P. XVIII / PIĘKNA, CHWILOWA BAŃKA

Start from the beginning
                                    

Bo to właśnie czuł, gdy delikatnie układał Chuuyę na kanapie, upewniając się, że jest dokładnie przykryty kocem i zbierając brudne naczynia do kuchni. To właśnie czuł, gdy pisał chłopakom, że tej nocy nie wróci już do gry i kłamiąc, że chyba coś go bierze i że prawdopodobnie nie pojawi się następnego dnia na uczelni, przeczuwając, że Nakahara tak szybko nie wstanie i nie mając pojęcia, czy ma chłopaka w którymś momencie budzić, czy dać mu spać tak długo, aż sam wstanie. Powinien zadzwonić na pogotowie? Pamiętał, że Nakahara miewał kiedyś problem z krwotokami z nosa i pamiętał ich wizytę w szpitalu, gdzie pielęgniarka zareagowała na rudzielca jak na stałego klienta kawiarni, a nie przypadkowego pacjenta. Tylko, że gdyby Chuuya chciał wylądować w szpitalu, pewnie tam by się udał, prawda? Czyli zadzwonienie po karetkę, nawet w takim stanie wycieńczenia chłopaka, raczej nie wchodziło w grę. Rin zupełnie nie wiedział, co miał robić i szczerze mówiąc przerastało go to, bo jeszcze nigdy nie widział Nakahary w takim stanie. Chłopak zawsze śmiał się czy żartował, czy był cholernie poważny i czasami gadał z mądrością wielowiecznego starca, ale nigdy nie pokazał im swojej słabej strony, jakby od tego miało zależeć jego życie.

Dlatego tylko skupił się na odbijających mu się po wnętrzu czaszki słowach rudzielca. Że przyszedł, bo potrzebował bliskości. I to Hotoke zamierzał mu dać. Dlatego tylko najdelikatniej jak mógł, wsunął się z powrotem na swoje pierwotne miejsce na kanapie, poprawił Chuuyi poduszkę i cicho mówiąc do niego, że nie zostanie sam, zaczął z wyczuciem gładzić go po głowie i ramieniu, co rusz sprawdzając, czy koc na pewno nie spada. I nie liczyło się to, że w pewnym momencie zaczął przysypiać, że powieki same mu ciążyły, że miał ochotę po prostu położyć się obok rudzielca i pójść spać. Wiedział, że nie mógł. Postanowił trzymać wartę do samego końca. Nad ranem telefon Chuuyi zabrzęczał na stoliku niedaleko nich, sugerując otrzymanie pojedynczej wiadomości i choć Rina korciło żeby sprawdzić jej tekst, nie przez własną ciekawość, ale by osądzić, czy dla tej wiadomości warto jest budzić Nakaharę, nie zrobił tego. Wiedział, że straconego w ten sposób zaufania z pewnością nie dałby rady odzyskać. Kolejne godziny mijały więc spokojnie, on sam wstawał tylko co jakiś czas żeby dolać sobie kawy albo żeby podłączyć telefon do ładowania, bo w jakiś sposób musiał zabijać czas doglądając ukochanego dopóki ten nie wstanie. A w końcu musiało to nastąpić.

- Która godzina? - spytał zaspany rudzielec, przekręcając się na drugi bok jakby w niemym proteście w kwestii wstawiania.

- Prawie siedemnasta - odpowiedział zgodnie z prawdą Rin, obserwując, jak oczy Chuuyi otwierają się nagle, a chłopak z zaspanego zmienia się w stuprocentowo gotowego do życia w ułamku sekundy.

- Żartujesz prawda? Nie przespałem całego dnia? - kontynuował pytania Nakahara sięgając po telefon leżący na stole z równym wyrazem paniki jak ten, który miał w nocy.

- Nie żartuję. Byłeś tak padnięty, że uznałem, że dam ci spać. No i nie wspomniałeś nic o tym, że miałem cię obudzić - dodał Hotoke na swoją obronę. - Dostałeś jedną wiadomość, ale jej nie sprawdzałem. W sensie, telefon ci zawibrował, ale nie chciałem naruszyć twojej przestrzeni sprawdzając treść.

- I co, chcesz medal za podstawowe poziomy przyzwoitości? - warknął Chuuya, odchodząc na krok od kanapy i chowając komórkę od kieszeni, nim przeczesał palcami na szybko włosy i wziął głębszy oddech. - Przepraszam. Nie powinienem był, zwłaszcza po tym, jak mi pomogłeś. Po prostu jestem spóźniony w jedno miejsce. A właściwie w wiele miejsc tak szczerze. I w żadne jednocześnie.

- Mówisz z jeszcze mniejszym sensem, niż wczoraj - zauważył Hotoke, wstając i idąc do kuchni, z miejsca nastawiając wodę na kawę. - Uspokoiłeś się trochę? Odpocząłeś?

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now