Rozdział 11. Nowy etap.

329 26 40
                                    


Powrót do Polski był jak bolesny upadek twarzą na beton. Z bajkowych realiów Ameryki ponura rzeczywistość uderzyła mnie dwa razy mocniej. Negatywne odczucia potęgował ogromny ciężar na sercu, który towarzyszył mi w każdej sekundzie.

Przede wszystkim zamierzałem rzucić się w wir pracy. Nie chciałem myśleć o tym, co wydarzyło się między mną a Donaldem. Co więcej, natrętnie w mojej głowie powracała myśl, że nikt w Polsce nie wybaczyłby mi tego, co się wydarzyło - obiecałem walczyć z ideologią LGBT, a nie być jednym z nich. Nie tego oczekiwał ode mnie cały naród.

No, a przynajmniej jego większość.

Zajęty intensywnymi rozważaniami nad istotą swojej orientacji nawet nie zorientowałem się, że zamiast zapukać do pozłacanych drzwi pozłacanego gabinetu Imperatora Kaczyńskiego nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. 

I wtedy zamarłem. 

Imperator, w swej słusznej posturze, siedział na biurku z wyciągniętą do przodu nogą. Nogawka spodni od garnituru była podwinięta, a stopa naga. But wraz ze skarpetką leżał niedbale rzucony na podłodze. 

A nagą stopę Jarosława, uposażoną w przydługie, pożółknięte paznokcie i białawe włoski na palcach, trzymał i całował nie kto inny jak Mateusz Morawiecki.

Mój żołądek zrobił nieprzyjemny przewrót. 

W pierwszej chwili marzyłem tylko o tym, aby móc cofnąć czas lub stać się niewidzialnym. Ku mojemu ogólnemu rozczarowaniu okazało się to niemożliwe, a ciężkie spojrzenie jakie zawiesił na mnie Kaczyński dało mi do zrozumienia, żeby jak najszybciej się wycofać. I tak też zrobiłem; z powrotem przekroczyłem próg i zamknąłem pośpiesznie drzwi.

Zawsze mogę udawać, że nic nie widziałem. Żaden problem.

Mogę też zniknąć, wyjechać gdzieś na Ukrainę i hodować ot, marchew. 

Byle żeby nie dotknął mnie gniew Imperatora.

Chociaż musiałem przyznać, że do dnia dzisiejszego nie sądziłem, że zobaczę coś gorszego niż podstarzałe sutki Donalda Trumpa.  A jednak, człowiek całe życie się uczy.

Szybkim krokiem wszedłem do swojego gabinetu i otworzyłem szeroko okno. Gorące, czerwcowe powietrze uderzyło mnie w twarz.  Z szuflady biurka wyciągnąłem paczkę fajek, odpaliłem jedną i głęboko się zaciągnąłem. 

Morawiecki całował bosą stopę Imperatora. Mój kraj to jebane, piękne miejsce.

Wypuściłem dym z ust, tępo patrząc przed siebie. Marzyłem, aby moje myśli przestały namolnie krążyć wokół widoku, który zastałem podczas wizyty u Kaczyńskiego. Nie wiedziałem co łączy tą dwójkę i chyba nie chciałem wiedzieć. Jedno było pewne - ta Sodoma i Gomora w tym kraju musi się wreszcie skończyć. 

 A ja muszę wziąć sprawy w swoje ręce.

Zgasiłem papierosa o parapet i sięgnąłem do kieszeni po telefon. Wybrałem numer i przyłożyłem urządzenie do ucha.

- Halo, Czarnek? Cześć, słuchaj stary, mam sprawę...

***

Drzwi do sali konferencyjnej były masywne i ciężkie, jednak kiedy je pchnąłem, otworzyły się bezdźwięcznie i z zadziwiającą lekkością. Nieśpiesznie rozejrzałem się po obecnych. Na samym szczycie długiego stołu siedział Imperator Kaczyński, po jego prawej stronie ojciec Rydzyk,  a po lewej - prymas Polski Wojciech Polak.

No proszę, sama śmietanka towarzyska tego państwa z kartonu, pomyślałem z przekąsem.

Dalej siedział Morawiecki, teraz ze wzrokiem wbitym w blat stołu, Czarnek i kilku innych pomniejszych ministrów.  Nie zamierzałem pokazywać po sobie, że cokolwiek nieprzyjemnego wydarzyło się w ostatnich dniach - nie byłem głupi, wiedziałem że gdybym pisnął choć słówko o tym co widziałem, szybko straciłbym głowę. 

W naszym kraju seryjny samobójca nigdy nie śpi. 

- Dzień dobry wszystkim  - zacząłem powoli, czując się dosyć niezręcznie. Skinąłem głową w stronę Rydzyka i Polaka. - Ekscelencjo, ojcze...

Odpowiedziała mi głucha cisza. Głęboko odetchnąłem, próbując zebrać myśli w miarę składną całość. 

- Zakładam, że wszyscy  wiedzą dlaczego tutaj się spotykamy... - podrapałem się po nosie, co było przejawem narastającego zdenerwowania. - Chciałbym przede wszystkim zacząć od tego, że możemy dostrzec postępującą laicyzację naszej wspaniałej Rzeczypospolitej.

Odpowiedziały mi pomruki aprobaty. 

- Nie może to trwać ani chwili dłużej! - wyrwał się ojciec Rydzyk, ocierając pot z czerwonego czoła serwetką. Skubany już się zgrzał ze zdenerwowania, a nawet nie zaczęliśmy.

- Nie może - odpowiedziałem łagodnie. - Dlatego z Prezesem Imperatorem Jarosławem Kaczyńskim i Ministrem Edukacji i Nauki Przemysławem Czarnkiem wymyśliliśmy jak zapobiec temu procesowi. Nasze rozwiązania są przełomowe i nie tylko zapobiegną odchodzeniu ludzi od kościoła, ale także uchronią polskie rodziny przed tęczową rewolucją. Ale na ten moment oddam głos specjaliście. 

Skinąłem głową w stronę Czarnka, który podniósł się z krzesła i odchrząknął, przygotowując się do przemówienia.

- Przede wszystkim należy zreformować system edukacji w ten sposób, by wykształcić dzieci zgodnie z nauką kościoła. Należy pamiętać, że co zakorzenimy w nich od najmłodszych lat, zostanie na całe życie. Ważne, aby wychować sobie wyborców którzy będą wierzyć w Boga i nie zadawać żadnych pytań, bo przecież my też wierzymy - Czarnek uśmiechnął się dobrotliwie i złożył ręce jak do modlitwy. - Przede wszystkim należy mieć większą kontrolę nad dyrektorami. W tym celu nasi rządowi kuratorzy dostaną uprawnienia, dzięki którym nie dość, że będą mogli zablokować wybór niewygodnego dyrektora placówki, to jeszcze będą mieli prawo natychmiastowego odwołania go, gdy nie będzie spełniał naszych oczekiwań. 

Wszyscy zebrani kiwali z aprobatą głową, niektórzy byli widocznie zachwyceni pomysłem. Wszyscy wiedzieliśmy, jak ważna jest indoktrynacja i przejęcie w całości systemu edukacji. W końcu każde szanujące się totalitarne państwo miało pod swoją kontrolą naukę. 

- Idąc dalej, wprowadzimy encykliki Jana Pawła II do zajęć z zakresu przedsiębiorczości i wychowania do życia w rodzinie. Nie muszę tutaj chyba wspominać, że edukacji seksualnej mówimy stanowcze nie. Religia i etyka będzie obowiązkowa z tą zmianą, że nauczycieli etyki będą szkolić najlepsze katolickie uczelnie w kraju, czyli Katolicki Uniwersytet Lubelski oraz oczywiście Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej - tu Czarnek zrobił ukłon w stronę ojca Rydzyka, który był faktycznym założycielem WSKSiM.  - Projekt ustawy jest już w przygotowaniu, myślę że niedługo będziemy mogli się spodziewać pierwszych konkretnych uregulowań, które będziemy stopniowo wprowadzać. 

Obecni na spotkaniu ożywili się. Zaczęli mówić na raz, szeptać między sobą, gratulować Imperatorowi. Pomieszczenie wypełnił szum wielu podekscytowanych głosów; wszyscy bowiem wiedzieli, że wstępujemy w kolejny etap przejmowania władzy absolutnej. 

- A w Warszawie odbudujemy pałac Saski i zrobimy tam muzeum mojego brata Lecha, świeć Panie nad jego duszą - szepnął z nabożną czcią Imperator.

I tu, cały na czerwono, wkracza Związek Radziecki. 

- Dobrze gada, polać mu - rzuciłem, a cała reszta przyklasnęła, widocznie uznając pomysł Jarosława za genialny. Cóż, przynajmniej zaspokoi swoją niepohamowaną potrzebę bycia wyniesionym na piedestał ; co z tego, że rękami swojego brata. I tak wyglądają tak samo, więc nieważne do której facjaty będą się modlić staruszki.

- To co... Teraz msza na Jasnej Górze? - zasugerował arcybiskup, wstając z miejsca. 

Ha, a Polaczki nadal myślą, że żyjemy w świeckim państwie.


___

Ja nawet nie żartuję.

Melancholijne noce Donalda i Andrzeja.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz