P. XXII / DWA LATA I ŚRODKOWY PALEC

Start from the beginning
                                    

Rudzielec doskonale wiedział, że cała postawa Dazaia była wyzwaniem. Rękawicą rzuconą w jego stronę. Sposobem na zabicie nudy, gdy osadzony siedział sam w czterech ścianach. I jego mózg miał milion logicznych powodów dlaczego nie pozwolić wciągnąć się w te gierki. I nawet próbował mu je przekazać, naprawdę próbował. Tylko, że Nakahara trochę za bardzo tęsknił za miłością swojego życia. Miał ją trochę zbyt blisko na wyciągnięcie ręki. Miał okazję, wystarczyło wyłączyć wszystkie urządzenia i stworzyć dla siebie jeden czarny punkt, ot na wszelki wypadek. A jego serce pytało tylko "a co złego może się stać?" pchając go w stronę człowieka, którego już nie znał. Jakimś cudem wygrało serce, przez co Nakahara prychnął cicho, samemu nie do końca wierząc, że jest aż takim idiotą, gdy znalazł się w windzie, a później wyszedł na piętro, które zajmował Dazai. Dazai, który przywitał go już od jego pierwszych kroków.

- Bawimy się w dobrego i złego glinę? - spytał prześmiewczo, kłaniając się nisko, jakby był głównym aktorem właśnie przedstawianej sztuki.

- Co masz na myśli? - spytał Nakahara, uznając, że taki początek konwersacji jest równie dobrze, co każdy inny i stając w obliczonym przez siebie wcześniej miejscu.

- Wiem, że obserwowaliście mnie z góry, przez kamery, gdy ta dziewczyna tu była. Skoro teraz jesteś sam to zgaduję, że monitoring jest wyłączony i zostaliśmy tu tylko we dwoje - zaczął leniwie wymieniać Dazai, praktycznie zaczynając tańczyć, jakby powstrzymywały go przed tym tylko włączone kamery. - A to może sugerować jedną z dwóch rzeczy. Albo jesteś tu, bo twoje wielkie serduszko nie wyrabia na widok biednego, pokrzywdzonego ukochanego. Albo jesteś tu, bo twoja psychika nie wyrabia i chcesz zrobić coś, czego wolałbyś nie złapać na nagraniu. Czy byłoby to obicie mi mordy, które fakt faktem byłoby później widoczne, ale przecież wystarczyłoby w papierach wpisać, że zacząłem sam uderzać głową o ramę łóżka żeby pozbawić się przytomności bądź zmusić cię do reakcji, czy byłoby to wykorzystanie mnie w nieco inny sposób. Czy raczej mojego ciała. Bo przecież przywykłeś, do kontaktu z tym ciałem, nie? Gdy byliśmy w związku? - dodał z karykaturalnie niewinną minką Dazai, stając naprzeciw Nakahary i śmiejąc się, gdy zauważył, jak chłopak zacisnął mocniej szczękę żeby nie zareagować na jego zaczepki.

- Wiesz w ogóle, kim była ta dziewczyna? - spytał Nakahara po dłuższej chwili ciszy, mając spory problem z utrzymaniem fasady spokoju. Fasady, która i  tak była średnio skuteczna, gdy obserwował ją, i to z tak bliska, sam Dazai nawet w jego obecnym stanie świadomości i wiedzy.

- Pytasz poważnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie chłopak, z niedowierzaniem kręcąc głową.

- Wiesz, mogę tu siedzieć i z tobą rozmawiać albo mogę zostawić cię tu całkowicie samego aż do następnego razu, gdy wpuścimy ją tutaj. Tylko nie jestem w stanie ci powiedzieć, czy to będzie jutro, za tydzień czy za dwa lata - odparł Chuuya z lekkim wzruszeniem ramion, doskonale wiedząc, że to on z nich dwóch ma jakiekolwiek inne opcje na spędzenie tego czasu.

- Nie masz dwóch lat - zauważył z pełnym samozadowolenia uśmieszkiem Dazai.

- Skąd to przypuszczenie? - spytał Nakahara, zaplatając dłonie na klatce piersiowej i uważnie obserwując rozmówcę. Ile on by oddał, by przed nim stał jego Dazai to bogowie jedni raczyli wiedzieć.

- Agatka wie, w które rejony świata wybrałem się z misją - zaczął tłumaczyć Dazai takim tonem, jakby był nauczycielem mówiącym do nierozgarniętego dziecka i podnosząc kilka palców w górę. - Po pewnym czasie bez mojego powrotu zacznie coś podejrzewać. I wtedy na stole będą leżały dwie opcje. Albo okaże się, że zawiodłem i wtedy zbombarduje miasto tak, by zrównać je z ziemią, albo okaże się, że wypełniłem zadanie i mnie przetrzymujecie, co jest sporym naruszeniem waszych praw i przywilejów danych wam przez Zakon, a wtedy w ramach niesubordynacji będzie chciała was ukarać. I pewnie spyta mnie, w jaki sposób, bo no wiesz, to ja tu byłem głównym poszkodowanym, chociaż muszę przyznać, cela cud miód, w tak wygodnej to ja dawno nie siedziałem, ale jeśli sądzisz, że ja wtedy zaproponuję cokolwiek innego, niż atomówka to chyba tak naprawdę mnie nie znasz. No jest też trzecia opcja, że albo sam się zabiję albo wy mnie przypadkiem uśmiercicie i Agatka też zbyt zadowolona nie będzie. Pozwolę ci zgadnąć, jak to się skończy - oznajmił, za każdą opcją zginając jednego palca i uśmiechając się szeroko, gdy został mu jeden, środkowy.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now