Rozdział I "Zawahanie"

126 4 3
                                    


Han Solo czekał na Rey i Finna. Lubił czuć ryzyko, ale stanie w środku bazy Najwyższego  porządku było, jak to powiedzieć... mocno stresujące. Chciałby jego towarzysze już skończyli i by mogli się wynosić stąd jak najprędzej. Nagle dostrzegł czarną postać, która kilkanaście metrów od niego szła szybkim marszem przed siebie. Odruchowo schował się jeszcze bardziej w cieniu, modląc się, by wróg go nie zauważył ani pozostałych rebeliantów. Kiedy przyglądał się postaci, uświadomił sobie, na kogo patrzy. Han bez zastanowienia wyszedł z ukrycia i prawie zaczął biec do tajemniczej osoby, która szybko się poruszając, już była na wąskim mostku. Wiedząc, że raczej nie dogoni jego. Z gardła Hana wyrwało się jedno imię.

– Ben! – Postać się zatrzymała. Nikt tak od dawna nie nazywał Kylo Rena.

– Han Solo – odpowiedział, odwracając. W tym momencie Kylo Ren cieszył się, że ma hełm. Nie miał ochoty stanąć twarzą w twarz z swoim ojcem, którym przecież gardził i to jak. Starał się go nienawidzić, bo tak trzeba, jeśli idziesz ciemną ścieżką mocy. – Czekałem na ten dzień od długiego czasu.

Han solo przełknął ślinę i zaczął iść powoli do niego. Niektórzy nazwaliby go głupim, ale on wolał myśleć, że to odwaga. Obawiał się, że osoba którą zaraz spotka, nie jest już jego synem, jednak pamiętał małego, dobrego Bena i marzył, by znów go spotkać.  Modlił się w duchu, by Ben wrócił do niego i do domu.

– Zdejmij ten hełm! Nie potrzebujesz tego! – krzyknął.

– Co myślisz, że zobaczysz jak to zdejmę? – zapytał Kylo Ren.

– Twarz mojego syna! – zawołał. Tak dawno nie widział Bena. Ostatnio w akademii Luka, a potem było tylko ciężko. Wiadomość o tym, że ich syn przeszedł na ciemna stronę mocy, a potem obserwowanie do czego był zdolny. To go przygniotło, nie mógł patrzeć na listy gończe swojego własnego syna, a później na to, że włada Najwyższym porządkiem. To było zbyt wiele.

Kylo Ren ściągnął powoli hełm. Nie chciał tego robić, ale musiał zmierzyć się z swoimi uczuciami.

– Twoje syna już nie ma! Był słaby i głupi jak jego ojciec! – zrobił tu pauzę, słowa jakby grzęzły mu w gardle. – Dlatego go zniszczyłem.

– To jest to w co Snoke, chce byś wierzył, ale to nie prawda. – Han cały czas podchodził bliżej. Uczucie ojcowskie nie pozwalało mu zostać w miejscu. Chciał odzyskać syna, chciał mu pomóc. – Mój syn jest dalej żywy.

– Nie prawda, główny dowódca jest mądry.

– Snoke wykorzystuje cię z powodu twojej mocy, kiedy dostanie to co chce zniszczy cię. – Han nie mówił tego by wygrać wojnę i przekonać wroga o swojej racji, ale by pomóc bliskiej mu osobie, która się zgubiła. Teraz jak nigdy dotąd pragnął powrotu syna. – I wiesz że to prawda.

– Jest za późno . – Oczy Kylo Rena zaszkliły się. 

– Nie, nie jest. Ucieknij ze mną do domu. – Han o niczym więcej nie marzył. – Tęsknimy za tobą.

Kylo Ren wiedział co ma powiedzieć. Miał to przygotowane od dawna. Zaplanował, że ma wzbudzić zaufanie, a potem zabić mu kiedyś tak bliską osobę. Właśnie bliską osobę. Przez gardło nie przechodziło mu żadne słowo. Jedynie patrzył pustym wzrokiem przed siebie. Kylo Ren nie wytrzymał wiedział, że nie zdoła zrobić tego co chciał, czyli odciąć się od przeszłości... Walczył ze sobą i swoimi emocjami, właśnie te uczucia sprawiły, że znów był słaby. Czuł, że nie sprosta zadaniu. Nie chciał tego, ale nie wytrzymał i schował twarz w dłoniach jako gest rozpaczy.

Han widząc to przytulił go z całej siły. Nie myślał teraz o tym, że ściska mordercę tysięcy, czy przewódce zakonu rycerzy Ren. Teraz stał przed nim zrozpaczony syn, który zbłądził po drodze.

– Ucieknij w tym momencie – szepną Han do ucha Bena. – Zabiorę cię do domu.

– Ale ja już nie mam domu – wyszeptał Ben, bo szczerze w to wierzył.

– Udowodnię ci że masz. – Uśmiechnął się Han. – Pójdziesz ze mną?

Ben odsunął się od ojca już był spokojniejszy.

– A mogę? – spytał cicho.

– Chodź. – Han Solo wyciągnął rękę, na twarzy Bena pojawiło się zawahanie, ale złapał się jej. Nie myślał teraz o konsekwencjach swoich czynów. Był zbyt zmęczony.


Gdybyś miał jakieś uwagi do opowiadania to daj znać. A i jeszcze jedno okładka nie jest moja jest prosto z pobrana z googla, może kiedyś ja zmienię na własną. 

Jak znaleźć siebie i nie zgubić się po drodze? (Kylo Ren)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz