Rozdział 1. Jak mogłem do tego doprowadzić...

1K 66 21
                                    

[POV Naruto]

— Tu masz jeszcze zgłoszenia na egzamin na chuunina — powiedział Shikamaru podając mi nowy stos kartek.

Westchnąłem i oparłem się o biurko zrezygnowany. Po chwili mruknąłem:

— Przynajmniej nie spieszę się do domu.

— A kiedy on wróci? — zagadnął Nara.

— A kto go wie — odparłem smętnie i zabrałem się do przeglądania zgłoszeń.

— Wróciłem — Usłyszałem głos i poderwałem głowę.

— Sasuke! — Zawołałem wesoło i wstałem ignorując zaczętą pracę.

— No to ja wam nie przeszkadzam — powiedział Shikamaru, na co ja kiwnąłem głową.

— Tu masz raport — odparł jak zwykle bez emocji Sasuke gdy Nara opuścił mój gabinet.

— Później go przejrzę — odparłem rzucając go na biurko. — Co robimy? — zapytałem szeroko się uśmiechając.

— Ja idę do domu — oznajmił i ruszył do wyjścia.

— No ej! — zawołałem. — Wracasz po miesiącu i nawet się nie przytulisz na powitanie? — zapytałem wydymając policzki.

Sasuke odwrócił się i szybkim krokiem ruszył do mnie po czym objął.

— Teraz lepiej — mruknąłem wtulając się w niego. Przymknąłem oczy opierając głowę na jego ramieniu.

Jednak nagle oderwał się ode mnie i pospiesznie wyszedł z pomieszczenia. Ja dalej stałem na środku oglądając otwarte drzwi. "Pewnie jest zmęczony" pomyślałem. Jak wrócę z pracy to pewnie już zdąży się zdrzemnąć i spędzimy wspólnie czas. Rzuciłem się więc pospiesznie na stertę dokumentów. Na szczęście podczas jego nieobecności nie miałem po co się spieszyć do domu, więc pracę wykonywałem sprawnie. Dzięki temu teraz nie muszę się martwić zaległościami mam do ogarnięcia jedynie dzisiejsze obowiązki. Stworzyłem więc klona, z którym szybko pozbyliśmy się codziennej sterty papierów. Shikamaru nie dowalił mi raportów z pomniejszych misji, mówiąc że on je ogarnie. Byłem mu za to wdzięczny. Odbyłem też kilka umówionych spotkań i już około 16 mogłem się zbierać.

Ruszyłem szybkim krokiem do domu Sasuke. W sumie to dokładniej naszego wspólnego. Od ślubu mieszkamy u niego, chociaż tak naprawdę większość czasu spędzam tam sam, czekając na jego powroty, które są coraz rzadsze. Ale już wielokrotnie próbowałem go przekonać by zostawał dłużej, jednak to nie przynosiło żadnych efektów.

— O, dobrze że jesteś — Usłyszałem wpadając do domu. — Właśnie wychodzę i nie chciałem się z tobą minąć.

Stanąłem jak wryty i patrzyłem na niego w osłupieniu. On ruszył do mnie i po pospiesznym muśnięciu moich warg wyminął mnie i skierował do drzwi.

Ogarnąłem się szybko i odwróciłem do niego.

— Gdzie idziesz? — zapytałem skonsternowany.

— Na dalszą misję — odparł zakładając buty.

— Jak to? Nie zostaniesz nawet na noc? — Zdziwiłem się.

— Nie mam czasu — odparł.

— Co ty odwalasz? — rzuciłem.

— O co ci chodzi? — Spojrzał na mnie.

— Po to brałem ślub by mieszkać sam? — Zapytałem.

— Przecież nie mieszkasz sam — odrzekł.

— No tak. Kilka razy do roku pewien włóczęga robi sobie tu hotel — powiedziałem ostro.

SasuNaru - RozwódWhere stories live. Discover now