- Kolejny co chce poświęcić siebie - następnie powiedziała do mnie - co ty chcesz zrobić?

- Przerwę ślub. Zacznę walczyć, pozabijam wszystkich którzy ją dręczyli przez te lata.

- Wiesz, że ona też zacznie walczyć? Kiedy zobaczy co dla niej robisz... Wszystko postawi na jedną kartę.

- Wiem.

- Zabiją was obydwóch.

- Wolę abyśmy zginęli w walce, RAZEM. Niż żeby każde z nas cierpiał osobno. Jej serce i tak ma przestać bić, moje też. A wy przynajmniej będziecie bezpieczni...

Chcieli mnie zatrzymać, ale nie dali rady. Będę walczył... Byłem zbyt zdeterminowany. 

*LA*

Wbiegłem do parku gdzie miała odbywać się ceremonia. Jednak zastałem tylko pustki... Zieleń i białe ozdoby... Płatki białych róż były ułożone w kształt dywanu prowadzącego do ołtarza.

Spóźniłem się. Co, ale jak to? Nie widziałem nigdzie krwi i jakimś cudem czułem adrenalinę a nie ból, więc jeszcze nie umierałem, ona też nie umarła. Czyżby jednak wyszła za mąż?

Miałem ochotę płakać. Wściekły kopnąłem krzesła po czym usiadłem na stopniu od podestu ślubnego. Schowałem twarz w dłonie, nagle wyczułem obecnośc wampira. Podniosłem głowę i ujrzałem dziewczynę, wyglądała może na 6 lat. Wyczułem w niej wampira, ale jej zapach różnił się od innych. Kim była?

Wpatrywała się we mnie z uśmiechem, mimo bladej skóry na policzkach miała wypieki, oczy miała ludzkie.

Wtedy zdałem sobie sprawę, dziewczynka była hybrydą, czyli córką człowieka i wampira. Do głowy przyszła mi myśl. W Forks żyją wampiry. Rodzina Cullenów. Są oni wegetarianami, nie piją ludzkiej krwi, jesteśmy nastawieni do siebie pokojowo, po prostu nie utrzymujemy kontaku. W każdym razie ojciec opowiadał mi, że jednen z synów Cullenów zakochał się w dziewczynie, w człowieku. Mieli tam romans, wielka miłość, po ślubie ona zaszła w ciążkę i urodziła dziecko, hybrydę. Pół człowieka i pół wmapira. Zanim zmarła z wycięczenia mąż przemienił ją w wampira. Czyżby Cullenowie byli zaproszeni na ten ślub? I czy to właśnie jest córka Edwarda i Belli Cullen? Jak ona się nazywała... Reneesme? Tak jakoś tak, kiedyś miałem z nimi kontakt. Prosili nas abyśmy my, wilki pomogli im złapać takiego wampira. Spotkanie z rodzinką wampirów bardzo mile wspominam.

- Reneesme Cullen? - Mruknąłem niepewnie, dziewczynka wciąż stała przedemną i patrzyła się z uśmiechem, czyżby jak jej ojciec umiała czytać w myślach?

Dziewczyna podeszła do mnie i swoją malutką dłonią dotknęła mojego policzka. Miała ciepłe dłonie. Zaskoczyła mnie. Ujrzałem jej myśli, tak jakby mi je przekazała.

Widziałem pełno gości i wampiry, czekające na pannę młodą. I nagle Navi pojawiła się w pięknej białej suknni. W oczach miała łzy, nie były to łzy szczęślia. Szła z bólem. Wampiry krzywiły się dziwnie, zapewne zaskoczyła ich zmiana w dziewczynie. Dla nich śmierdziała mokrym psem. Nawet wampir czekający na nią, przy ślubnym kobiercu krzywił nos. I patrzyli na nią jakby zbrzydła po przemianie... I nagle w połowie dywanu z płatków róż zatrzymała się. Zamrugała powiekami jakby miała jakąś wizję, zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu ratunku, rozmyśliła się, nie była w stanie zrobić tego wbrew sobie.

- Navi, co się stało? - Zapytał z dala narzeczony.

- Nie mogę - szepnęła drżącym głosem przerażona dziewczyna, widać jak jakaś magiczna siła szarpała nią od środka. - Nie dam rady - uniosła głowę pojawił się przy niej Aro w wampirzym tępie i ujął jej dłoń patrząc się jej w oczy.

Po chwili zamrugał lekko wstrząśnięty.

- Odejdź - powiedział, dziewczyna była w szoku, mimo to pełna ulgi po prostu odwróciła się i zaczęła uciekać.

Dlaczego Aro darował jej życie? Co ujrzał?

Po chwili obraz przectawił mi co zobaczył Aro. Dziewczyna jako zmiennokształtna była silna, potężna. Nie mogli jej zmienić w wampira, a zabić. O zabiciu też nie ma mowy. Na ślubie byli ludzie, zwykli i waźni, wpływowi. Poza tym, bardzo im śmierdziała! Po prostu zaczął się nią brzydzić...
Tak więc Aro darował jej ślub i życie. Jeśli się opamięta, będzie wojna, trudno, wygramy. A może Aro darował jej też wojnę?

Wizja się skończyła, spojrzałem na małą Cullenówną.

- Dziękuję - powiedziałem.

- W życiu liczy się miłość - odpowiedziała słodkim głosem i odbiegła, a na końcu ogrodu, bardzo daleko ujrzałem Bellę i Edwarda, czekali na córkę. Kiedy mała dobiegła do nich, ci kiwnęli do mnie i w trójkę trzymając się za ręce (mała w środku) odeszli... Piękny widok...

Wataha ~ ZmierzchWhere stories live. Discover now