He XVI

271 11 5
                                    

        Zamiast się skupiać na Aydanie ogarnęłam się i kontynuowałam przygotowywanie Joe.

-Więc tak coś białego to mamy muszkę z chusteczki, ponieważ welon nie jest tak biały. Coś niebieskiego? Szkoda, że nie mamy podwiązki.

-Może użyć mojego niebieskiego chokera. Wiązany jest, jak sznurek zmieści mu się na udzie haha. - Faktycznie Rosalie ma łeb.

-Dawaj. Teraz coś pożyczonego. W zasadzie już choker jest pożyczony, ale chcę ci dać od siebie przypinkę, którą sobie kupiłam będąc zagranicą. Może nie jest szykowna jak na tę okazję, ale się liczy. - Pamiętam jak bardzo spodobała mi się srebrna przypinka z gitarą. -To teraz coś starego.

-Wszystko tu jest stare haha.

-Ja mam pierścionek z 1924 roku. Zaręczynowy mojej którejś z kolei prababci dlatego błagam cię uważaj, bo podajemy go sobie pokoleniami.

-Matko Hope to bardzo hojne z twojej strony.

-Dam mu go tylko na ceremonię.

-Zmieści się na malutki paluszek?

-Jakoś dało radę.

-No i coś nowego.

-W zasadzie ten zegarek jest nowy dziś do mnie przyszedł.

-No i klasa może być. Trzymaj bukiet. - Podałam mu bukiet i spojrzałam, jak wygląda. Podsumowując miał na sobie welon z zakurzonej zasłonki, jasno szarą koszulkę z kołnierzykiem i muszką zrobioną z chusteczki, czarne na szczęście w miarę opięte spodnie. Na udzie przewiązany niebieski choker Rosalie oraz piękny pierścionek rodziny Hope. Wyglądał fantastycznie. Całe przygotowania zajęły nam sporo czasu z dobre pół godziny.

-Dzięki wam kobietki pora się uwiązać.

-Mogę Pana prosić? - Wzięłam go pod pachę a dziewczyny ogarnęły wielkie wejście Joe. Kiedy zaczęła grać muzyka taka jaka powinna być na piękne uroczyste wejście panny młodej zaczęłam odprowadzać Joe do ołtarza. Gdy tylko wyłoniliśmy się za bramy garażu każdy zaczął klaskać. Zobaczyłam ze Panowie również się postarali. Ułożyli swoje telefony wzdłuż ścieżki prowadzącej do ołtarza, który wyznaczał łuk prowadzący na ogródek w miarę jeszcze był porośnięty pędem róż. Na środku łuku stał Royo a po jego lewej Michael również miał muszkę przygotowaną przez Hope, a w kieszonce od bluzki różę pewnie ta z bukietu. Kiedy podawałam rękę Joe Michaelowi powiedziałam mu na ucho "Spróbuj go skrzywdzić to cię zabiję" Uśmiechnęłam się i podeszłam na swoje miejsce świadkowej. Kiedy spojrzałam w prawa stronę zobaczyłam, że Aydan jest świadkiem Michaela. Nie chciało mi się nawet na niego patrzeć.

-Witam tutaj zgromadzonych na uroczystej ceremonii zaślubin tej oto dwójki. - Rozległy się brawa. -Zamknąć mordy nie przeszkadzać. To znaczy proszę o ciszę i spokój. A więc bez zbędnego pierdolenia. Czy Joe - gestykulacja ręką w stronę Joe - oraz Michael są tutaj dobrowolnie?

-Nie. - Michael odpowiedział, a Joe zaraz po nim pewnie, żeby nie było podejrzeń.

-Fantastycznie. Więc proszę powtarzać za mną Panie Michaelu. Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Joe i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. - Michael powtarzał dokładnie tak samo. Bez żadnego zająknięcia się. Jestem pod wrażeniem, że Royo nauczył się tego na pamięć. Robiłam zdjęcia jak składają sobie przysięgę i trzymają się za ręce. Kurwa obrączki! -Joe teraz twoja kolej. Powtarzaj za mną. - Powtórzył to samo tylko że od Joe czułam uczucie stresu, ale też ciepła. -Proszę o obrączki. - Już chciałam się odzywać, kiedy to Aydan podszedł do pary młodej i podał im jakieś metalowe pierścienie wyglądały jak uszczelki. Byłam wniebowzięta tą uroczystością. Nagrałam wymianę obrączkami, które w dodatku w miarę pasowały. Joe patrzył na niego z taką serdecznością i sympatią. -A więc na mocy nadanej mi.... przeze mnie. Ogłaszam was mężem i żoną! - Wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Ja zauważyłam jak szybko Michael puścił ręce Joego.

He. My Teacher.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora