Rozdział 3. Ze skrajności w skrajność

802 56 10
                                    

[POV Naruto]

Noc nie minęła mi spokojnie. Tym razem nic nie piłem przed snem, więc najpierw miałem ogromny problem z zaśnięciem, a następnie męczyły mnie koszmary. Kilka razy się przebudziłem cały spocony i znów nie mogłem zasnąć. Zdarzyło mi się też płakać w poduszkę. Nie wiem ile w sumie przespałem, ale nie było tego wiele. Mimo tego musiałem iść do pracy. Jedynym plusem był brak kaca, ale zastąpiło go zmęczenie.

Postanowiłem iść do biura wcześniej niż zwykle, bo i tak bym już więcej nie zasnął. W związku z tym byłem jednym z pierwszych. Gdy zobaczyłem dwa razy większą górę papierów niż wczoraj wydałem z siebie jęk zrezygnowania. Szybko jednak zabrałem się do pracy, nie chciałem myśleć o Sasuke. A praca mi to ułatwiła. Gdybym mógł pracować wczoraj zdołałbym się oderwać od tych myśli wcześniej. To zdecydowanie lepsze od alkoholu.

— A ty już jesteś? — zapytał zdziwiony Shikamaru wchodząc do gabinetu bez pukania.

— Nie mogłem spać — powiedziałem na wpół przytomny.

On podszedł do mnie i obejrzał uważnie. Tak jak wczoraj powąchał jeszcze wydychane przeze mnie powietrze, ale tym razem uśmiechnął się.

— Ufff — odsapnął zadowolony. — A już obmyślałem scenariusze gdybyś był pijany, albo w ogóle ciebie nie było.

— Kto zostałby nowym hokage? — zapytałem bez emocjonalnie.

— Akamaru — odparł spokojnie.

Poderwałem zdziwiony głowę, a on zaczął się śmiać.

— Przecież nie usunęlibyśmy cię po kilkudniowej niedyspozycji — oznajmił wesołym głosem. — Ale nie myśl nawet by znowu pić przed pracą — dodał szybko.

— Nie pozwolę by przez niego kolejna część mojego życia została zniszczona — powiedziałem smętnie dalej zajmując się pracą.

Shikamaru milczał chwilę, po czym z zawahaniem powiedział:

— Jeśli nie jesteś w stanie dużo pracować, to zajmę się tym co nie jest pilne. A ty tylko byś to podpisał.

— Dzięki, ale nie — odparłem. — Daj mi wszystko co jest do zrobienia. Nawet zamówienia na kartki samoprzylepne.

— Co? — zapytał zdziwiony. — Po co chcesz się zajmować takimi błahostkami?

— Praca mi pomaga — powiedziałem podpisując zawzięcie kolejne papiery. — Mniej myślę o tym dupku.

— Pracoholizm nie jest lepszy od alkoholizmu — mruknął Shikamaru.

— Ale na pewno zdrowszy — odparłem.

Shikamaru westchnął.

— Jak chcesz — mruknął kręcąc głową.

***

I tak minęło mi kilka kolejnych dni. Koszmary nocne, płacz w poduszkę, praca, potem znów koszmary, płacz, praca, i tak w kółko. Spędzałem w biurze jakieś 16 godzin dziennie. Shikamaru chciał nawet ściągnąć medyka by sprawdzić czy zaraz tam nie padnę. Fakt, zdarzało mi się zapomnieć zjeść, ale potem opychałem się jakimś gotowym syfem ze sklepu płacząc w poduszkę. Przynajmniej miałem mniej czasu w ciągu dnia na łzy. W pewnym momencie byłem już z dokumentami do przodu i kazałem Shikamaru wymyślić mi jakąś pracę. Za każdym razem widząc mnie wzdychał i kręcił głową, ale nie zwracałem na niego uwagi.

Pewnego dnia, gdyż nie wiem nawet ile ich upłynęło, usłyszałem pukanie do drzwi.

— Proszę — powiedziałem nie podnosząc wzroku.

SasuNaru - RozwódOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz