Rozdział 8

434 25 4
                                    

Stella rysowała sobie spokojnie na podwórku, słuchając muzyki. Była pogrążona w swoim świecie. Podobnie, jak Tony, który majsterkował w garażu. Żadne z nich nie zwracało uwagi na nic innego.

Mężczyzna był tak zajęty robotą, że nie zauważył nawet, jak jakiś czas później przyszła do niego jego córka, trzymając już kilka rzeczy w swoich dłoniach. Zamierzała pomalować trochę farbą - dać nieco kolorów swojemu rysunkowi.

- Będzie Ci to potrzebne? - spytała, wskazując na kilka gazet leżących na ziemi nieopodal. Tony spojrzał na ów gazety, a później przeniósł swój wzrok na córkę.

- Nie, możesz sobie brać. - odparł, powracając do swoich wcześniejszych czynności. Stella uśmiechnęła się.

- Dzięki. - kucnęła przy starcie gazet i wzięła kilka do rąk. Gdyby miała wziąć coś jeszcze, nie dałaby rady. - Będę w ogrodzie jeśli coś... - dodała, stojąc już przy wyjściu. Mężczyzna nawet nie raczył się odwrócić.

- Taa... Taa...

Stella rozłożyła sztalugę, farby i gazety wokoło siebie, by niczego nie poplamić. W dłonie wzięła puszkę z farbą i pędzelek. A potem od razu wzięła się za nakładanie kolorów na płótno.

Po skończonej pracy z uśmiechem przyjrzała się swojemu dziełu. Patrzyła tak przez chwilę, gdy w końcu postanowiła po sobie posprzątać. Zebrała wszystkie rzeczy, które jeszcze się jej przydadzą i zaniosła na swoje wcześniejsze miejsce. Następnie przesunęła nieco sztalugę i zajęła się zbieraniem ubrudzonych farbą gazet.

- O matko!

Dziewczynka odsunęła się gwałtownie, upadając na ziemię. Tuż przed nią ów gazety, które zbierała, zaczęły się palić. Wiedziała, że była to jej sprawka, bo kogo by innego? Nie wiedziała jednak, jak do tego doszło, skoro starała się ze wszystkich sił, by sytuacja sprzed lat się nie powtórzyła. I udawało jej się to, aż do teraz.

Brunetka szybko ugasiła ogień i odetchnęła z ulgą, że nic poważniejszego się nie wydarzyło.

- Wciąż ich nie opanowałaś?

Tony stał kilka metrów dalej, przyglądając się córce. A także całej tej sytuacji.

Stella odwróciła się do niego i pokręciła głową.

- A bo to takie łatwe, jak myślisz. - mruknęła w odpowiedzi. Opanowanie mocy, których żaden normalny człowiek nie ma, było trudne. Szczególnie, że była z tym sama. - Mam z tym lekkie trudności. - przyznała, ponownie spoglądając na swojego ojca. Ten kucnął koło niej i wyciągnął w jej kierunku dłoń.

- Pomogę Ci.

Oczy dziewczynki rozszerzyły się nieco, gdy stała już na równych nogach naprzeciwko niego. Była zdziwiona, że postanowił jej pomóc. Jakoś wcześniej się do tego nie palił.

- Serio mówisz? - spytała dla upewnienia. Stark pokiwał głową na potwierdzenie jej słów. - Ale... Jak? Przecież ty ich nie masz.

- Znajdziemy jakiś sposób, żeby je opanować. Nie martw się.

~*~

Już następnego dnia Tony stał wraz z córką w garażu, gdzie mieli zamiar poćwiczyć opanowanie ognia przez Stellę. Oboje byli odpowiednio do tego ubrani, by przypadkiem nic im się nie stało. Miliarder miał także uszykowaną w gotowości gaśnicę, gdyby coś poszło nie po ich myśli. 

- Spokojnie. Jeśli coś pójdzie nie tak, zgaszę to. - powiedział, widząc minę ciemnookiej. Ta spojrzała na niego i uśmiechnęła się, choć w środku czuła się zupełnie inaczej. Bała się.

Snow. Inna niż wszystkie. PoczątkiWhere stories live. Discover now