14

345 11 0
                                    

*Jacob*

Navi uciekła do Los Angeles. Byłem zrospaczony, nie wiedziałem jak ją powstrzymać, czy to się uda, straciłem ją, już na zawsze. To jest dramat. Moja ukochana w objęciach innego mężczyzny, kiedy o tym myślę szlag mnie trafia od środka. Przeciesz po miesiącu umre z tęknoty, ona też.... Wiem, że nie chciała narażać reszty. Rozumiem ją, my zginiemy reszta zostanie. Inaczej, armia przyszła by po całe plemie... Jednak. Mam ochotę wszystkich pozabijać i rozszarpać, a pierwszy w kolejne jest jej pieprzony narzeczony. Co gorsza sam nie wiem jak potoczy się mój własny los, który jest spleciony z jej losem. Nasze uczucia i emocje. Nasze jedno serce.

- Jake! - Zawołał Seth potrząsając mnie za ramie - stary, co jest?

- Co jest? - Spojrzałem na niego z urazem - moja ukochana... Uciekła wbrew swojej woli, tylko po to aby nas ratować. Wpojenie miesza w głowach, ale ja też jestem wpojony w nią! Jak to wszystko działa!?

Zaczęliśmy o tym rozmawiać, musiałem się wyżalić. Tym czasem przyszła do nas Leah, siedzieliśmy w piątkę (Emily i Sam też byli) na plaży.

- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiła. - Jęknąłem.

- Ale wy durni jesteście - westchnęła załamana naszymi rozkminami Leah - ona to przecież zrobiła dla ciebie Jake, dla nas. Nie widzieliście jak wstrząsnęło ją spotkanie kuzyna narzeczonego? Tym bardziej, że on szukał właśnie jej. Gdyby tu została Volturi przybyli by tu z wojną i tak jak ona sama powiedziała wielu z nas by zginęło, a gdyby pojechała jednak na ten ślub i by zaatakowała ich przemioniona w wilka to prędko by ją zabili w końcu mają przewagę, a ponieważ nie jest takim ułomem jak wy zdaje sobie sprawę, że Jake który jest w nią wpojony też by umarł, ona chce się dla nas poświęcić. Chciała nas ratować. Swoim kosztem i nieszczęściem. Przeciesz ci to napisała, czego nie rozumiesz!?

Zamyśliłem się, po chwili rzekłem:

- Masz rację Leah, w końcu sama mi to napisała w liście, ale i tak nie umiem się z tym pogodzić... Straciłem ją. Czuję się okropnie. Taki pusty... Ja i tak umrę, z tęskonty, bólu... Kiedy jej serce zgaśnie.

Na moje słowa odezwała się smutna Emily:

- Navi jest bardzo mądrą osobą, musiała podjąć bardzo trudną decyzję, a każda jej droga prowadziła do katastrofy. Ta i tak jest najmniejszą.... Z jednej strony jestem na nią zła, bo dopieoro ją odzyskałam, kocham ją. Z drugiej strony na jej miejscu postąpiłambym chyba tak samo.

- Ja na jej miejscu bym tu został - mruknął Seth. - Może Volturi nigdy by sobie nie przypomnieli o zemście. Po co ranić siebie i Jacoba.

- Jake - Emily położyła mi rękę na ramieniu - jeszcze możesz to naprawić. Pomyśl, jeśli ją puszczom to będzie cud, a jeśli nie. I tak umrzesz, więc czy nie wolisz w razie czego sprobować jej pomóc? Zdążysz!

Dopiero po chwili zrozumiałem co ma na myśli.

- I tak obydwje zginiecie - Leah wzruszyła ramionami.

Moje serce załopotało. Dawało mi znać.

- Macie racje - powiedziałem wstając natychmiast, dlaczego sam na to nie wpadłem - wolę abyśmy zginęli razem, niż aby żyła z dala odemnie.

- Zaraz, o czym ty mówisz? - Zawołała Leah. - Mieliśmy na myśli, abyś ją zabrał stamtąd i aby doszło do tej wojny, trudno się mówi.

- Wojna? Nie. Nie mogę was narażać - odpowiedziałem i zdałem sobie sprawe, że mówię jak ona mimo iż sam jej kazałem inaczej myśleć - w tej kwestii postąpiła słusznie - na co Leah mruknęła do siebie:

Wataha ~ ZmierzchHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin