005. sorry for the lightning

76 12 4
                                    

Mallory rozejrzała się. Nigdzie nie widziała Thalii, ale wiedziała, że dziewczyna musiała już zeskoczyć z drzewa, bo z ramieniem w takim stanie nie mogła dać sobie rady z podciągnięciem. Dalton czuła się o wiele lepiej po zjedzeniu ambrozji. Żałowała jednak, że nie mogła porządnie opatrzyć i usztywnić ręki oraz zadrapań.

Dziewczyna podniosła się spod drzewa mając zamiar znaleźć sobie inną kryjówkę. Po chwili dostrzegła dość duże dwa krzaki, które nachodziły na siebie w taki sposób, że pośrodku znajdował się kawałek wolnej przestrzeni. Krzaki były na tyle wysokie, że Mallory musiała tylko kucnąć i odrobinę schylić głowę, a już nie było jej widać. A Dalton wcale taka niska nie była — w końcu 174 centymetrów* to nie byle co.

Podniosła łuk i nałożyła strzałę na cięciwę, jednak na razie jej nie naciągała. Cały czas pamiętała o ich pierwotnym planie, którym było ostrzelanie odkrytych Łowczyń razem z Willem.

Po chwili czekania w końcu pojawił się Percy Jackson razem z Lou Ellen, Shermanem Yangiem, Clarisse La Rue i jakimś chłopakiem od Iris.

Mallory naciagnęła cięciwę i przymrużyła prawe oko by móc lepiej namierzyć swój cel. Nagle straciła z oczu Jacksona sprintującego do flagi Łowczyń i domyśliła się, że to Lou zaczęła naginać Mgłę.

Mallory skupiała się jednak na otoczeniu i w pewnym momencie nad drzewem nad flagą mignął jej kosmyk rudych włosów, a gdy przymrużyła oczy dostrzegła dobrze zamaskowaną Łowczynię. Bez wahania namierzyła cel i zwolniła cięciwe, a strzała wbiła się gdzieś w ramię dziewczyny na drzewie.

W tym momencie flaga również zniknęła — Percy ją przechwycił. Tam gdzie teoretycznie powinien być Percy poleciał grad strzał, ale Dalton nie mogła stwierdzić, czy któraś w niego trafiła.

Mallory rozejrzała się. Clarisse walczyła swoją włócznią z jakąś Łowczynią, która trzymała w ręce sztylet, chłopak od Iris tworzył oślepiające tęcze i posyłał je w stronę drzew, a Sherman... leżał nieprzytomny na ziemi. Na czole Yanga widniał ogromny guz, a parę kroków dalej, w stronę potoku biegła Zoelle z mieczem w dłoni.

Czyli Gilmore jednak go trzepnęła.

Mallory na usta wcisnął się mały uśmiech, jednak zaraz skupiła się na szukaniu Łowczyń w drzewach, jednak gdy nie dostrzegła żadnej stwierdziła, że resztę zostawi Willowi i rzuciła się w stronę potoku.

Wystawiła się i była tego świadoma. Po prostu chciała się ruszyć z tych krzaków i pomóc innym. Nie lubiła takiej bezczynności. Łowczynie z łatwością mogły ją ostrzelać i faktycznie, po chwili w jej stronę poleciały dwie strzały – pierwszej uniknęła fartem, natomiast druga wbiła się jej w łydkę.

Mallory starała się nie zwracać na to uwagi i kontynuowała swój bieg. Po drodze wystrzeliła dwie strzały w stronę jakiejś niskiej Łowczyni wiszącej na drzewie. Po pięciu minutach biegu strzała w łydce zaczynała coraz bardziej przeszkadzać i Mallory zaczęła się martwić, by nie przerwała jakiegoś ścięgna, więc zwolniła biegu i przeszła do szybkiego marszu strzelając jeszcze do Łowczyni, która akurat postrzeliła jakiegoś chłopaka.

Przed oczami dziewczyny zaczęły szaleć mroczki. Strzała boleśnie poruszała się w jej ciele, a rany zadane przez Thalię jeszcze się do końca nie zagoiły.

Dalton zachwiała się i po chwili straciła kontrolę nad swoim ciałem. Poczuła jak grunt usuwa się jej spod stóp i leci bezwładnie na ziemię.

Cholera, pomyślała, nie pomogę Willowi w infermerii.

Po czym przymknęła oczy i straciła przytomność.

***

Thalia patrzyła, jak Chejron niesie przewieszonych na jego grzbiecie Shermana Yanga, dzieciaka od Iris, któremu sprzedała strzałę w udo i Mallory Dalton, która była strasznie blada w porównaniu do swojej zwykłej opalonej skóry.

ALL THE THINGS SHE SAID. . .  thalia graceDonde viven las historias. Descúbrelo ahora