→ fluff

3.2K 132 89
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



[art creds: @ano_anzu on twt]





PRZEJMUJĄCA PUSTKA była normą dla Albedo.

W porównaniu do innych był zaledwie naczyniem, do którego ktoś zapomniał wlać napoju. Kiedy inni rozpalali swoje wnętrza, wylewali je i barwili różnymi emocjami, on pozostawał pusty. Mógł jedynie malować zewnętrzną swoją część, urozmaicając kolorami, aby nie odstawać od tłumu. Nawet wtedy wiedział, że nie należał do całości. Był błędnym fragmentem, który mógł pozostać przy życiu tylko jeśli jego egzystencja nie sprawiała żadnych problemów.

Przesuwał morskimi oczami po świecie, obserwując uważnie jego aspekty. Badał właściwości i atrybuty, doszukując się odpowiednich wniosków. Ale mimo tych obserwacji i badań nadal nie był w stanie rozgryźć całego systemu. Jak działały te naczynia, wypełnione i puste, i co stanowiło ich punkt docelowy. Będąc częścią ogółu, badał ją, chcąc się samemu przekonać, czym była. Jednak nawet jeśli się tego wypierał, nadal miała na niego swój wpływ.

Głównymi powodami były osoby, żyjące wokół niego. Ich głosy, śmiech i twarze wyryte były w jego pamięci, jak obrazy, które namalowane były jego ręką. Zachowania, słowa oraz działania. Mimo bycia zaledwie osobą trzecią nadal na niego oddziaływały. Z czasem jego usta coraz częściej rozszerzały się w subtelnym uśmiechu, złudnie przypominającym mieszkankę tych, które widział.

Zarazem jego ruchy stawały się odważniejsze, czy to w słowach, czy w dotyku. Wypowiadał swoje zdanie, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że nie miały one znaczenia eksperymentalnego. Przesuwał swoimi palcami po włosach Klee, aby zadać sobie jedynie pytanie, czemu to robił. Ludzie byli pełni. Jako naczynia posiadali swoją zawartość, nadającą ich życiu sens. Definiowała ona ich działania i sprawiała, że mieli do czego dążyć.

Ludzie posiadali uczucia, a Albedo czuł jedynie pustkę.

Nie był pewien, czy przez nadmierny kontakt z innymi sam nabrał ich skutków, czy to tylko on sobie wmówił taki wniosek, aby mieć jak wytłumaczyć dziejące się z nim rzeczy. W końcu bardzo rzadko kiedy nie wiedział, jak rozwiązać droczący się za nim problem. Nie był w stanie go zobaczyć, ani chociażby wysłuchać. Mógł jedynie kontemplować nad sensem, aby ostatecznie stwierdzić, że dłuższe zastanawianie nie przynosiło rezultatów.

Dlatego mógł jedynie chodzić jako puste naczynie, wypełniając się duchem emocji innych, aby zbadać zaskakujący go eksperyment. Krążył wokół innych, obserwując ich uczucia i wsłuchując się w pełne emocji słowa, aby samemu złapać się za miejsce, gdzie znajdowało się serce i uśmiechnąć delikatnie, zastanawiając się, czy były to jego własne uczucia, czy zaledwie piętno dłuższego przebywania z innymi.

— Powinieneś bardziej o siebie dbać, Albedo. Siedząc całą noc nad eksperymentami, wykończysz się prędzej, niż ktokolwiek z nas by chciał.

Tak jak jego morskie oczy przemierzały przez przechodzących ludzi, tak w końcu tuż przed nim pojawiła się kolejna osoba. Nie powinno w tym być nic dziwnego, w końcu wiele ludzi napotykał już w swoim życiu i równie dużą ilość razy słyszał podobną reprymendę, ale tym razem nie był pewien, jak powinien zareagować. Im dłużej przyglądał się nowemu zjawisku, tym więcej pytań pojawiało się w jego głowie. Po tym jak zatrzymywał swoje spojrzenie na tobie, te myśli mieszały się ze sobą, plącząc i mącąc mu w głowie w nieskończoność. 

Nie był w stanie się skupić. 

— Muszę to skończyć — odpowiedział jedynie, próbując uspokoić szybko bijące serce. Nie wiedział, czemu jego tętno podskoczyło, a jego policzki nabrały ciemniejszej barwy. Czy to, co odczuwał, było uczuciem? Czy jedynie wyobrażeniem tego, co widział?

— Hm... Zawsze możesz skończyć to jutro — zaproponowałxś, przesuwając palcem po jednym z blatów, aby zebrać niewielką warstwę kurzu. Albedo przez praktycznie cały czas był tak zajęty swoją pracą, że ledwo co znajdował momenty, aby mieć jak przyporządkować swoje miejsce pracy. 

Mimo że Albedo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że słowa odbijające się echem po pomieszczeniu zawierały w sobie prawdę. Jednak nie mógł przykuć do nich głębszej uwagi. Nie kiedy te kontynuowały swoją wędrówkę aż do jego serca, gdzie przez dłuższą chwilę pozostawały, zamieniając się w melodię twojego głosu, oblewającą go od środka słodyczą. Byle jakie słowa zmartwienia, naturalne i całkowicie niewinne, sprawiały, że czuł się, jakbyś zasłoniłx cały świat, chowając go w swoich ramionach. 

Morskie oczy przesunęły się po biurku, resztkami nadziei poszukując zgubionego zaledwie przed chwilą obiektu badań. Nad czym on pracował?, nie miał pojęcia. Nie wiedział, co zrobić. Jeszcze moment tej dezorientacji i straci kontrole. Jego ręce zaczęły się trząść, a jego oddech przyspieszył swoje tempo, sprawiając, że cały świat wirował. Czym było to ściśnięcie w jego środku? Czym było to coś, które przybywał wraz z twoją osobą? Przecież był zaledwie naczyniem. Pustym, niepełnym naczyniem niezdolnym do...

— Albedo. 

Miłość. 

— Chodź. Jesteś wyczerpany, potrzeba ci jest przerwa — powiedziałxś cicho do niego, przysuwając się bliżej, aby złapać go za dłoń i ustabilizować trzęsącego się chłopaka. Zanim z twoich ust zdążyło wydobyć się drugie słowo, ręce Albedo zawiązały się wokół twojej talii, łącząc waszą dwójkę w silnym uścisku. — Oh... Albedo? Wszystko w porządku?

Albedo przymknął oczy, wypuszczając niespokojny oddech. Ciepłe powietrze obiło się o twoją skórę, sprawiając, że podniosłxś brwi do góry w zaskoczeniu. Mimo tego nie ruszyłxś się z miejsca, przyglądając się jedynie temu, co się działo z blondynem. Ubrane w rękawiczki dłonie zaciskały się na twoich plecach, przyciągając cię bliżej i bliżej do niego, jakby miały zapełnić każdy centymetr między wami. Tak jakby miały zapełnić jego puste naczynie, pękające i kruszące się za każdym razem, kiedy było przy tobie. 

— Wybacz mi... Potrzebuję chwili. — Jego wytłumaczenie było pośpieszne, tak samo jak bicie jego serca. Z twoich ust wydobyło się ciche westchnięcie, po czym wraz z delikatnym uśmiechem odwzajemniłxś uścisk, upewniając się, że twoje ciepło dojdzie do jego ciała. Zabarwi jego wnętrze, nawet jeśli miałxbyś tylko musnąć pędzlem po powierzchni. 

Mocniejszy powiew wiatru uderzył w okno, przypominając o panującej na dworze ulewie. Jednak mimo szarych chmur na niebie i deszczu, stukającego w szybę, w laboratorium Albedo było nadzwyczaj ciepło. I chociaż alchemik zazwyczaj skupiony był na pracy, tym razem jego myśli krążyły jedynie wokół twojej osoby. Dostał zaledwie ułamek, tak niewiele, w końcu powiedziałxś tylko parę słów, a już tracił samokontrolę. Miał być obserwatorem. 

Jego miejsce było gdzieś dalej. Tam, gdzie mógłby tylko przyglądać się temu, co się działo. Nie powinien być w twoich ramionach, próbując zapamiętać jak najwięcej z tego momentu. Ludzie mieli na niego zbyt wielki wpływ. Zapełniali go czymś, czego on sam nie rozumiał. A kiedy już próbował znaleźć odpowiedzi na swoje pytania, te oblewały go jeszcze bardziej, otaczając go z każdej strony i nie dając mu opcji ucieczki. Albedo czuł się zagubiony. 

Bo naczynie, którym był, wypełniło się nieznanym dla niego uczuciem, a on nie miał pojęcia, co z nim zrobić. 

❝CLIMAX❞ genshin impact x reader oneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz