Rozdział 32 - Wilcza miłość

3.1K 308 454
                                    

Na pierwszy dzień świąt oraz resztę przerwy świątecznej Lacerta pojechała z Remusem do jego rodziny.

Państwo Lupin już ozdobili swój mały dom kolorowymi lampkami oraz świątecznymi dekoracjami, co tylko dodawało mu uroku pośród ośnieżonego skraju lasu. Wyglądał dosłownie jak domek ze świątecznej kartki, brakowało tylko wielkiej oświetlonej choinki przed budynkiem i kilku reniferów na dachu.

Hope przywitała ich jak zawsze ciepło, na dzień dobry proponując gorącą herbatę i kilkanaście różnych wypieków oraz kanapek. Lyall tak samo. Lacerta nie mogła zaprzeczyć, że Remus miał wielkie szczęście co do rodziny.

Przyjechali na tyle wcześnie, że Hope i Lyall zaraz po krótkiej rozmowie z nastolatkami jeszcze położyli się na godzinkę (czy coś koło tego, bo wiadomo jak "godzinka" potrafi wyglądać), ale Lacerta i Remus nie czuli zmęczenia. Byli już przebudzeni przez stanowczo zbyt agresywną i niebezpieczną jazdę Błędnego Rycerza.

Oboje zajęli się rozpakowywaniem swoich rzeczy, a potem mogli się poobijać. Kiedy zrobiło się już przeraźliwie jasno (powodem tego były promienie słońca odbijające się od rażąco białego śniegu), Lacerta postanowiła wręczyć niespodziankę, jaką trzymała dla Lupina spakowaną od kilku dni.

Remus podskoczył, a uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy dwie ciepłe dłonie zakryły mu oczy.

— Zgadnij kto to — szepnęła Lacerta koło jego ucha.

Chłopak poczuł usta na swojej szyi, gdy bardzo delikatny pocałunek został na niej złożony.

— Cóż... — Remus odchylił nieco głowę do tyłu, na ślepo umieszczając starą zakładkę między stronami w książce, którą właśnie czytał i odłożył ją obok siebie na kanapie. — Naprawdę jest tylko jedna osoba, która mogłaby całować mnie w szyję, więc mam nadzieję, że nie mylę się w moim pojedynczym przypuszczeniu.

— A tu zaskoczenie i za tobą stoi twój sąsiad z tego domku spod drugiego końca lasu — zaśmiała się dziewczyna.

— O nie, Cert, tak się nie robi! Teraz wyobraźnia mi pracuje — jęknął w rozpaczy, co tylko bardziej rozbawiło brunetkę.

— Nie możesz jeszcze otworzyć oczu! — krzyknęła nagle Black, kiedy Remus złapał ją za dłonie, chcąc zdjąć je ze swojej twarzy.

Remus zaśmiał się i podniósł ręce w geście poddania się. 

— W porządku, w porządku. Nie patrzę.

Ręce Lacerty nieco zwolniły swój nacisk.

— Obiecujesz?

— Moja obietnica wygaśnie za około dziesięć sekund, jeśli mi nie powiesz...

— Dobra, już, cicho!

Remus miał zamknięte oczy, kiedy Lacerta go puściła. Zielonooki usłyszał szelest papieru do pakowania i pomału przeskoczył przez oparcie kanapy, a następnie zsunął się na podłogę w stronę siedzącej na miękkim dywanie Black. Na moment szelest papieru ucichł.

— Nie patrzysz, prawda?

Remus wskazał na swoją twarz i rzekł:

— To nie ty masz zamknięte oczy, czy nie widzisz?

— Dobrze, dobrze.

Remus siedział ich przez kilka chwil, podczas gdy papier szeleścił dalej. Jego palce znalazły kolano Lacerty, zanim ta wydała zdecydowane westchnienie.

— Okej, możesz otworzyć oczy.

Remus zamrugał kilkukrotnie, oślepiony światłem odbijającym się od śniegu za oknem, aż jego oczy skupiły się na uśmiechniętej od ucha do ucha Lacercie. W oczach błyszczały jej iskierki radości, a w dłoniach trzymała jego wymarzoną książkę, której nigdzie nie mógł zdobyć przez długie lata. 

Black and the Marauders • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz