P. IX / GODZINA SZCZEROŚCI AKIKO

Comincia dall'inizio
                                    

               - Co masz na myśli? - spytał chłopak, szczerze zaskoczony, a wyraz malujący się na jego twarzy jawno sugerował, że próbuje przypomnieć sobie chociaż jedną sytuację pasującą do wyżej podanego opisu.

              - Wiesz, w tym momencie wydajesz się jakoś trzymać. Gdy weszłam tu wczoraj byłeś definicją ruiny a nie człowieka. Przy całej akcji z Dazaiem udawałeś, że się trzymasz, ale twoja psychika już ruszała w walca z niebytem. Po prostu... Chyba to, że chciałam cię przeprosić, że tak na ciebie naskoczyłam we wszystkim możliwych kwestiach ostatnio. Wiesz, Rin, uczelnia, mieszkanie. Przegadałam sprawę z Kato na spokojnie i wytknęła mi parę rzeczy, przez które poczułam się jak skończona małpa. No i fakt faktem, masz teraz w cholerę dużo na głowie, więc wyczucie czasu to mam jak ekipa wyburzająca w składzie porcelany. No to uznałam, że wypada powiedzieć magiczne słowo. Zwłaszcza, że żadna z tych kwestii nie dotyczy mnie bezpośrednio, więc nie powinnam się wtrącać tak wyjściowo - wytłumaczyła się dziewczyna, zaciskając palce nieco mocniej na kubku i chwilowo unikając wzroku Nakahary, który ku jej zdziwieniu zaczął się najzwyczajniej w świecie śmiać.

           - Nie powinnaś przepraszać za prawdę. Ogarniam, że to jest to co większość z was myśli, a ty po prostu miałaś jaja żeby mi to powiedzieć prosto w twarz. W sumie nawet to doceniam - uznał rudzielec, uśmiechając się uspokajająco.

             - Ale nie powinnam była tego mówić. A przynajmniej nie w takim momencie. Byłam zmęczona po tym trzydniowym maratonie i puściły mi hamulce - uparcie stała przy swoim Akiko, chcąc doprowadzić tę rozmowę do końca i mieć ją z głowy raz na zawsze.

            - Teraz jesteś zmęczona? - spytał Nakahara uznając, że to jak z plastrem.

             Jasne, mógł zasłaniać sie swoją psychiką. Nie był w najlepszym miejscu od śmierci Dazaia, utracił resztki jakiejkolwiek stabilności, gdy okazało się, że jest w mieście. A chwilowo był w rozsypce, bo zgubił najważniejszy przedmiot, jaki posiadał. No, drugi najważniejszy, bo przecież sam pierścionek dalej wisiał na rzemyku na jego szyi. Ale zrobił wszystko, co mógł żeby znaleźć to pudełko. Żeby dorwać te wyimaginowane plany w swoje ręce. A pod koniec dnia to przecież przed nim siedziała Akiko. Własne życie by zawierzył w jej dłonie. Ba, przecież niejednokrotnie to robił. I może to, że Yosano nigdy nie przepadała za Rinem i otwarcie to okazywała, tkwiło cierniem w boku Chuuyi trochę bardziej, niż chciałby to przyznać nawet przed samym sobą. Zdanie przyjaciółki było dla niego cholernie ważne i może to był najgorszy moment żeby drążyć ten temat, ale może własnie dlatego był najlepszym.

           - Wiesz, no twoja kanapa do zadziwiająco wygodnych nie należy, zwłaszcza jak śpi się na niej bez kołdry, poduszki i w stylu zwiniętej krewetki czy przyczajonego tygrysa - zaśmiała się Akiko, w pierwszym momencie nie czając, w którym kierunku zmierza ta rozmowa.

            - Cóż, sypialnia jest wyłączona z użytkowania a tu nigdy nie było pokoju dla gości. Znaczy był, ale Dazai przerobił go na biuro - zaczął się nagle nerwowo tłumaczyć Nakahara.

            - Chuu, żartowałam. Znaczy połamało mnie, ale zgaduję, że to już po prostu ten wiek - zaśmiała się tylko Akiko, uspokajająco łapiąc Chuuyę za rękę, w lewej dłoni wciąż trzymając kubek z kawą.

             - Ja chyba przywykłem do zasypiania absolutnie wszędzie. Plusy bycia studentem. Ale w sumie chciałem ci podziękować, że zaczęłaś wtedy ten temat. Gdybym nie budował wokół siebie murów, nie musiałabyś uderzać wtedy, kiedy jestem zmęczony i dosłownie padam na twarz - zauważył Nakahara, a jego zdolność do samoanalizy niemal zaskoczyła Yosano.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasDove le storie prendono vita. Scoprilo ora