rozdział 32

791 43 35
                                    


~Adrien~

Gęsta mgła pochłonęła ciało Marinette w otoczce zabłądzenia. Lekko się od niej odsunąłem i poczułem wilgoć na policzkach. Tyle razy widziałem akumanizacje, tyle razy walczyłem z antagonistami, ale żadna z tych rzeczy nie może się równać z widokiem upadłej, wyczerpanej, zmęczonej i zrozpaczonej Królewny..

Tymczasem amok rozwiewany przez lekkie wdechy zbliżał się w stronę bransoletki, talizmanu, który dałem Marinette na czternaste urodziny. Bez zastanowienia krzyknąłem:

-Kotaklizm!

I piórko zmieniło się w proch.

-To niemożliwe!- wykrzyczała Mayura ze złością.

Usłyszałem jeszcze cichy szept Mari:

-Adrien... Uciekaj..

I powstała. Odsunąłem się o kilka kroków w tył. Marinette miała na sobie swój dawny strój Biedronki. To było najgorsze. Widzieć osobę którą niegdyś kochało się ponad życie, osobę która zawsze była przyjaciółką, idealną partnerką, której wszystko się udaje, taką perfekcyjną i bez skazy, jednocześnie wiedząc, że to ta sama osoba którą całe życie uważało się jedynie za koleżankę. Prosta, niezdarna nastolatka, a w końcu miłość życia. Wyglądała tak zwyczajnie, patrzyła ze zwyczajną prostotą, a jednak była pod władzą akumy. Jej pierwsze spojrzenie w moją stronę ukazało pewne zdziwienie.

Dopiero wtedy spostrzegła, że mam na sobie fuzję miraculum tworzenia i destrukcji. Potem jej wyraz twarzy zmienił się w zadziorny uśmiech.

- Adrien Agreste to Czarny Kot? Mogłam się domyślić. Oboje tak samo beznadziejni- zaśmiała się okrutnie.

Było mi niesamowicie przykro, ale próbowałem sobie to wytłumaczyć tym, że nie była teraz sobą. W tym czasie Mayura prawie że straciła przytomność. Spojrzałem w jej stronę gdy nagle zostałem otoczony przez jojo Biedronki i rzucony o ścianę. Marinette wyciągnęła z biedrofonu miraculum pszczoły, wyciągnęła bączek i zaczęła gonić mnie po całej sali. Uciekałem i starałem się przemówić do prawdziwej Marinette, lecz nie było jej słychać. Powtarzała tylko jak w obłąkaniu:

- Oddaj miracula! Mistrz Fu popełnił okropny błąd, żeby dać jakiekolwiek miraculum takiemu przegrywowi jak ty!

Potknąłem się. Jej słowa raniły mnie tak okrutnie... Co jeśli przez akumę mówi to, co czuje naprawdę? Nie miałem już siły. Czułem się niepotrzebny, przytłoczony.

- Kotaklizm! - krzyknąłem i dotknąłem ściany.

Ta rozwaliła się ukazując wielką jaskinię. Nagle zaczęło zwalać się sklepienie, które odsłaniało powoli nocne, zamglone niebo. Wykorzystałem chwilę strachu i uciekłem w niewielką, niemal w moim rozmiarze dziurę między skałami i zacząłem myśleć. Zawołałem "szczęśliwy traf" i prosto w moje dłonie wpadło mi kilka zawiniętych w czerwony papier w czarne kropki niezapominajek.

Rozejrzałem się zdruzgotany, ale nie wiedziałem co z nimi zrobić. Schowałem je więc do biedrofonu i oparłszy się na kocikiju podbiegłem do leżącej jeszcze Marinette, chwyciłem jej bransoletkę i już miałem ją zniszczyć, gdy usłyszałem okropne jęki bólu.

- Chat... Popatrz na mnie...- wyszeptała, po czym ponownie zaczęła jęczeć.

Puściłem biżuterię i spytałem, co się stało. Ta lekko przyciągnęła moje dłonie do swojej piersi i zaczęła powoli mówić z pełnym współczuciem i bólem:

Byłaś moją Kropeczką ✓Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang