Rozdział 2

650 38 17
                                    

Pepper Potts nie miała wyboru, gdy Tony Stark oznajmił jej, że musi pilnie gdzieś wyjechać, a ona ma za zadanie zająć się jego czteroletnią córką. Po pierwsze: była zła na mężczyznę, że postawił ją w takiej sytuacji. Po drugie: nie miała wyboru, nie chciała stracić pracy. A po trzecie: była zdziwiona, że Stark ma córkę i to w dodatku czteroletnią.

O umówionej godzinie przyszła we wskazane wcześniej przez mężczyznę miejsce. Nie zdziwiła się nawet, że jeszcze go tam nie ma. Nie musiała jednak długo czekać na jego przyjście, bo już po kilku minutach dostrzegła na horyzoncie znajomą twarz mężczyzny oraz jego znacznie mniejszą, damską kopię. Kobieta nie potrafiła nie uśmiechnąć się, gdy dostrzegła równie uśmiechniętą Stellę.

- Dzień dobry! - zawołała czterolatka, gdy wraz z ojcem podeszli do kobiety. W oczach dziewczynki tańczyły iskierki.

- Um... Dzień dobry. - wydukała kobieta, zakładając kosmyk włosów za ucho. Przyglądała się brunetce, nie dowierzając, że wogóle istniała. To było tak nieprawdopodobne, że aż prawdziwe.

- To jest właśnie moja córka. - powiedział Stark, wskazując głową na swoją pociechę. W jego oczach Pepper widziała miłość, jaką darzył dziecko. Mężczyzna szybko spojrzał na dziewczynkę i uśmiechnął się szeroko. - Skarbie, powiedz pani, jak masz na imię.

- Stella! - odparła entuzjastycznie młoda Stark, wywołując tym tylko szerszy uśmiech na twarzy Potts.

- A ile masz lat?

- Cztery! - zawołała po raz kolejny, pokazując cztery palce w kierunku blondynki. Nie sposób było się nie uśmiechnąć.

- Dobrze, Skarbie. Tata musi już iść. Bądź miła dla pani. - powiedział Tony, kucając, by być na równi ze swoją córką. Poczochrał jej włosy, a dziewczynka zrobiła oburzoną minę, ale tylko na chwilę. Potem wpadła wręcz w objęcia swojego taty. - Później po Ciebie przyjdę. - dodał, wstając na równe nogi.

- Pa, tato!

Mężczyzna odwrócił się po raz ostatni i pomachał swojej córce, nie widząc poza nią świata. Nie trzeba było być Sherlockiem, by wiedzieć, że ta dwójka się kocha.

- Czyli jesteś Stella, tak? - zapytała Pepper, gdy Stark zniknął już im z pola widzenia. Kucnęła przy małej, by być z nią na równi. W końcu była o wiele wyższa od niej.

- Tak. A pani, jak się nazywa?

- Jestem Pepper Potts. - przedstawiła się kobieta, ściskając dłoń dziewczynce. Śmiało stwierdziła, że Stella ma te same oczy, co jej tata. Brązowe tęczówki z nieodgadnionym błyskiem.

- Pójdziemy na plac zabaw?

- Jeśli tego chcesz...

Ale Pepper Potts nie powiedziała już nic więcej, bo Stella Stark pociągnęła ją za rękę w kierunku pobliskiego placu zabaw.

~*~

Obie spędziły ponad dwie godziny na placu zabaw - Pepper patrzyła, jak Stella gania po różnych atrakcjach, nie zwracając zbytnio uwagi na inne dzieci. A przynajmniej wydawało się Potts, że dziewczynka nie zamieniła z nikim słowa. Mimo wszystko, uśmiechała się, gdy widziała roześmianą Stark.

Kobieta jednak musiała przerwać zabawę brunetce, gdyż zbliżała się pora lunchu, a ona nie jadła od samego rana. Odszukała Stellę wzrokiem i zaczęła iść w jej kierunku. Szybko jednak ją gdzieś zgubiła, nie wiedząc nawet, że dziewczynka widziała, jak tamta się do niej zbliża.

- Stella? Ej, Stella, gdzie jesteś?

Pepper zaczęła rozglądać się wokoło, chcąc wyłapać młodą Stark gdzieś wzrokiem. Ale nie było to potrzebne, gdyż Stella zaraz pojawiła się za nią, na zjeżdżalni.

Snow. Inna niż wszystkie. PoczątkiDonde viven las historias. Descúbrelo ahora