Szkolne obiadki 😋

29 2 0
                                    

Obiady w szkole jak to obiady w szkole, niedoprawione jakieś takie mdłe, czasem rzyg, czasem zjadliwe a rzadko kiedy pychota. No pychota to były akurat racuchy z drzemem, mniam mniam, ale to było jedyne danie z którego nie wolno było brać dokładek a na inne obrzydliwe obiady(np. jakaś skiśnięta sałata z pulpą ziemniaków oraz gulaszem z ulicznego wróbla) to wręcz nalegali żeby brać. A co jedli nauczyciele? A to ciasteczka na stole, a to pieczeń z barzanta albo jakieś inne wykwintne trufle a obiady dla uczniów wynosili potem w wiadrach dla swoich psów lub innych zwierząt hodowlanych. Generalnie w tej szkole był specjalny system, ja to nazywam systemem zmuszania do połykania. Przy wyjściu na stołówkę stał jakiś nauczyciel i nie wypuściłby Cię choćbyś nie zjadł najmniejszego ziemniaczka bo to ZDROWE nawet gdy już chciało Ci się rzygać czy miałeś alergię pokarmową to i tak miałeś to zeżreć, nie wiem czy oni mieli jakiś chory fetysz znęcania się nad uczniami czy coś. W każdym razie w menu były pewne tajemnicze kotleciki żu żu. Dziwna nazwa i jeszcze dziwniejsza konsystencja, prawdopodobnie były to kawałki mięsa w cieście, zmieszane z jakąś galeretką i gównem no ogólnie nie rzyg. Zdarzyła się z tym kotlecikiem historia. Dziecko z 1 klasy nie chciało go zjeść, po prostu nie mogło przełknąć i się tym czymś krztusiło. Ale nauczycielka strażniczka powiedziała:
- a co z kotlecikiem? Już siadaj dziecko i zjadaj
- plose pani ale ja jus nie mogę tego psełknąć - powiedział 7 latek
- nie interesuje mnie to, jakieś zwierzątko musiało zginąć by trafić na twój talerzyk, mamusia będzie zła że nie zjadłeś - groziła baba
- ale ja jus nie mogę - powiedział ze łzami w oczach.
To babsko go chwyciło za ramię i posadzili przy stoliku
- przecież nie będę cię karmić jak niemowlaka - rzekła i musiała szybko znowu stanąć na straży, bo pod jej nieuwagę zwiało już pół stołówki.
Chłopaczek nie miał wyboru, zjadł parę kęsów i się zakrztusił, ale zdąrzył zanieść talerz to okienka, i poszedł w stronę swojej klasy kaszląc
- no widzisz dało się? Dało się, jedzonko nie poszło na marne.
Tuż przed wejściem do swojej klasy dziecko wywróciło się z niedotlenienia, konieczna była reanimacja, jego wychowawczyni która nie stała na straży użyła chwytu Heimlicha(stajesz za kimś kto się krztusi i sciskasz go mocno pod mostkiem wtedy to czym się zadławił wylatuje na zewnątrz,
bardzo przydatny chwyt teraz mówię poważnie)

 Tuż przed wejściem do swojej klasy dziecko wywróciło się z niedotlenienia, konieczna była reanimacja, jego wychowawczyni która nie stała na straży użyła chwytu Heimlicha(stajesz za kimś kto się krztusi i sciskasz go mocno pod mostkiem wtedy to cz...

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

I kawałek kotlecika żu żu wyleciał, nie obeszło się także bez reanimacji, ale dzieciak przeżył. Cdn

Szkolne perypetie Where stories live. Discover now