Rozdział 34 - Jak wilkołak z panterą

2.7K 279 439
                                    

It's like an avalanche
I feel myself go under
Cause the weight of it's like
hands around my neck

Powrót Lacerty do świata żywych nie przypominał odzyskiwania przytomności, bardziej było to coś na wzór wznoszenia.

Umarłam, pomyślała Lacerta, kiedy odzyskała zdolność myślenia. Nie żyje i wznoszę się do życia poza grobowego. To pewne.

A przynajmniej tak się czuła. Stopniowo wrażenie unoszenia ustąpiło, a ciemność przed oczami zaczęła zmieniać się w szarość, potem jasność pod powiekami narosła.

Lacerta powoli podniosła powieki. Przez moment nie wiedziała, gdzie jest, dopiero po kilku sekundach analizowania pomieszczenia stwierdziła, iż jest to skrzydło szpitalne. Na skraju łóżka ujrzała Regulusa, który widząc, że dziewczyna się przebudziła, uśmiechnął się do niej.

— Hej — mruknęła cicho, a kiedy chciała podnieść się do siadu, ból przeszył jej głowę.

Lacerta stwierdziła, że jej czaszka musi teraz przypominać pękniętą skorupę jajka. Jęknęła z bólu i ledwo mogła uwierzyć, że ten żałosny skrzek naprawdę wydobył się z jej ust.

— Powoli — powiedział Regulus, łapiąc ją za ramię.

Ten z pozoru nieszkodliwy ruch był dla Lacerty gwoździem do trumny. W kilka sekund ją zemdliło, a w głowie wirowało gorzej niż po porządnej libacji i dziewczyna musiała zamknąć oczy, aby na moment nie czuć się jak na mugolskiej karuzeli.

— O nie... daj mi miskę, Reg...

— Aż tak z tobą źle?

— SZYBKO POWIEDZIAŁAM!

Chłopak nie chcąc narażać się na złość siostry (lub ewentualne skutki tego, co mogło za moment trafić na jego wypolerowane na połysk buty) popędził na zaplecze pielęgniarki i wrócił z małą miską, którą Lacerta od razu wyrwała mu z rąk.

To, co po chwili zobaczył i poczuł, wolał nie komentować. A jeszcze bardziej nie chciał komentować faktu, że mimo starań kilka kropel wymiocin i tak trafiły na czubek jego buta.

Z bólem w sercu i z lekkim obrzydzeniem na twarzy wyjął różdżkę i jednym jej machnięciem zmył owe pozostałości, a następnie używając tego samego zaklęcia, opróżnił zawartość miski.

Spojrzał na Lacertę współczująco, jednocześnie zbywając na ten moment chęć zadania pytań, gdzie i co sobie zrobiła, bo to nie mógł być przypadek, że trafia co jakiś czas do pielęgniarki. Tym bardziej że na łóżku obok spał Potter, również w bandażach. Wglądał znacznie lepiej od Lacerty, więc cokolwiek robili, to ona skończyła najgorzej. Z drugiej strony łóżka Lacerty siedział Syriusz. Musiał zasnąć jakiś czas temu (miał otwarte usta, a z nich pociekło trochę śliny), a widząc, w jak nienaturalny sposób wisiała mu głowa, Regulus wyobrażał sobie ten ból karku, który go czekał.

— I... jak się czujesz?

— Błagam o muśnięcie miłosiernej ręki Śmierci — odparła brunetka z zamkniętymi oczami.

— Czyli nie najgorzej skoro masz siłę na durne śmieszki.

— Przypomnij mi za kilka dni, że mam cię walnąć.

— Postaram się nie zapomnieć, ale sama wiesz, jak to jest — zaśmiał się Regulus, na co Lacerta odpowiedziała stłumionym dźwiękiem, mieszczącym się gdzieś między bólem a rozbawieniem.

Dopiero kiedy uchyliła powieki, leżąc na swoim lewym boku i oddychając głęboko, ujrzała na sąsiednim łóżku śpiącego Jamesa. Bardzo delikatnie i powoli obróciła się na plecy, a potem usiadła, zauważając po swojej prawej drugiego brata. Jego koszulka miała mokrą plamę na lewym ramieniu, gdzie ściekała ślina Syriusza. Lacerta skrzywiła się na ten widok, po czym cicho parsknęła pod nosem, wymieniając się znaczącym spojrzeniem z Regulusem.

Black and the Marauders • Remus LupinWhere stories live. Discover now