszystkim i o niczym. Aż brunet powiedział coś czego chyba oboje się nie spodziewaliśmy.

- Dream, a co gdyby się w końcu spotkać - Powiedział lekko zmieszany, a jak nic nie odpowiadałem to chłopak szybko dodał. - Oczywiście jak nie będziesz chciał czy coś to rozumiem. Tylko proponuje, bo wiesz zaczeły się wakację i w ogóle.

- Musiałbym się zastanowić i zapytać Sap'a czy by się zgodził- odpowiedziałem po namyśle i się lekko zaśmiałem.

  Rozmawialiśmy jeszcze pół godziny ale brunet musiał iść. Jakieś ważne sprawy czy inne pierdoły go wzywały. Nie chciałem żeby, szedł ale nie nalegałem  żeby, został ze mną bo, wiedziałem że, i tak będziemy rozmawiać wieczorem. Na tę myśl nieświadomie się uśmiechnąłem.
  Po zakończeniu rozmowy nie wiedziałem co robić więc zacząłem się kręcić na krześle. I po chwili wpadłem na pomysł że napiszę wiersz, nie wiem po co, ale go napiszę. Wstałem szybko z fotela I poszedłem do szafki zobaczyć czy będzie tam papier. Bingo, znalazłem i zabrałem kilka kartek, wróciłem do biurka. Chwyciłem długopis który był n biurku i napisałem co mi przyszło do głowy.

Miłość która jest,
W stanie oddać nawet życie,
Nigdy nie zginie.

  Zaśmiałem się cicho pod nosem, kręcąc głową, czytając w myślach to co napisałem. Jakoś nigdy nie myślałem o miłości a tu proszę mamy "miłosny" wiersz.

- Ale jestem poetą - Wziąłem kartkę do ręki zgniotłem i wrzuciłem do pustej szuflady w biurku.

  Spojrzałem na zegar wiszący nad biurkiem, 4:50. Znowu zarwałem nockę, a ja się potem dziwie ze jestem zmęczony. Wyłączyłem komputer i wstałem z fotela rozciągając się przy tym lekko, następnie udałem się do łazienki, przemyłem twarz wodą i umyłem zęby.
 

Już w pokoju zastanawiałem się czy iść spać czy nie. Ale stwierdziłem że, wybieram spanie. Położyłem się szybko i przykryłem ciepłą kołdrą, przy okazji zastanawiając się nad przyjazdem Georga.

-Rano-

  Obudziła mnie poduszka, uderzająca mnie w twarz. No jasne, jest tak późno że, Nick musi mnie budzić. Otworzyłem oczy, i zobaczyłem uśmiechniętego przyjaciela. Maltretowane mnie sprawia mu jakąś przyjemność czy co.

- Która godzina - Spytałem siadając na łóżku. Chłopak spojrzał na zegar.

- 12:30, znowu poszedłeś późno spać.

- Możliwe - Ziewnąłem wstając. - Idę się ogarnąć.

  Nick na te słowa wyszedł z pokoju. Ja sam wziąłem czyste ubrania i udałem się w stronę łazienki. Po ogarnięciu się zszedłem do kuchni. Zajrzałem do lodówki, była prawie pusta jedyne co zostało to mleko, trochę szynki i spleśniały pomidor. Jak to się stało, po chwili zastanowienia zdałem sobie sprawę że przez tydzień jedliśmy jakieś żarcie na wynos. No świetnie trzeba iść do sklepu. Rozejrzałem się jeszcze z nadzieją w oczach po kuchni żeby znaleźć jakiś chleb. Nic nie ma, westchnąłem cicho i poszedłem ubrać buty. Na dworze nie było zimno więc Nie brałem kurki.

- Idę do sklepu - Krzyknąłem na tyle głośno żeby, współlokator to usłyszał.

  Chłopak chyba krzyknął że okej ale nie słyszałem bo wyszedłem już z domu. Sprawdziłem szybko kieszeń czy mam telefon i klucze. Sklep nie był daleko a wręcz blisko trzeba z naszego podwórka skręcić w prawo potem ulice dalej był sklep. Idąc patrzyłem na pary trzymające się za ręce. Wyobraziłem siebie I Georga chodzących za ręce jak inne pary. Stanąłem na środku chodnika, zastanawiając się nad swoimi słowami. Po kilku sekundach doszło do mnie co mój mózg próbuje mi uświadomić i uderzyłem się ręką z czoło. Jakieś kobiety przechodzące obok zaczeły szeptać że jestem nienormalny. Potrząsnąłem głową jakbym chciał pozbyć się tych myśli. Ruszyłem dalej i zająłem się ocenianiem budynków żeby, nie myśleć więcej o tym. Jak dotarłem na miejsce chwyciłem szybko koszyk. Poszedłem do alejki z pieczywem, zapakowałem cztery bułki do papierowej torby. Zastanowienia się czy chce brać jeszcze chleb. Wziąłem go bo nie chciało by mi się iść jutro do sklepu po chleb. Wziąłem jeszcze jakiś ser, szynkę i parówki. Jeszcze jakiś warzywa i ketchup. Pomyślałem że spoko byłoby obejrzeć jakiś film wieczorem. Udałem się do działu z przekąskami i chwyciłem dwie paczki lay'sów, I popcorn do zrobienia w mikrofali. Wziąłem jeszcze butelkę coli. Gdy miałem iść do kasy zapłacić, ktoś chwycił mnie za ramię. Szybko się odwróciłem, gdy zobaczyłem kto to zamarłem.

- Witaj Clay dawno się nie widzieliśmy - Powiedział kobieta.

- Co ty tu robisz Brooke - To jest osoba której najmniej się tu spodziewałem.

- Oh, Clay nic się nie zmieniłeś - Wypowiedziała to z szyderczym uśmiechem. - Pamiętam jak pisałeś do mnie listy.

- To było 5 lata temu, najbardziej zmarnowany czas w moim życiu. - Mój dobry chumor uleciał jak powietrze z balona. - Żałuje że nie wiedziałem wtedy że, jesteś taką suką.

  Odwróciłem się w celu odejścia ale dziewczyna szarpnęła mnie za bluzę.

- Czekaj, czekaj jeszcze nie skończyłam. - Wkurzyłem ją?

- Czego chcesz. - Na jej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech. Czy to ten czas gdy mam zaczął się bać?

- Nic szczególnego. - Zamknęła oczy - Zniszczę ci życie tak jak ty zniszczyłeś moje. Przez ciebie twój ojciec mnie zwolnił i nie miałam pieniędzy na życie.

- To nie moja wina, po prostu to ty się nie nadawała do tej roboty. Ja nie miałem z tym nic wspólnego.

- Kłamiesz! - Krzyknęła, czułem jak wzrok każdej osoby w sklepie skupia się na nas. - Dobrze znam prawdę i nie wmówisz mi, że nie!

- Kobieto uspokój się. Nie mam z tym nic wspólnego zrozum w końcu. - Skończyłem i udałem się w końcu do kasy.

  Ludzie na mnie krzywo patrzyli jakbym nie wiem co zrobił. Ale nie zwracałem na to zbytnio uwagi. Myślałem nad tym spotkaniem, jak ona chce zniszczyć mi życie. Z zamyślenia wyrwała mnie kasjerka.

- 30,34€ się należy.

  Szybko przełożyłem telefon do terminalu i spakowałem zakupy do plastikowej torebki bo zapomniałem materiałowej z domu.

- Dziękuje miłego dnia - Szybko powiedziałem i wyszedłem ze sklepu a kasjerka nie zdążyła odpowiedzieć.

  Przez całą drogę rozmyślałem nad tym co ona planuje. Idąc tak w zamyślenia wszedłem na pasy nie zauważając jadącego auta. Na szczęście kierowca mnie zobaczył i się zatrzymał w ostatnim momencie. Boże prawie mnie potrącił samochód.

- Gościu uważaj jak łazisz nie chce nikogo na sumieniu! - Krzyknął otwierając okno.

- Wybacz zamyśliłem się, ciężkie czasy. - Przeprosiłem i ruszyłem dalej.

  Będzie co opowiadać Nick'owi. Zaśmiałem się cicho, otwierając drzwi do domu.

~1075 słów~

- Listy - DNF -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz