P. XII / WIADRO RZECZYWISTOŚCI

Start from the beginning
                                    

                Chuuya dalej rozkoszował się tym, że jego emocje same trzymały się jeszcze na wodzy. Wiedział, że nie mógł sobie pozwolić na chwilę słabości, gdy stał przed wrogiem, ale nie wiedział, jak długo wytrzyma, gdy przed nim stał Dazai. Tak naprawdę Osamu wyświadczył mu ogromną przysługę tym, że pojawił się przypadkowo wcześniej. I tak, Nakahara zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak zrobił to wyłącznie po to by zmącić wodę, spowodować zamieszanie i spowolnić działania Portówki, ale miało to też zupełnie inny efekt, którego siedzący przed nim chłopak nie był w stanie pojąć. Nakahara już przeżył wszystkie emocje, które mogły wiązać się z powrotem Osamu. Wiedział, jak zareaguje jego ciało, jego serce. Dlatego łatwiej było mu to wszystko trzymać na wodzy.

                  I tak, jakaś jego część chciała rzucić się chłopakowi w ramiona i przywitać go w domu. Jakaś jego część chciała z nim poważnie porozmawiać. Jakaś jego część chciała zapytać o wybaczenie. Jakaś jego część chciała wylać mu wiadro pełne rzeczywistości na głowę i uświadomić, że już nie są razem. Nakahara zdawał sobie sprawę z mocno wytłumionych emocji, które rozgościły się na granicy jego własnej świadomości. Tylko, że wolał swoje prawdziwe reakcje zachować dla prawdziwego Dazaia. Łatwiej było mu traktować siedzącego przed nim chłopaka jak wroga i chociaż ciężko było mu się do tego przyznać, niewyobrażalny i niezidentyfikowany ciężar spadł z jego barków, gdy Osamu podał wszystkie złe odpowiedzi. Ale szarada musiała trwać. Nakahara pamiętał wszystkie markery postaw i odczuwanych emocji. Nie mógł tego zrobić zbyt podręcznikowo, bo sam by się wkopał. Ale zagrać musiał.

                - Przepraszam Dazai, po prostu dużo się ostatnio dzieje - zaczął Nakahara, nie rezygnując z uśmiechu, ale marszcząc lekko brwi i nagle unikając bezpośredniego kontaktu wzrokowego.

                 - Nie wiem, co miałoby się zmienić w tak krótkim czasie, ale cieszę się, że twoja rozczochrana już spokojniejsza - oświadczył Dazai, doszukując się poczucia winy u Nakahary i akceptując to, że lepsza taka reakcja, niż żadna. Przynajmniej na początek. - Mogę wiedzieć skąd to całe zamieszanie? Nie żebym naciskał czy coś. Po prostu wiesz. To wszystko trochę wybiło mnie z rytmu jeśli mam być szczery. I opóźniło nam robotę na dzisiaj. Nie żeby to ostatnie mnie nie cieszyło, bo jak można nie siedzieć w papierach to ja zawsze chętnie, ale rozumiesz koncept.

                 - To może być trochę delikatna sprawa, jesteś pewien, że chcesz to usłyszeć? - spytał Nakahara, wyobrażając sobie, że przed nim siedzi Akiko, by zmartwienie w jego głosie było wystarczająco szczere, by wróg to kupił, ale wystarczająco daleko od wyobrażania sobie rozmowy z prawdziwym Dazaiem żeby przypadkiem emocje nie wzięły nad nim góry.

                  - Wciąż, wolałbym wiedzieć - odparł Osamu, marszcząc lekko brwi.

                  - Okay, pójdę z tym trochę naokoło, ale wydaje mi się, że to najlepsza opcja - oświadczył rudzielec, zmuszając całą własną siłę woli by wyjąć jedną rękę z kieszeni i podrapać się po karku w geście zakłopotania, uważając przy tym, by wnętrze dłoni na żadnym etapie tego gestu nie było widoczne. - Ktokolwiek w firmie zachowywał się wobec ciebie dzisiaj dziwnie?

                   - Ty? - odpowiedział od razu Dazai, śmiejąc się z własnego żartu i poważniejąc z miejsca, zupełnie nie rozumiejąc, skąd w rudzielcu tyle poczucia winy, taka chłodność. - A poza tobą to chyba aktualnie wszyscy? Ale w sumie tu zawsze zalążek chaosu, więc w sumie nic nadzwyczaj dziwnego ponad dziwną normę. Normę dziwności. Oj wiesz co mam na myśli. Byli trochę zdziwieni, że mnie zobaczyli i pytali czy to na pewno ja, co jest w sumie dziwne, skoro jestem tu szefem, ale uznałem, że może  tak dawno nie mijaliśmy się na korytarzu, że zapomnieli jak cudownie wyglądam na żywo.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now